Zauroczyłeś mnie po raz pierwszy




         Westchnęłam kolejny raz, pakują walizkę. Nie potrafiłam sobie wyobrazić tej podróży. Nie z nią. Oczywiście, gdy tylko nie myślałam o starszej koleżance, potrafiłam się cieszyć z wyjazdu. Oto przed niedoświadczoną i młodą dziewczyną, która była zaledwie w połowie studiów stanęła perspektywa pracy z ulubionymi sportowcami – siatkarską reprezentacją Polski. W dodatku męską. Jak mogłam nie skorzystać? Nie dość, że miałam przebywać z idolami dwadzieścia cztery godziny na dobę, to jeszcze mi za to płacili. Żyć, nie umierać!
         Domyślałam się, iż propozycję zarządu zawdzięczałam swojej podwójnej specjalizacji. Po raz pierwszy cieszyłam się, że zdecydowałam się na podjęcie studiów jednocześnie w kierunku informatyki i dziennikarstwa. Nie sądziłam, iż praktyki w Polskim Związku Piłki Siatkowej, które załatwił mi ojciec, zaowocują wyjazdem do Spały. Często wracałam myślami do wieczoru, gdy tata, pijąc kawę z samym Mirosławem Przedpełskim w naszym salonie, oświadczył mi, że zajmę się projektowaniem strony internetowej, poświęconej reprezentacji mężczyzn. Nie tylko miałam ją edytować, ale przede wszystkim razem ze swoją przełożoną, Moniką Milewską, miałam zbierać materiały na temat siatkarzy. Uśmiechnęłam się lekko, zapinając zamek błyskawiczny. Moim zadaniem było głównie porządkować dane, ankiety i arkusze, wypełniane przez chłopaków. Zdawałam sobie sprawę, iż Monika najprawdopodobniej zwali wszystko na mnie, by potem popisać się wynikami. Milewska już taka była. Planowała zapewne poderwać któregoś z siatkarzy, „wejść w towarzystwo”, godnie reprezentować zarząd. Nie obchodziło mnie jednak to, co będzie. Byłam gotowa przejąć wszystkie obowiązki. Nie spodziewałam się spędzać każdej nocy w objęciach innego sportowca, to nie było w moim stylu.
         Zerwałam się z łóżka, usłyszawszy za oknem klakson samochodu. Wyjrzałam przez szybę. Na podjeździe stało srebrne BMW Moniki, a sama blondynka właśnie witała się z moim ojcem. Chwyciłam rączkę walizki i szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi.
- No, nareszcie. Chodź szybko, może uda się nam ominąć największe korki – powiedziała, muskając ustami mój policzek. Tata włożył bagaż do auta. Blondynka nerwowo zerknęła na zegarek, po czym usiadła za kierownicą.
- Zadzwoń, jak dojedziesz – powiedział, przytulając mnie na pożegnanie. – I koniecznie pozdrów Pawła, dawno się nie widzieliśmy.
- Zatora? – uniosłam brwi zdziwiona. – No tak, przecież on też jest w kadrze. Tak, koniecznie. Może namówię go, by wpadł kiedyś w wolnej chwili. O ile siatkarze znają pojęcie czasu wolnego.
- Cóż – zaśmiał się. – Chyba tak. Dobrze, idź już, Monika się denerwuje. Bezpiecznej drogi, kochanie.
- Cześć, tato – pocałowałam go w policzek, po czym szybko wsiadłam do samochodu. Zapięłam pasy i pomachałam mu jeszcze.
- Trochę ci zeszło – mruknęła Monika, wciskając pedał gazu. – Liczę, że będąc w pracy nie wykażesz takiego zaniedbania. Wystarczy, że pewnie się spóźnimy.
- Monika, rozumiem, nie przejmuj się tak. Wiesz, że jestem obowiązkowa i zawsze trzymam się terminów.
- Mam nadzieję. Jeśli podwinie ci się noga dopilnuję, żebyś więcej z nami nie pracowała. Rozumiemy się, mam nadzieję?
- Tak, wszystko jasne – burknęłam, zakładając słuchawki do uszu. Nie zamierzałam dłużej ciągnąć tej rozmowy. Obie ucieszyłyśmy się z tego faktu. Dalsza droga minęła nam w zupełnej ciszy.


