Pożyczona po raz trzeci

     Śniło mi się morze i fale, rytmicznie obijające się o mój materac. Kołysałam się w górę i w dół, leniwie mrucząc pod nosem. Było mi ciepło, miękko, po prostu dobrze. Nagle jednak poczułam ucisk na brzuchu. Spanikowana poruszyłam się nerwowo, prawie wpadając do wody. Obudziłam się, otwierając szeroko oczy. Szybko jednak je przymknęłam, gdy oślepiło mnie słońce wpadające do pokoju przez ogromne okno. Jęknęłam, chcąc przewrócić się na drugi bok. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zamiast na kołdrę trafiłam na coś ciepłego i poruszającego się.
- O matko! - krzyknęłam, dostrzegając Ivana, który ciasno obejmował mnie w pasie ramieniem. Leżałam z nim twarzą w twarz, czując jego oddech na swoim policzku.
- Jesteś taka kochana - wymruczał siatkarz, a ja nie wiedziałam czy przez sen czy naprawdę.
- Emm.. Ivan? - starałam się uspokoić oddech, jednak bliskość jego ciała skutecznie mnie rozpraszała. Czułam pod palcami napięte mięśnie jego ramion.
- Wiem, że ci się podobało - zaczął nagle błądzić dłonią po moich plecach.
- Ale przecież my nie... - jęknęłam, kiedy zatrzymał ją na moim udzie. Zadrżałam lekko, i choć podobał mi się jego palący dotyk, to jednak gdzieś w głębi wiedziałam, że nie mogę się na to zgodzić.
- Co? - otworzył oczy i zamrugał gwałtownie. - Co my?
- O, obudziłeś się - mruknęłam z irytacją. Również dlatego, że nagle cofnął swoją rękę, a mnie wcale to nie ucieszyło.
- Przepraszam, coś mi się śniło. Mówiłem coś przez sen? - Uważnie obserwował moją twarz.
- Ivan - spojrzałam na niego, otwierając szerzej oczy. - Śniło ci się, że my..? Ze sobą..?
- Co? Proszę cię - roześmiał się. - Nie z tobą. Była piękną zielonooką brunetką z długimi nogami i przyszła do mnie po autograf... - rozmarzył się.
- Aha, brunetka - wywróciłam oczami. Chciałam wyplątać się z jego uścisku, ale sprawnie mi to utrudniał. - Ja ci jej nie zastąpię.
- To takie słodkie, że jesteś zazdrosna - blondyn trącił mój nos.
- O ciebie nie można być zazdrosnym. To wręcz.. boli - skrzywiłam się teatralnie.
- Gdyby nam się kiedyś przydarzyło małe tête à tête, to uwierz, nie mówiłabyś, że boli - odparł niskim tonem z szerokim uśmiechem.
- Bolałby mnie żołądek, bo od samej myśli na twój temat robi mi się niedobrze - odepchnęłam go i wstałam z łóżka. Podeszłam do drzwi na balkon i otworzyłam je.
- Kochanie, bo się zaziębisz - powiedział głośno.
- Przynajmniej będę miała pewność, że się do mnie nie zbliżysz, żeby potem nie zarazić swojej długonogiej - prychnęłam, poprawiając ramiączko koszulki, które zsunęło mi się z ramienia.
- Nieźle wczułaś się w rolę - mruknął do mojego ucha, podchodząc bliżej. - Albo chciałabyś być na jej miejscu.
- Ależ Ivs - uśmiechnęłam się kokietująco, muskając palcami jego nagi tors. Nie wiem, czy to podmuch wiatru, czy mój dotyk sprawił, że zadrżał lekko. Stanęłam na palcach, znajdując się kilka centymetrów od jego twarzy. Oblizałam prowokacyjnie wargi, na które on przeniósł swoje spojrzenie. - Jesteś taki naiwny.
- Doprawdy? - zetknął minimalnie nasze usta. - To nie mi łomocze serce.
- To nie mnie coś zaraz wyskoczy ze spodni - szepnęłam prosto w jego wargi, lekko oddając pocałunek.
