Spojrzałam na niego niepewnie. Obejmował dłońmi moją głowę i wpatrywał się w moje oczy z oczekiwaniem. Dopiero, kiedy nieznacznie skinęłam głową, zbliżył się i delikatnie mnie pocałował. Westchnęłam, czując jego miękkie wargi muskające moją twarz od skroni aż po kącik ust. Oplotłam dłońmi jego szyję, by być jeszcze bliżej niego. On jednak powoli wyplątał się z uścisku, z uśmiechem całując moje dłonie. Lekko pchnął mnie do tyłu tak, że położyłam się wygodnie na plecach między poduszkami. Nie śpiesząc się pochylił się nade mną. Jego gorący oddech drażnił moją szyję. Zadrżałam, gdy pocałunkami schodził niżej, aż na dekolt. Uśmiechając się rozwinął nieco poły mojego szlafroka, a ja zaczęłam oddychać szybciej, widząc błysk w jego oczach.
- Ja nie... - powiedziałam cicho, starając się zasłonić swoje ciało. On jednak chwycił moje nadgarstki i odsunął je na prześcieradło.
- Jesteś śliczna, nie wstydź się tego – wyszeptał mi do ucha. Mimo, że na mojej twarzy pojawił się nieznaczny rumieniec, poczułam się znacznie pewniej. Chyba właśnie to zapewnienie chciałam usłyszeć.
Nieco nieporadnie sunęłam dłońmi po jego torsie w górę, by po chwili zahaczyć o materiał koszuli i pociągnąć ją w dół. Ogarnęłam długim spojrzeniem jego mięśnie i westchnęłam cicho, badając je palcami. W końcu objęłam go za szyję i przyciągnęłam do siebie, składając na jego ustach pocałunek. Poczułam na brzuchu chłodny dotyk sprzączki od paska, więc nie śpiesząc się rozpięłam go, a razem z nim guzik spodni i zamek. Ivan zaśmiał się lekko, kiedy zdecydowanie szybciej usiłowałam ściągnąć je z niego. Pomógł mi jednak i już po chwili został w samych bokserkach. Zerknęłam w dół i wstrzymałam oddech, widząc wypchany materiał. Przez chwilę zastanawiałam się, dlaczego są tak dziwnie uniesiony i zaraz poczułam jak krew napływa mi do twarzy.
- Nie bój się – wyszeptał mi do ucha, przygryzając lekko jego płatek. Wiedziałam, że odsunie się ode mnie, jeśli tylko go o to poproszę. Ja jednak nie zamierzałam się wycofać. Przyciągnęłam go bliżej i objęłam go nogami w pasie, na co blondyn mruknął zadowolony.
* * *
Obudziłam się z dziwnym wrażeniem, że ktoś mnie obserwuje. Stłumiłam ziewnięcie i otworzyłam oczy. Przeczucie nie myliło mnie – leżący obok mnie Ivan uśmiechnął się delikatnie i pocałował mnie w nos.
- Dzień dobry – szepnął, przysuwając się jeszcze bliżej. Również wygięłam lekko wargi.
- Hej – odparłam, rumieniąc się nieznacznie.
- Jak się spało?
- Chyba całkiem dobrze, choć mam wrażenie, że boli mnie każdy mięsień.
- Z czasem przestanie – stwierdził i zanim dotarła do mnie dwuznaczność jego słów, wstał, podszedł do szafy i zaczął szukać czegoś do ubrania. Usiadłam i otworzyłam nieco usta, kiedy zauważyłam, że jest kompletnie nagi. Schowałam czerwoną twarz pod kołdrą, przypominając sobie całą noc.
- Nie uduś się tam – usłyszałam jego rozbawiony głos. Opadłam na poduszki oddychając głośno, a po chwili parsknęłam śmiechem. W końcu uwierzyłam, że to nie był sen. Że naprawdę spałam z mężczyzną w jednym łóżku, a w dodatku bardzo mi się to podobało. Zwłaszcza fakt, iż tym mężczyzną był Ivan. Zamknęłam oczy i wtuliłam twarz w poduszkę, która wciąż nim pachniała.