* * *


- Kiedy można się ciebie spodziewać? – usłyszałem pytanie Zagumnego, gdy zmieniałem bieg.
- Już dojeżdżam, daj mi kilka minut – odparłem, płynnie skręcając w odpowiednim kierunku. – Zająłeś już pokój?
- Tak. Powiedz pani Asi, że bierzesz ze mną. Niezła lokacja, raptem drugie piętro.
- Na pewno lepiej, niż ostatnio – zaśmiałem się drętwo.
- Łukasz, wszystko okay? Coś nie tak z Magdą? – Paweł zawsze potrafił wyczuć, gdy coś było nie tak. Znowu trafił w sam środek tym pytaniem.
- Nie, stary. Ostatnio nic nie jest okay – przyznałem niechętnie, poprawiając słuchawkę w uchu. – Nie ważne, nie chcę o tym gadać. Teraz jesteśmy w pracy, sprawy prywatne spadają na dalszy plan. Do zobaczenia za niedługo – wcisnąłem odpowiedni przycisk na kierownicy i rozłączyłem się.
         To była prawda. Jeszcze przed tygodniem myślałem, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Miałem piękną narzeczoną, którą kochałem nad życie, pracę, która była moim hobby, przyjaciół, na których zawsze mogłem liczyć. Tyle planów na przyszłość. Ślub, nowy kontrakt z rosyjskim klubem. Nie sądziłem, że Magda nie będzie chciała łączyć ze mną tej przyszłości, że nagle zmieni zdanie i zerwie zaręczyny, cofnie przygotowania do ślubu, który miał się odbyć za pół roku. Nie tego się spodziewałem po osobie, którą znałem i kochałem od tak dawna. Szybko jednak przypomniałem sobie o celu podróży. Sprawnie zmieniłem bieg i zwiększyłem nieco prędkość. Zaczynało się zgrupowanie, moje zmartwienia musiały odejść w zapomnienie, jeśli chciałem znaleźć się w kadrze na Ligę Światową.