Chyba zamierzał mnie przycisnąć do parapetu, ale przeszkodził mu szczęk drzwi. Oboje wpatrywaliśmy się w przybysza z lekkim zażenowaniem.
- Och, chyba wam przeszkodziłam. Przepraszam złotka, ale śniadanie już na stole. Na czułości zawsze znajdziecie czas - uśmiechnęła się porozumiewawczo Giovanna.
- Jesteś głodny, Ivi? - mruknęłam, ponownie przybliżając swoją twarz do niego. Jednak gdy przymierzał się do pocałowania mnie, sprawnie go wyminęłam. - Chodź, nie każmy babci czekać.


* * *


- Nie smaruj tak grubo masłem, bo cię przez próg nie przeniosę - siatkarz dźgnął mnie w bok.
- Nie wpieprzaj tyle, bo do ataku nie wyskoczysz - pokazałam mu język i ugryzłam kawałek przygotowanej właśnie kanapki.
- Spalimy w nocy, słoneczko - miałam ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy. Uwielbiał mnie prowokować, gdy nie mogłam nic zrobić.
- Chyba ty, skarbie. Jak tam twoja ręka tenisisty? - szepnęłam mu do ucha, przez co biedak zakrztusił się kawą.
- Nie praktykuję, odkąd mam taką wspaniałą kobietę - nieznacznie musnął moje kolano, za co zgromiłam go wzrokiem.
- We śnie - zauważyłam, strącając jego dłoń, która niebezpiecznie sunęła w górę mojego uda. - Ze swoją zielonooką brunetką.
- Nie martw się, Bianco, bijesz wszystkie jego poprzednie panienki na głowę. A musisz wiedzieć, że Ivanek to straszny babiarz - babcia posłała nam szeroki uśmiech znad stołu.
- Ależ babciu!
- Nie dramatyzuj. Niech dziewczyna wie, co bierze. Nie kupuje się kota w worku.
- Sądzę, że znam Ivana dość dobrze i jestem świadoma jego... uczuć do każdej kobiety, stąpającej po Maceracie - uśmiechnęłam się ironicznie i wypiłam łyk herbaty.
- Żeby tylko w Maceracie - zachichotała staruszka, a przyjmujący jakby stał się dwa razy mniejszy.
- Ivan, skarbie - pocieszająco cmoknęłam go w policzek. - Nie martw się. Ja cię kocham z całym tym... bagażem doświadczeń.
- Urocze z was gołąbeczki. Ja nie wiem, gdzie ty znalazłeś taką porządną dziewczynę. Na pewno nie w tych klubach z rozpustą, po których się szlajasz - kobieta chyba uwielbiała dogryzać wnusiowi. To było takie urocze.
- Szczerze, to nawet nie pamiętam, jak się poznaliśmy - zmarszczyłam brwi, szukając tego zdarzenia w pamięci. Ja naprawdę o tym zapomniałam, a co dopiero żeby na szybko wymyślać wersję dla rodziny. Nagle przyjaźń z Zaycewem wydała mi się być czymś oczywistym, jakby istniała od zawsze. - Nie uratowałam ci przypadkiem tyłka przed jakąś zbzikowaną fanką?
- Chyba tak. Pamiętam, że podeszłaś, wzięłaś mnie za rękę i rzuciłaś tekstem: tęskniłam kochanie - uśmiechnął się blondyn, przyłączając się do tego przedstawienia.
- A ty przyciągnąłeś mnie do swojego boku, wyprowadziłeś z sali i zapytałeś, czy tak samo powitam cię na naszej randce, na którą pójdziemy - odwzajemniłam uśmiech i ścisnęłam mocniej jego dłoń.
     Czyż to nie była idealna historia? Chyba naprawdę chciałabym, żeby mi się przydarzyła. Ivan był moim przyjacielem, ale... Miał kolegów, prawda? Każdy mógłby stać się dla mnie tym kimś. Tylko jakoś na razie nikogo innego nie widziałam w tej wizji, prócz niebieskookiego.