- Idziesz ze mną na śniadanie? - wydawało mi się, że minęła raptem krótka chwila, kiedy poczułam jego wargi na policzku. Materac ugiął się pod jego ciężarem, a silna dłoń objęła się z moją na brzuchu. Pisnęłam, kiedy kropelki wody spadły z jego włosów na moją nieosłoniętą skórę. - Oczywiście, możemy tu spędzić cały dzień, ale boję się, że Gia w końcu wkroczy do pokoju i wyciągnie nas z łóżek, choćby i bez ubrań.
- Ivs – odwróciłam się do niego twarzą, a on uśmiechnął się promiennie. Znowu wyglądał jak ten mały chłopczyk, którego udawał przed wyjazdem do rodziny. - Co teraz?
- Teraz? - uniósł brwi, po czym pochylił się nade mną i pocałował mnie krótko. - A co byś chciała?
- Wiesz, o co mi chodzi – pokręciłam głową i spojrzałam na nasze splecione palce. Westchnął cicho.
- Nie wiem, Bianca. Z jednej strony nie chcę niczego zmieniać w naszej poprzedniej relacji. Ale wiem też, że teraz nie potrafię patrzeć na ciebie bez myśli, że chciałbym kochać się z tobą co wieczór.
- To chyba moja wina – usiadłam, okrywając się kołdrą. Przeczesałam włosy, starając się myśleć racjonalnie. Ivan po chwili usiadł za mną i objął mnie, a ja czułam jego gorący oddech na karku.
- Nie myślmy o tym, co będzie. Na razie cieszmy się swoją obecnością, a potem zobaczymy, co z tego wyjdzie. A tymczasem, chodźmy powiedzieć wszystkim dzień dobry, zanim naprawdę do nas przyjdą.
* * *
Ten dzień był najlepszym jaki tylko mogłam sobie wymarzyć. Oczywiście, podczas śniadania Giovanna posyłała nam znaczące spojrzenia. Matka Ivana wydawała się być nieco skołowana, zaś jego ojciec jak zwykle pił kawę, czytał gazetę i nie zwracał uwagi na to, co dzieje się w jadalni. Zjadłam spokojnie swoje kanapki, po czym zerknęłam na siatkarza. Ten, jak zwykle zresztą, pochłaniał kolejną parówkę, przygryzając już chyba trzecią bułeczką. Kiedy w końcu skończył i rozsiadł się wygodniej na krześle, minęło dobre piętnaście minut.
- Macie jakieś plany na ten piękny dzień? - zapytała nagle Gia.
- Chyba nic szczególnego – spojrzałam na blondyna, kiedy położył mi dłoń na kolanie i powoli sunął nią w górę, aż dotarł do szortów, które włożyłam rano.
- Ivi, może zabierzesz Biancę na spacer? - zaproponowała kobieta, a ja drgnęłam, kiedy palce mężczyzny drażniły moją skórę po wewnętrznej stronie ud.
- To chyba całkiem dobry pomysł – powiedziałam lekko zachrypniętym głosem i gwałtownie wstałam z miejsca. Spojrzałam znacząco na Zaycewa, a on uśmiechnął się niewinnie. - Rusz tyłek, kochanie.
- Dla ciebie wszystko, skarbie – wyszczerzył się, a ja przewróciłam oczami. - Ale przyznasz, że jest seksowny!
Wydawało mi się, że miasto zwiedzone nocą miało niezwykły urok. Ale dopiero po południu, kiedy podziwialiśmy jego panoramę z wzgórza, na którym pocałowaliśmy się po raz pierwszy, dostrzegłam jego prawdziwe piękno. Bardzo sługo staliśmy objęci na tarasie widokowym, podziwiając różnokolorowe chmury nad prawie zachodzącym słońcem, które odbijało się jeszcze w zatoce i oknach pobliskich domów.