* * *


         Dojechawszy na miejsce kilka godzin później, wypakowałyśmy swoje bagaże. Ruszyłyśmy razem w kierunku budynku: ja ciągnąc za sobą jedną, ale większą walizkę, Monika zaś aż trzy, również sporych rozmiarów. Wewnątrz, drobna kobieta, siedząca za biurkiem w recepcji, spojrzała na nas znad okularów.
- Dwa pokoje na nazwiska Milewska, Wolska, z polecenia prezesa PZPS-u, pana Przedpełskiego – powiedziała chłodno Monika.
- A, tak, jest – odparła ta po chwili szukania czegoś w notesie. Kilka sekund później podała nam klucze. – Drugie piętro, na lewo. Numerki są z na zawieszce.
- Czy dotarł już trener Anastasi?
- Jeszcze nie, proszę pani.
- Proszę mnie zatem powiadomić, gdy tylko przyjedzie. Musimy omówić wszystkie sprawy odnośnie pracy – rzuciła spokojnie, po czym zgarnęła jeden z kluczy i ruszyła w kierunku schodów. Uśmiechnęłam się przepraszająco do recepcjonistki, która spojrzała na mnie ze współczuciem, po czym wzięłam swój klucz i poszłam za Milewską. Nagle usłyszałam hałas.
- Mówię ci, to Bartek. Wszędzie poznam silnik jego cudoo… - zawołał ktoś głośno, a chwilę później poczułam silne uderzenie. Przewróciłabym się, gdyby nie pociągnął mnie za rękę. – Przepraszam, nie…
- Paweł? – spojrzałam z niedowierzaniem na wysokiego chłopaka, po czym rzuciłam mu się na szyję. – Nie wierzę, cześć!
- Paula? Moja mała? Matko, co ty tu robisz? – zaśmiał się Zatorski, odwzajemniając uścisk. – Zaraz. Tylko nie mów, że to ty będziesz z nami pracować!
- Trafiłeś w sam środek, mistrzu – odsunęłam się nieznacznie, poprawiając torbę podróżną, która zwisała mi z ramienia.
- Ekhm… - no tak. Monika nie lubiła być niezauważana. Westchnęłam nieznacznie, poczym przedstawiłam jej siatkarza. – Monika, Paweł. Paweł, Monika. Moja przełożona, mój najlepszy przyjaciel.
- Znacie się? – uniosła brwi zdziwiona, podając mu rękę, którą libero uścisnął.
- Od dzieciństwa. Niemalże z jednej piaskownicy – odparł Paweł, obejmując mnie ramieniem. – Nie sądziłem, że spotkamy się w takich okolicznościach. Tyle lat…
- No widzisz – spojrzałam na niego, unosząc głowę. Zator nie należał to wielkoludów, jednak ze swoimi skromnymi 160 centymetrami i tak nie sięgałam mu wyżej, niż do połowy ramienia. Przeniosłam wzrok na nadal zaskoczoną Monikę. Jednak to mężczyzna za nią zainteresował mnie bardziej.  – Pablo, chyba kolega cię szuka.
- Ach, no tak – siatkarz pacnął dłonią w czoło. – Poliś, poznaj Piotrka Nowakowskiego, mojego dobrego kumpla. Piotrek, to Paulinka, moja najlepsza i najwierniejsza przyjaciółka.
- Tam, od razu naj – żachnęłam się, posyłając nieśmiały uśmiech w stronę środkowego. Ten, o dziwo, również odpowiedział tym samym.
- To trzeba zapisać w kalendarzu: Piotr się uśmiechnął! – Zator parsknął śmiechem.
- Nie chcę przerywać, ale skoro mamy tutaj takich silnych panów, to może pomogliby nam zanieść te bagaże na górę, hmm? – wtrąciła się Monika, zakładając ręce na piersi. Spojrzała znacząco na Nowakowskiego, ale ten zdawał się tego nie zauważyć.
- Chodź, Pipen. Może Andrea uzna to za trening i odpuści nam siłownię? – Paweł chwycił dwie walizki za rączki, po czym ruszył w stronę schodów. Blondyn jednak nic nie odpowiedział, tylko poszedł za kolegą. Chcąc nie chcąc, szłam za nimi razem z naburmuszoną Moniką. Chyba pierwszy raz zdarzyło się, by ktoś tak ostentacyjnie ją ignorował.
- To tutaj – mruknęłam pięć minut później, otwierając drzwi pokoju przed Pawłem.  – A ta nie jest moja, to już Moniki – rzuciłam widząc, że chce zostawić również i ogromną, różową walizę.
- Spakowałaś się tylko do jednej? – zdziwiony, niemal upuścił sobie jaskrawe paskudztwo na nogę.
- Za to obszernej – wzruszyłam ramionami.
- Tak… - podrapał się po głowie, a w pomieszczeniu zaległa cisza. – Dobra, lepiej jej to oddam, bo jeszcze wydrapie mi oczy.
- Znając jej charakter, jest to bardzo prawdopodobne. Gdzie jest twój pokój?
- Na drugim końcu korytarza, trzydziestka piątka. Trochę daleko, ale przecież nie przeszkodzi nam to w odwiedzinach? – uśmiechnął się lekko, po czym otworzył drzwi. – Ogarnij się trochę, czy co tam chcesz. Wpadnij potem, będziemy z Pitem u siebie. Mieliśmy co prawda wypatrywać Kurka, miał dojechać z bełchatowską ekipą pół godziny temu, ale pewnie znowu Magneto prowadzi, więc spóźnią się drugie tyle. Na razie, mała.