- Mamy jakieś plany na dzisiaj? - otrząsnęłam się z zamyślenia, puszczając rękę siatkarza. - Chętnie zobaczyłabym miasto, jeśli to nie problem.
- No, Ivan, siedzisz jak ta dupa wołowa. Oprowadź ukochaną, jak należy, po rodzinnych stronach.
- Tylko nie marudź, kochanie. Spalisz tą masę jedzenia, którą pochłonąłeś i w nocy nie będziesz musiał się tym martwić - uśmiechnęłam się do niego zawadiacko, a on tylko szturchnął mnie w ramię, wyrywając się z dziwnego letargu. Wcześniej wpatrywał się we mnie nieodgadnionym wzrokiem.
- Jesteś słodka, kiedy się tak o mnie martwisz - odparł, podając mi torebkę.
- O ciebie zawsze, Ivi - mrugnęłam do niego rozbawiona, po czym wstałam od stołu i podziękowawszy za śniadanie odeszłam, ciągnąć za sobą siatkarza.


* * *


- Obiad domowy czy na mieście? - spytałam zamyślonego chłopaka obok mnie.
- Naprawdę chcesz wracać tak szybko do tego wariatkowa? - uniósł brwi, na co zaśmiałam się lekko. - Chodź, znam fajną knajpkę niedaleko. Serwują tam niesamowitą paellę!
- Ty chyba jesteś wszystkożerny, Ivs - trąciłam go w ramię, na co on tylko chwycił mnie za dłoń i pocałował ją. Spojrzałam na niego zaskoczona. - I wariujesz. Nie wiem tylko, czy to wina słońca, czy pustego żołądka.
- Tylko i wyłącznie twoja wina - czarował mnie.
- Jak zwykle przesadzasz - zaczerwieniłam się dodatkowo, czując jego palce na swoim policzku. Uciekłam wzrokiem gdzieś w bok, jednak on musnął moją brodę, zmuszając do spojrzenia na niego.
- Tak dobrze ci poszło z oczarowaniem mojej rodziny, że chyba ja też wpadłem w twoje sidła.
- Proszę, nie żartuj sobie ze mnie - szepnęłam, zaskoczona tym, co ujrzałam w jego oczach. On.. mówił prawdę..? Nie!
- Nie znałem cię od tej strony, naprawdę - przyznał, ciągle świdrując mnie spojrzeniem.
- Bo zawsze traktowałeś mnie jak koleżankę - stwierdziłam, zakładając pasmo włosów za ucho. - I doskonale wiem, że gdybyśmy rzeczywiście poznali się tak, jak to przedstawiliśmy twojej rodzinie, to nie skończyłoby się to wcale tak samo.
- Myślisz, że to błąd? Nasza sytuacja? Gdybyś była jedną z moich dziewczyn, to nie doceniłbym cię tak bardzo - wyznał szczerze, powodując u mnie jeszcze większe zdenerwowanie.
- Czasem mam wrażenie, że w ogóle nie doceniasz - odparłam, chwytając ręką serwetkę, byleby jakoś zająć drżące palce. - Jakbyś zapominał, że też jestem dziewczyną i słuchanie o twoich podbojach może być dla mnie niezręczne.
- Bianca... Dlaczego nic nie mówiłaś? Ogarnąłbym się. Wystarczające, że mam u ciebie okropną opinię, po wszystkich tych wszystkich miłostkach.
- Nie mówiłam? - prychnęłam. - Pamiętasz wieczór, kiedy opatrywałam ci łuk brwiowy po tym, jak Mathilde rzuciła w ciebie butem? Albo, kiedy przykładałeś paczkę z mrożonymi warzywami do sinego policzka po uderzeniu tej bokserki, Jackie? Albo jak Jasmine rzuciła w ciebie doniczką, bo uciekałeś nad ranem z jej mieszkania? Mam wymieniać dalej? - widziałam jego skrzywiony wyraz twarzy. - Za każdym razem mówiłam ci, żebyś z tym skończył, bo to nie fair. A kiedy mówiłam, że przecież ja też jestem kobietą i czy wobec mnie też byś się tak zachował, to ty wszystko spłycałeś jednym zdaniem "nas nic nie łączy".