- Mogłabym tu zostać na zawsze – szepnęłam, choć nawet i ten cichy dźwięk wydawał się zakłócać ten idylliczny obraz.
- Więc zostań – Ivan również wydawał się być oczarowany widokiem, tak dawno przecież nie był w rodzinnych stronach.
- Wiesz, że w Maceracie mam pracę, tak samo jak ty – odwróciłam się przodem do niego i objęłam go za szyję. On zaś włożył ręce w tylne kieszenie moich szortów. W tej chwili spojrzał na mnie zupełnie inaczej niż w mieszkaniu czy w łóżku. Uśmiechnął się delikatnie, po czym pochylił się i oparł swoje czoło o moje. Zamknęłam oczy i westchnęłam, starając się zapamiętać tą chwilę jak najlepiej.
- Co ty ze mną wyprawiasz, Bianca – wyszeptał, nieznacznie poruszając dłońmi i przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie.
- Chyba po prostu cię kocham – mruknęłam, a on drgnął.
- Co powiedziałaś?
- Nic ważnego – pokręciłam głową i stając na palach schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi.
* * *
Następne noce i poranki wyglądały podobnie. Zasypialiśmy i budziliśmy się w swoich ramionach. Miałam wrażenie, że coraz bardziej przywiązuję się do Ivana i jego rodziny. Co prawda mieliśmy wrócić do Maceraty dopiero za kilka dni, jednak dla mnie ten termin wydawał się być bardzo odległy. Chodziliśmy na spacery, trzymając się za ręce. Kupowaliśmy owoce na kolorowych targach, po czym zjadaliśmy je na plaży, jednocześnie łapiąc opaleniznę. Ivan jak zwykle stawiał włosy na żel, a w połączeniu z czarnymi ray banami wyglądał jak typowy włoski casanova. Bałam się stwierdzenia, że nadal nim był. Kobiety na ulicach oglądały się za nim, kelnerki w restauracjach zdecydowanie zbyt często podchodziły do stolika, a starsze panie w ulicznych kwiaciarniach uśmiechały się kokietująco. Kręciłam głową widząc to wszystko i jednocześnie zastanawiając się, czy on kiedykolwiek mógłby być całkowicie mój.
Tego ranka obudziłam się sama. Właściwie dochodziła dziesiąta – czas w Spoleto zdawał się płynąć zupełnie innym rytmem niż w Maceracie. Ubrałam się niespiesznie w długą sukienkę i rozczesałam włosy. Nie spodziewałam się zastać kogokolwiek w kuchni, a tymczasem przy stole siedziała Giovanna. Uśmiechnęłam się do niej lekko i pocałowałam jej policzek.
- Ivana nie ma? - zapytałam, sięgając po jedno z jabłek leżących na półmisku.
- Wysłałam go do sklepu godzinę temu i jeszcze nie wrócił. Pewnie znowu spotkał starych kolegów i stracił poczucie czasu.
- Mogę pójść za niego i przy okazji go poszukać – zaproponowałam wyglądając przez okno.
- Właściwie to całkiem dobry pomysł – stwierdziła Gia po chwili, po czym sięgnęła po portmonetkę. Zbyłam ją jednym ruchem dłoni.
- Powiedz tylko, co trzeba – mrugnęłam do niej, a ona szybko napisała na karteczce potrzebne produkty. Zerknęłam na listę, po czym opuściłam kuchnię obiecując, że szybko wrócę.