- Pa – odparłam, siadając na łóżku. Rozejrzałam się dookoła.
         Beżowe ściany, nieduża szafa, szerokie okno. Podeszłam do niego zaciekawiona. Wychodziło na parking, na którym pojawiało się coraz więcej samochodów. Z tej odległości trudno było poznać poszczególne twarze, więc nie skupiłam na nich specjalnie uwagi. Pod oknem stał nieduży stolik i krzesło. Uśmiechnęłam się blado na samą myśl, ile nocy przy nim zarwę, porządkując materiały i redagując wpisy na stronie internetowej, która również wymagała edycji.
         Podniosłam bordową walizkę, po czym ułożyłam ją na łóżku. Sprawnie rozpięłam zamek i opróżniła ją. Wiedziona starymi przyzwyczajeniami, posegregowałam ubrania i ułożyła je w szafie według kolejności ubierania. Pokrowiec z laptopem umieściłam obok stolika, zaś torbę zamknęłam i wsunęła pod łóżko. Zadowolona, chwyciłam kosmetyczkę, po czym otworzyłam sąsiednie drzwi. Prowadziły one do niewielkiej łazienki. Kabina prysznicowa, ubikacja, umywalka i nieduże lusterko nad nią. Wyposażenie skromne, zmniejszone do absolutnego minimum. Wyciągnęłam tubkę z pastą do zębów oraz szczoteczkę i włożyłam je do przygotowanego w tym celu pojemnika na toaletce. Na niewielkiej półce, przymocowanej do ściany nad muszlą klozetową, rozłożyłam resztę kosmetyków. Zwykle ograniczałam się do kremu nawilżającego, pomadki i tuszu do rzęs. Stwierdziłam jednak, że nie chce wyglądać jak szara myszka przy Monice – nawiasem mówiąc, jej stroju i tak nigdy by nie przebiła, więc zdecydowałam się też na czarny eyeliner w pisaku oraz niewielką paletkę cieni do powiek w kolorach beżu i brązu, które poleciła mi sprzedawczyni w drogerii. Nie sądziłam, że będę ich często używać, jednak zawsze warto było mieć kilka dodatków przy sobie.
         Wyszłam z łazienki i zasiadłam przy stoliku. Wyciągnęłam laptopa z pokrowca, otwarłam go i włączyłam. Na parapecie położyłam notesy, które zabrałam ze sobą, oraz komplet długopisów i zakreślaczy. Zamierzałam zabrać się za poprawianie strony, zanim zacznie się prawdziwe zgrupowanie. Zdawałam sobie sprawę, iż najprawdopodobniej później nie będę miała na to zbyt wiele czasu, gdyż całkowicie pochłonie mnie edycja tekstów i materiałów, które trzeba będzie opublikować.
         Moja praca nie była trudna. Miałam tylko uporządkować stronę, poukładać wszystkie zakładki i odnośniki, zadbać o grafikę i komfort przeglądania. Podczas zajęć na uczelni, a także kilka lat temu, w liceum, poświęcaliśmy na to tyle czasu, że teraz mogłam to robić niemal z zamkniętymi oczyma. Zajęło mi to rekordową liczbę zaledwie czterdziestu pięciu minut. Gdy skończyłam, utworzyłam na pulpicie kilka folderów, w których z czasem miały pojawić się wszystkie notatki i materiały. Zadowolona, wyłączyłam laptopa. Postanowiłam w końcu odwiedzić chłopaków. Zgarnęłam ze stolika nocnego komórkę i klucze do pokoju, po czym otworzyłam drzwi. Nie rozglądając się na boki, wyszłam na korytarz i kolejny raz tego dnia wpadłam na kogoś.
- Przepraszam, nie chciałam… - mruknęłam, zbierając się do wstania z ziemi.
- Nie, to ja. Jak zwykle się zamyśliłem – odpowiedział męski głos. Sekundę później ujrzałam wyciągniętą w moim kierunku rękę. Chwyciłam ją, a nieznajomy pociągnął mnie do góry, stawiając w pionie. – Wszystko okay?
- Tak, dzięki – odparłam, patrząc w górę, szukając twarzy mężczyzny. Niemal zapowietrzyłam się, napotykając niezwykłego koloru tęczówki, otoczone wachlarzem ciemnych rzęs. – Eee… Paulina.
- Łukasz – uśmiechnął się nieznacznie brunet, ściskając lekko moją dłoń, której jeszcze dotychczas nie puścił. – Chyba będziemy ze sobą pracować, zgadza się? Któryś z chłopaków coś wspominał. A twoja koleżanka zdążyła poznać połowę kadry – skrzywił się nieznacznie.
- Taak – zaczerwieniłam się znowu, przeklinając reakcję mojego organizmu. – To ja już może pójdę…
- Do zobaczenia na zebraniu, sąsiadko! – zawołał za mną, gdy szybkim krokiem niemal pobiegłam w kierunku pokoju Zatorskiego. Odwróciłam się zdziwiona patrząc, jak Żygadło znika za drzwiami swojego pokoju, który znajdował się obok mojego. Westchnęłam tylko. Nie zdążyłam nawet zapukać, gdy zostałam wciągnięta do środka przez przyjaciela.