- Chodziło o to, że nie łóżko. Przecież od ciebie nie musiałem uciekać. Wręcz przeciwnie, to do ciebie zawsze przychodziłem po wszystkim - tłumaczył, ze zmartwioną miną. Tak bardzo chciał się wybielić w moich oczach? Tylko po co?
- No właśnie, Ivan. Po wszystkim. Zupełnie tak jakbyś chciał się pochwalić, ile zaliczyłeś, jak bardzo dobra była, ile ci dała.
- Ty nie jesteś jak one, bo masz wyższe ambicje. Przecież nie chciałabyś takiego lovelasa. Kochanie, zasługujesz na kogoś lepszego - pogładził czule moją dłoń na stoliku. Zabrzmiało to trochę smutno w jego ustach. Nie uśmiechnął się, a przynajmniej nie od razu.
- Czasem nasze wybory są sprzeczne z tym, co sądzą inni - głos lekko mi zadrżał, a Ivan otworzył usta zdumiony. Nic jednak nie powiedział, a ja wiedziałam, że to koniec tematu. Nie byłam pewna, czy chciałam go dłużej ciągnąć. Gdzieś w sobie poczułam nieodpartą chęć zaprzeczenia jego słowom, co tak mnie zaskoczyło, że niemal się zapowietrzyłam.
- To, że nie trafiłaś do moje łóżka oznacza, że musisz być wyjątkowa - odparł całkiem poważnie. - Chciałbym... - zaczął, po chwili urywając. Pochylał się nad stołem w moją stronę, a ja tylko wpatrywałam się w niego z wielkimi oczami. To nie to, co myślę, prawda?
- Ivan? - szepnęłam, czując jego gorący oddech na policzku. Usta siatkarza powoli zbliżały się do moich. Wstrzymałam oddech czekając na rozwój wydarzeń. I już-już był tak blisko, kiedy nagle usłyszeliśmy dźwięk jego komórki. Blondyn westchnął, po czym usiadł na krześle i wyciągnął z kieszeni telefon.
- Tak? - rzucił, a ja odwróciłam wzrok, jednak nadal czułam jego spojrzenie na sobie.
     Zastanawiałam się, jak mogłam dopuścić, byśmy się do siebie tak bardzo zbliżyli. Sądziłam, że wyświadczę mu tą jedną przysługę i koniec. Przecież nie raz przeszło mi przez myśl, żeby od niego uciec, uwolnić się. Jednak zawsze słyszałam cichy głos w mojej głowie pytający, czy naprawdę tego chcę. Wtedy denerwowało mnie to, a teraz... Teraz uświadomiłam sobie, że ja po prostu nie wyobrażam sobie życia bez tego wariata. Że moja codzienność stałaby się szara i nijaka.
- Musimy wracać? - zapytałam, upijając łyk soku ze szklanki. Przez tych kilka minut zdążyłam nieco ochłonąć, jednak moje policzki wciąż pozostawały czerwone.
- Z teściową nie wygrasz - uśmiechnął się przeciągle.
- Wystarczyło "z mamą". Przecież formalnie ona nigdy nie zostanie moją teściową - zauważyłam, wpatrując się w paznokcie. Robiłam wszystko, byle tylko nie spojrzeć mu w oczy.
- Muszę się wczuwać cały czas, żeby potem mi się coś nie wymsknęło. Zresztą one i tak już ci na oko szyją suknię ślubną.
- Czeka nas dzisiaj coś ciekawego, że tak się śpieszymy? - za wszelką cenę chciałam zmienić temat.
- Z moją rodziną same ciekawe rzeczy. Rodzinna imprezka - odparł spokojnym tonem, a ja mało nie spadłam z krzesła.
- Nie mówiłeś, że mam oszukiwać kogoś jeszcze poza twoimi rodzicami i babcią - rzuciłam poirytowana, wstając od stolika. Ivan pospiesznie rzucił blat kilka banknotów, po czym wybiegł za mną.