Samotny spacer po targu był o wiele szybszy niż w towarzystwie Ivana. Z pewnością wiązało się to z tym, iż nikt nie zaczepiał mnie po drodze. Sprawnie zakupiłam wszystko o co prosiła mnie Giovanna i mogłam wracać do domu z nadzieją, że siatkarz też tam będzie. Jakie było moje zdziwienie, kiedy ujrzałam go siedzącego przy stoliku w pobliskiej kawiarni, w dodatku w towarzystwie kobiety. Zamierzałam mimo wszystko nie zmieniać planów, jednak przystanęłam i niemal upuściłam torbę z zakupami, kiedy towarzyszka Zaycewa wpiła się w jego wargi. Odetchnęłam kilka razy głęboko, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę posiadłości babci blondyna.
Weszłam do kuchni, w której wciąż siedziała Falcone i bez słowa odłożyłam zakupy na stół. Pospiesznie opuściłam pomieszczenie i niemal biegłam po schodach wprost do sypialni. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, zsunęłam z nóg sandały i usiadłam na łóżku. Nagle jednak stało się strasznie niewygodne. Zerwałam się więc i udałam się do łazienki, gdzie od razu weszłam pod prysznic, nie przejmując się sukienką. Dopiero, gdy całkowicie zmokłam ściągnęłam ją z siebie i pozwoliłam łzom płynąć.
* * *
- Bianca? - usłyszałam cichy głos Ivana. Nadal udawałam, że śpię i nie odwracałam się do niego. Zaycew położył się obok i przesunął dłoń na moją talię. Drgnęłam lekko, ale nic nie powiedziałam. - Wiem, że nie śpisz...
- Odsuń się ode mnie – warknęłam po chwili, kiedy usiłował wsunąć rękę pod moją koszulkę.
- Mała, co się stało? - zapytał zdziwiony, a ja prychnęłam. Usiadłam gwałtownie na łóżku, niemal zrzucając go z niego.
- Sądziłam, że to nie ze mną spędzisz dzisiejszą noc.
- Co proszę? - zmarszczył brwi. Założyłam ręce na piersi ponownie nie pozwalając się objąć.
- Ładna była. Jak ma na imię, pamiętasz chociaż?
- Chyba nie chodzi ci o... Alessia i ja nie...
- Ach, no tak – dlatego jej twarz wydała mi się znajoma! Przecież ona była kiedyś jego dziewczyną. - Stara miłość nie rdzewieje, co?
- Bianca, uspokój się – Ivan uniósł się nieco.
- Ja? Ja mam być spokojna? - spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Znowu miałam ochotę się rozpłakać, jednak wiedziałam, że nie mogę okazać przed nim słabości. - Ivan, zdecyduj się, do cholery! Albo udajesz, że tworzysz ze mną jakąś relację, albo spotykasz się z inną. Nie możesz mieć nas obu!
- O czym ty pieprzysz? Przecież między nami do niczego nie doszło.
- Faktycznie, pocałunek jest niczym.
- Tak, to był tylko pocałunek, nic nie znaczący! Nie wyolbrzymiaj wszystkiego.
- Wyolbrzymiam? - zerwałam się z miejsca i podeszłam do okna. - Dobrze wiesz, jak traktuję nasz... To, co nas łączy.
- Ale to ona..!
- Zawsze niewinny, co? - zaśmiałam się, opierając za sobą dłonie o parapet.
- Po prostu nie widzę w tym nic.. - próbował się bronić, ale machnęłam ręką. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej swoją walizkę, do której zaczęłam wkładać ubrania. - Co robisz?
- Poproś Alessię, teraz ona może udawać twoją dziewczynę.
- Nie bądź śmieszna – w końcu i on wstał z łóżka. Był wyprostowany, co dodatkowo podkreślało jego wysoki wzrok. Założone ręce na torsie sprawiały jednak, że drgnęłam, niemal czując jego pewność siebie. Nie przerywałam jednak pakowania się.
- Śmieszna – powtórzyłam z niedowierzaniem. Zapięłam zamek i spojrzałam na niego. - Wiesz, wydawało mi się, że między nami jest naprawdę coś ważnego. Że się zmieniłeś i nie jesteś już tym samym dziecinnym podrywaczem. Ale się myliłam.