* * *


         Kilka godzin później, wszyscy siedzieliśmy w sali konferencyjnej. Wbrew oczekiwaniom, wcale nie męczyło mnie to przydługawe spotkanie. Przemawiał głównie trener Anastasi, czasem krótką uwagę dorzucił Marcin Możdżonek, jako kapitan zespołu. Rozglądałam się ciekawie po twarzach zawodników. Wszyscy zdawali się być skupieni, jedynie Kurek z Jaroszem szturchali się non stop, czym doprowadzali do szewskiej pasji siedzącego obok Zagumnego. Uśmiechałam się kątem ust, patrząc na wygłupy pary przyjaciół. Wiedziałam, że przez najbliższe miesiące z pewnością nie będę się nudzić. Odnosiłam wrażenie, że chyba każdy z chłopaków choć trochę zatęsknił za tym rodzinnym klimatem, jaki sobie mimowolnie tworzyli, choć pewnie wielu z nich wolałoby leżeć do góry brzuchem i odpoczywać po ciężkim sezonie klubowym.
         Moją uwagę zwrócił Łukasz Żygadło. Jeszcze przed niespełna dwiema godzinami, gdy wpadliśmy na siebie, zdawał się być pogodnym mężczyzną, wolnym od zmartwień. Teraz jednak siedział spokojnie, patrząc gdzieś przed siebie, jakby nie myśląc o słowach Andrei. W konkursie na największy spokój ducha mógł konkurować chyba tylko z Nowakowskim i Winiarskim, choć ten ostatni po prostu zasypiał. Przeniosłam jednak wzrok na rozgrywającego. Wyróżniał się ostrymi rysami twarzy, uwydatnioną linią szczęki. Miał na sobie czerwoną koszulkę z białym napisem „POLSKA”, która doskonale pasowała do jego ciemnych włosów. Siedział z założonymi na piersi rękoma. Nie wyglądał na znudzonego, ale też nie angażował się w spotkanie. Wciągnęłam nerwowo powietrze, kiedy nagle spojrzał na mnie. Speszona odwróciłam wzrok, co siedzący niedaleko mnie Bartman skomentował krótkim prychnięciem. Poirytowana wbiłam w niego spojrzenie, aż ten nie odpuścił. Nie zauważyłam nawet, kiedy zajmująca krzesło obok Monika wstała.
- Witam was wszystkich serdecznie – zaczęła spokojnym, acz niepozbawionym słodyczy głosem. – Jak powiedział trener Anastasi, mamy za zadanie utworzyć o was stronę internetową, więc spędzimy ze sobą trochę czasu. Zapewniam was, iż mimo tego, że jesteśmy kobietami, znamy się na swojej pracy. Nazywam się Monika Milewska i to ja będę spędzać z wami najwięcej czasu.
- Ja tam nie będę narzekać – stwierdził Bartman, puszczając oko do blondynki. Ta odwzajemniła gest, przenosząc ciężar ciała na drugą nogę.
- Oczywiście będziecie mieli wgląd do materiałów, zanim te znajdą się na stronie – wtrąciłam, nie mogąc patrzeć na chemię działającą między Milewską a Zbyszkiem. Skrzywiłam się lekko. – Postaramy się tak spełniać swoje obowiązki, by nie włazić wam na głowy, ani nie przeszkadzać wam w treningach.
- Coś mi się wydaje, że będzie to czasem niemożliwe – mruknął Zatorski, patrząc to na Monikę, to na mnie, z iskierką rozbawienia w oczach. Tym stwierdzeniem nieco rozładował atmosferę, zaś sama blondynka spojrzała na naszą dwójkę, zaciskając usta w wąską linię.
         Poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Przesunęłam spojrzenie po całej sali, aż nie natrafiłam na Łukasza. Chyba pierwszy raz od rozpoczęcia zebrania uśmiechnął się lekko, na co odpowiedziałam mu tym samym.