- Bianca, zaczekaj. Przecież to raptem kilka osób. Świetnie ci idzie. To nie zbrodnia - przekonywał drepcząc za mną.
- Nie podoba mi się to, Ivan - odwróciłam się twarzą do niego, przez co prawie na mnie wpadł. Zrobiłam krok do tyłu, by zachować dystans. - Jak długo musimy tam być? Mam się nastawiać na kolejne wścibskie ciotki?
- Nie musimy siedzieć do wieczora. Przepraszam, ale skoro się zgodziłaś, to myślałem, że liczysz się z różnymi sytuacjami - zrobił bezradną minę.
- Byłam przekonana, że jestem ci tylko potrzebna po to, żeby twoja babcia i mama się odczepiły.
- Bo tak było - zaczął, ale widząc moje spojrzenie, natychmiast się zreflektował. - Doceniam twoje poświęcenie. Wiem, że robisz to dla mnie, a ja cię wykorzystuję.
- Nie mam pojęcia, jak mi się odwdzięczysz - westchnęłam po chwili, po czym pociągnęłam go w kierunku samochodu.


* * *


- Nie, jeszcze nie ustaliliśmy daty ślubu - uśmiechnęłam się kolejny raz, choć jeszcze przed sekundą myślałam, że to niemożliwe. Kiwnęłam głową do jednej z ciotek, po czym uciekłam najszybciej jak mogłam. - Przepraszam, chyba babcia Giovanna mnie woła.
- Świetny wybieg - mrugnęła do mnie staruszka.
- Nie widziała pani gdzieś Ivana? Zniknął mi po czwartym toaście - zapytałam, rozglądając się w tłumie ludzi. Nigdzie jednak nie widziałam siatkarza.
- Pewnie poszedł do barku po alkohol. Nie martw się, nie ucieknie od ciebie.
- Nie jestem tego taka pewna - mruknęłam, w końcu go odnajdując. Stał przy drzwiach z jakąś kobietą. Wzięłam ją jednak jako jedną z kuzynek, których miał od groma. - Jest tam. Wie pani, z kim rozmawia?
- Aaa... Nikt ważny. Alessia, była dziewczyna. Jest stąd, więc musiała się skądś dowiedzieć o naszym przyjęciu. Jak darmowe jedzenie, to wszyscy.
- Była dziewczyna? - uniosłam brwi zaciekawiona, jednocześnie powstrzymując śmiech. Gia miała wyjątkowe poczucie humoru. - Ivan nie wspominał mi o żadnej. Poza tymi z Maceraty oczywiście.
- Bo to jego ostatnia normalna, znaczy wiesz, przed skakaniem na różne kwiatki i przed bohomazami na głowie. Miał taką śliczną grzyweczkę - rozmarzyła się kobieta.
- Więc dlaczego się rozstali? Nie rozumiem - zmarszczyłam czoło, usiłując doszukać się w postawie Ivana czegoś, co mogłoby mi pomóc w rozszyfrowaniu, kim naprawdę jest dla niego Alessia.
- Jak to dlaczego? Młode siksy latają za tym, który ma większą kasę. Zostawiła go dla jego kolegi z bogatym tatusiem. Naprawdę, złotko, nie musisz się tym zamartwiać. Teraz, kiedy cię poznałam, już ja go ustawię - spojrzała z odrazą w stronę dziewczyny. - Aaa, mam jeszcze jedno nurtujące pytanko.
- Nie wierzę, że mogła mu coś takiego zrobić - pokręciłam głową, jednak słysząc ostatnie pytanie kobiety, spojrzałam na nią zainteresowana. - Postaram się szczerze odpowiedzieć.
- Tak między nami kobietami. Przecież te panienki jakoś musiał poderwać, a na pewno nie na te żelowe jeżozwierze, więc chyba tak się pchały do jego łóżka, bo miał niezły argument? - wpatrywała się we mnie wyczekująco, a ja nie wiedziałam, czy się roześmiać czy rozpłakać.
- Pyta pani o wielkość jego...? - jęknęłam cicho, kompletnie nie wiedząc, jak odpowiedzieć na to niezręczne pytanie. Nagle koło mnie pojawił się Ivan, który objął mnie w pasie i pocałował w policzek.