- Pieprzysz od rzeczy – zaśmiał się nerwowo. W tamtej chwili jednak nie potrafiłam wyczuć w jego głosie strachu, uświadomiłam sobie to dopiero wiele dni później.
- Pamiętasz, mówiłam ci, że też jestem kobietą. I doskonale rozumiem, jak czuły się te wszystkie dziewczyny, kiedy znikałeś po jednej nocy. Powinnam się czuć zaszczycona, wytrzymałeś ze mną aż tydzień! - ciągnęłam dalej, niemal rozbawiona tym, co chcę mu przekazać. To było jak przekonanie dziecka, że szpinak jest lepszy od naleśników. - Pomyślałam sobie, że to coś między nami jest naprawdę wyjątkowe. Zapomniałam jednak tego jednego zdania, które zawsze powtarzałeś po każdej z naszych rozmów na temat twoich partnerek. Pozwoliłam, żeby to uczucie między nami... - nagle przerwał mi, a po jego słowach zaniemówiłam:
- Nas nic nie łączy.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, ale on spoglądał gdzieś w bok, trzymając ręce w kieszeniach. Chciałam coś powiedzieć, ale w głowie miałam pustkę. Po chwili zamknęłam usta i zamrugałam kilkakrotnie. Następnie rozejrzałam się po pokoju. Ściągnęłam pierścionek z palca i przez chwilę wahałam się, co z nim zrobić. Zrezygnowałam z oddania mu go, więc po prostu położyłam go na parapecie. Sięgnęłam po rączkę walizki i ruszyłam w kierunku drzwi. W ostatniej chwili odwróciłam się jeszcze, ale wciąż nie potrafiłam powiedzieć ani słowa. Wyszłam więc z pokoju, prawie wpadając po drodze na Giovannę oraz matkę Ivana. Popatrzyłam na nie krótko i zeszłam po schodach.
- Chyba musimy porozmawiać – usłyszałam jeszcze głos Falcone.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Powinnyście mnie zabić, wiem. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, może poza tym, że ogarnął mnie okropny brak weny, a potem przez miesiąc nie miałam komputera i cudem odratowałam fragmenty rozdziałów, które napisałam wcześniej.
Wiem, że to coś wyżej nie zasługuje na ani pół komplementu. Pisałam ten rozdział przez pół dnia. Scena zbliżenia między głównymi bohaterami miała być opisana od A do Z, a skończyło się jak się skończyło. Po raz pierwszy od bardzo dawna nie potrafiłam wykrzesać z siebie ani słowa. Może dlatego ta scena i kłótnia na koniec mogą się wydawać (a raczej są) bardzo sztuczne.
Skra wygrała - pełnia szczęścia. Teraz już tylko czekać na kadrę, a będzie się działo.
Nie mam pojęcia, kiedy napiszę piątą część. Pewna za to jestem, że skończę tą historię, choćbym się miała pokroić. Nie lubię niedokończonych spraw.
Ściskam mocno i proszę o trzymanie kciuków - za wenę i pomysły, ale przede wszystkim moją maturę :)
Wasza Anna
Wcale mi go nie szkoda, matka z babką mogą go rozszarpać nawet na kawałki! Po tym, co powiedział i jak zranił Biancę, zasługuje na bolesną śmierć.
OdpowiedzUsuńnie wierzę, że można mieć takie podejście do uczuć. Dla niego nic nie jest ważne? Ani sekunda wspólnego czasu z Biancą? Tak jak ona, myślałam, że coś się w nim zmieniło. Ale jego mogłoby pocałować 100 dziewczyn i dalej by twierdził, że nic się nie stało.
niech dalej sobie sypia z byle kim, ale kiedyś zostanie sam w ciężki wieczór i będzie mógł smarkać w papier toaletowy,o!