Oto przybywam z pierwszym rozdziałem. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Jak zauważyłam w trakcie pisania, historia ta będzie należała raczej do tych "dłuższych" - rozdziały są dość obszerne, gdyż mam masę materiału do upchania w zaledwie pięciu postach. Liczę jednak na to, że projekt się uda i nie będzie to wyglądało na wymuszone.
Wiem, że czas akcji jest dość odległy, co widać zwłaszcza w składzie i kadrze trenerskiej reprezentacji. Prawda jest taka, że miałam utworzyć z tego opowiadanie, które publikowałabym po zakończeniu Bądź. Stwierdziłam jednak, że chyba nie potrafię już pisać długich historii i skupię się na tych krótszych partach.
Sądzę, że kolejny rozdział pojawi się za ok. tydzień, półtora. Pisanie idzie całkiem nieźle, ale staram się więcej uwagi poświęcać na kreowaniu charakterów i zachowań poszczególnych postaci. Mam nadzieję, że się poprawię :)
Pozdrawiam serdecznie,
Wasza Anna. 

6 komentarzy:

  1. Melduję się :) Taaaaki długi, jestem zachwycona ;)
    Ostatnio tak jakoś nasłuchałam się o Łukaszu, że i ja dostrzegam jego urodę :) Niewątpliwie górna półka, dojrzały mężczyzna z życiem w rozsypce. Chyba w takiej sytuacji przyda mu się ktoś do poukładania tego. Zobaczymy, jak im pójdzie przejście od zerkania do rozmowy :)
    Zbigniew to chyba zazdrosny, że na niego się Paula nie rzuciła od razu :P Niech nie upada tak nisko i nie tyka Moniki :P
    Zati najlepszy :D a nie, sorry, Piciak najlepszy <3 Będę uwielbiała każdego, kto potraktuje odpowiednio Monikę ;P
    Także, nie zachęcaj mnie opowieściami tylko dawaj kolejny i pisz więcej i więcej :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem i ja! I nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że będzie tutaj Łukasz w swojej własnej, wspaniałej osobie! I na dodatek tutaj mamy jego w momencie, cóż niezbyt łatwym, więc będzie się na pewno działo! Ale Moniki to ja chyba jakoś nie polubię, oj nie!

    Kochana, jest naprawdę super! I już nie mogę się doczekać kolejnego odcinka ;) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem i ja i mam nadzieję, że teraz blogspot nie usunie mojego komentarza. A więc kochana nawet nie wiesz jak się cieszę, że będzie tutaj Łukasz w swojej wspaniałej, przystojnej osobie. Do tego mamy go w momencie, cóż niezbyt ciekawym dla niego samego, a więc podejrzewam, że będzie z pewnością się działo.

    Ale Moniki to coś mi się zdaję, że ja nie polubię. Jakoś tak jest dla mnie bardzo podejrzana i też
    pewnie zagmatwa Paulinie życie.

    Kochana, wierz mi jest super i idealnie w każdym calu. Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mundial, Mundial ale dotarłam z komentarzem i ja. nawet sobie nie wyobrażasz jak ja lubię Łukasza Ż. Sama mam ochotę coś o nim skrobnąć, ale na razie pomysłu konkretnego na jego osobę brak.
    Co do naszej bohaterki, to kurde zawsze tak jest, że jak masz już pracę marzeń, to musi się zjawić ktoś, kto ci tą przyjemność będzie zakłucał. Ja już mam ochotę wydrapać tej Monice oczy. Może ona i jest kompetentna, ale wredna jest podwójnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja lubię Twoje pisanie. Ta historia również zapowiada się wspaniale <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Boli mnie to, że byłą narzeczoną Łukasza jest niejaka Magda, bo ja jestem Magda i mam do Łukasza niesamowitą słabość... Ale dam sobie z tym radę. Rozdział super, strasznie mi się podobał, bo lubię czytać historię dziewczyn zagubionych w spalskich lasach. Informuj mnie o następnych, będę wdzięczna! I jestem niesamowicie ciekawa, co przygotowałaś dla Pauli i Łukasza :)
    |brave-soldiers|

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Lady Spark