- Dobrze się czujesz, kochanie? Jesteś strasznie blada.
- Mogłeś się zjawić minutkę później. My tu rozmawiamy na poważne kobiece tematy. Wstydź się - trzepnęła go przez ramię.
- Zatem, wybaczysz babciu, ale my już pójdziemy - uściskał kobietę.
- A może ona jest w ciąży, co?
- Oczywiście, że nie! - zawołałam, patrząc na nią przerażona.
- Już spokojnie, moje kochane panie. Dobranoc - kiwnął w stronę zgromadzonych, prowadząc mnie za ramię do wyjścia.
- Chyba wyszłam na niezłą wariatkę - jęknęłam, kiedy zamknęły się za nami drzwi.
- Co ty, to babcia zawsze wyskakuje z szalonymi pomysłami. Nie martw się. Typowe, że marzą o ślubie i wnukach – chwycił moją dłoń, a ja o dziwo nie miałam nic przeciwko.
- Nie wiedziałam kompletnie, co jej powiedzieć - odparłam bezradna. - Wiesz, że zapytała mnie o rozmiar twojego przyrodzenia?
- Słucham? - spytał, wybuchając jednocześnie śmiechem. - Dlatego miałaś taką minę.
- A jaką ty miałbyś na moim miejscu? - spojrzałam na niego z wyrzutem, jednak jego wyraz twarzy zupełnie mnie rozbroił, więc parsknęłam śmiechem. - Widziałam cię z jakąś kobietą... Gia mówiła, że to twoja była dziewczyna.
- Moja czujna zazdrośnica - niespodziewanie cmoknął mnie w policzek. - Nie wiedziałem, że będzie. Chyba nikt nie wiedział. Głupio by było udawać, że jej nie widzę.
- Nie usłyszałam o niej zbyt wiele pozytywnych uwag - zauważyłam, patrząc na niego wyczekująco.
- Naprawdę ci muszę o tym opowiadać? - jęknął rozpaczliwie. - Nie chciałbym mieć z nią żadnej styczności, nawet w łóżku.
- To chyba coś poważnego... - mruknęłam pod nosem. - Nie będę więc pytać. Tak właściwie, to gdzie mnie prowadzisz? Strasznie tu stromo, nie chcę skręcić kostki w tych szpilkach.
- Ja też bym tego nie chciał, bo pięknie w nich wyglądasz - powiedział i chwycił mnie w pasie. Po chwili spoczywałam na jego rękach i tak razem pokonywaliśmy kolejne stopnie.
- Tylko spróbuj mnie upuścić! - pisnęłam, kiedy mocniej mną zakołysał. Opierając głowę o jego klatkę piersiową czułam, jak trzęsie się ze śmiechu. Zamknęłam oczy i wdychałam niesamowity zapach jego perfum. Nie zauważyłam, kiedy zatrzymaliśmy się, a on postawił mnie na ziemi. Niepewnie rozejrzałam się dookoła i mimowolnie westchnęłam, widząc oświetloną panoramę miasta.
- Tu jest... niesamowicie - szepnęłam, a on zadowolony stanął za moimi plecami i objął mnie, splatając palce z moimi na brzuchu.
- A tak marudziłaś - mruknął. - Jest zamek i jestem ja, twój książę – zażartował.
- A propos księcia... - nagle przypomniałam sobie o czymś i poczułam, że muszę mu to powiedzieć, choć całe zdarzenie było tak żenujące, że nie chciałam do niego wracać, zwłaszcza, jeśli chodziło o Zaycewa. Usiadłam na murku i pociągnęłam go za sobą. - Pamiętasz Marcello? Mówiłam ci o nim niedawno...
- Co z tym twoim pożal się Boże giermkiem?
- Właściwie... - zawahałam się przez chwilę. - To on nigdy nie był mój.
- Jak to? Zostawił cię? - zmartwił się.