Anno, nie krytykuj się tak, bardzo dobrze wyszło mimo negatywnych emocji. Naprawdę :)
Oczywiście, że za wszystko trzymam kciuki ;)
Pozdrawiam
Ojejku, ale się cieszę <3 Narzekasz, rozdział wcale nie jest sztuczny! Ivan jak najbardziej zasłużył na takie potraktowanie. To, że nie rozumie swoich uczuć, nie upoważnia go do krzywdzenia innych. Mimo wszystko mam nadzieje na happy end, bo Ivana uwielbiam, Biancę tak samo, a nie zasługują na bycie nieszczęśliwymi.
OdpowiedzUsuńPowodzenia na maturze i duuużo weny! :*
Ivan! Ty imbecylu! Robi jedno, mówi drugie, myśli trzecie - mogę z przyjemnością u niego jakieś zaburzenie zdiagnozować i dopiero wtedy zobaczy co to oznacza gniew kobiety, bo ja jestem na niego wściekła! Jak on mógł tak Biance powiedzieć, skoro wcześniej zachowywał się zupełnie inaczej? Przegrał po całej długości. Teraz dziewczyna mu tak łatwo nie wybaczy to po pierwsze, a po drugie - sam szybko się przekona, że naprawdę przegiął i do Bianci zatęskni - ale wtedy będzie dla niego już za późno, o dużo za późno!
OdpowiedzUsuńKochana cieszę się, że jest tutaj nowość i mocno trzymam kciuki za maturę - to tylko tak poważnie brzmi, w rzeczywistości zobaczysz, że to będzie dla Ciebie pikuś... pan pikuś, of course ;)
Pozdrawiam :*
Jestem ciekawa jakby zareagował teraz Ivan gdy po tych słowach zobaczyłby Biancę z jakimś innym chłopakiem. Takiego to tylko za jaja i na płot kolczasty bo innej przyszłości dla niego nie widzę. Byle się odruchać i nara. ;/ Uhhhh ;/ jak ja takich facetów po prostu nie lubię ! Ale rozdział genialny więc nie wiem za co ty kochana chcesz nas tutaj przepraszać. <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :*
Nie!!! Początkowo zaczęłam lubić Ivana, tak po ludzku go lubić, a tu bum i leżę!! Jestem na niego totalnie wściekła i z chęcią rzuciłabym go jakimiś drapieżnym zwierzętom na pożarcie. Pieprzony Casanova. Ztych nerwów nie jestem w stanie sklecić nic sensownego w tym komentarzu, bo mam ochotę urwać mu ten nażelowany łeb i tyle!
OdpowiedzUsuńNo co za świnia z tego Ivana! Jak on tak mógł;/ Co za dupek! Po prostu nie cierpię takich facetów! Ale może w końcu zrozumie co stracił, bo stracił wiele: przyjaźń i być może miłość;/ Życzę powodzenia na maturze, bo mnie też to czeka;/ Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Tak krótko mogłabym podsumować tą historię. Nie spodziewałam się takiego zachowania Ivana i opinii, że ich nic nie łączy. Facet chyba faktycznie widzi tylko to co chce, bo nie rozumiem jak on mógł się tak zachować, przecież zachownie Bianci ewidentnie pokazywało mu, że jej zależy... Ale coś czuje, że i on wpadł po uszy...
OdpowiedzUsuńNIesamowicie zaintrygowało mnie jedno zdanie, które chyba wskazuje kierunek dalszych losów bohaterów: "W tamtej chwili jednak nie potrafiłam wyczuć w jego głosie strachu, uświadomiłam sobie to dopiero wiele dni później." czyzby jednak wielki Pan Casanova dostał po tylku od amora?
Anulek
Debil, debil do potęgi! Jak można zrobić coś takiego NASZEJ Biance? Toż ona taka niewinna i czysta! A ten pacan jeden złamał jej serducho. Temperamentna babcia powinna przemówić mu do słuchu ! Ewentualnie zdzielić z liścia parę razy !
OdpowiedzUsuń