- Nie jestem pewna, czy miał co zostawiać. Między nami właściwie nic nie było - urwałam. - Po prostu chciałam, żebyś pomyślał, że ja też mam się z kim umawiać.
- Przepraszam - pogładził dłonią moje włosy.
- To raczej ja powinnam - mruknęłam, wtulając się w niego. Z zaskoczeniem odkryłam, że w końcu czuję się bezpiecznie. - Po tym wszystkim trochę zaczynam wierzyć w to, że pojawi się ten jeden jedyny.
- Sprawiałem ci przykrość tymi opowiastkami. Uwierz, lepiej być samemu, niż trafić na mnie - próbował mnie rozweselić. - Oczywiście, że się pojawi.
- Nie sądziłam, że to powiem, ale jesteś bardzo krytyczny wobec siebie. Jesteś dobry, Ivan. Może zbyt często zmieniasz dziewczyny, ale i tak jesteś dobry.
- Naprawdę tak myślisz? To ty jesteś dobra, aż za dobra dla mnie - ciepło się uśmiechał.
- Oczywiście, że tak – odparłam, mocno ściskając jego rękę. - Czasem zastanawiam się, czy nie prowadzisz takiego życia, bo...
- Bo się boję? - przerwał mi, a ja niepewnie kiwnęłam okiem. Przyjmujący westchnął cicho. Dopiero teraz naprawdę zobaczyłam, jaki jest. - To był mój sposób na codzienność. Nienawidzę monotonni, ciągłych treningów, po których miałem siłę tylko doczołgać się do łóżka. Brzydki zwyczaj umawiania się z każdą kobietą w mieście był jakimś urozmaiceniem. Wiem, jak to teraz brzmi i nic mnie nie usprawiedliwia. Problem w tym, że ja chyba nie mam tego kogoś, tej motywacji do zmiany.
- Przecież wiesz, że zawsze jestem z tobą – powiedziałam pewnie, kładąc dłonie na jego twarzy i zmuszając tym samym do spojrzenia na mnie. - Cokolwiek by się nie stało, zawsze możesz do mnie przyjść. Jasne, to nie jest najlepsze na świecie, wysłuchiwać o kolejnych podbojach. Ale jeśli rozmowa ci pomaga, to drzwi do mojego mieszkania zawsze są dla ciebie otwarte.
- Nie chcę, żebyś... - zaczął, ale przerwałam mu.
- Nie myśl tyle – mruknęłam i pocałowałam go.
    Zaskoczony nie poruszał się przez chwilę. Miałam ochotę parsknąć śmiechem na samą myśl o minie, jaką pewnie teraz miał. Ja sama nie spodziewałam się, że będziemy razem siedzieć na wzgórzu, obserwując panoramę miasteczka w środku nocy. Pierwszy raz od dawna czułam się naprawdę szczęśliwa, nie przejmowałam się opiniami innych, byłam ponad nimi. Tutaj byliśmy sami, daleko od rodziny i problemów. Po chwili jednak zaniepokoiła mnie myśl, że przecież on może wcale tego nie chce. Już miałam się od niego odsunąć, kiedy nagle wplótł palce w moje włosy i przyciągnął mnie do siebie, mrucząc moje imię. Objęłam go za szyję, a on sunął dłońmi wzdłuż moich pleców. Sprawnie przeniósł mnie na swoje kolana i oparł się wygodnie o mur, nie przerywając pocałunku.
     Mruknęłam, kiedy przygryzł moją wargę. Uda piekły mnie od jego dotyku, a biodra znajdowały się niebezpiecznie blisko jego krocza. Przytrzymywał mnie silnymi dłońmi, muskając ustami moją szyję. Czułam jego gorący oddech na skórze i zadrżałam lekko. Kiedy oderwał się ode mnie na chwilę, na nasze twarze spadły pierwsze krople deszczu.
- Chyba powinniśmy iść – wyszeptałam, nie mogąc oderwać spojrzenia od jego pociemniałych oczu. Uśmiechnął się chłopięco, po czym pocałował mnie krótko i wstał, wciąż trzymając mnie na rękach.
- Nie skończyliśmy tematu – wymruczał mi do ucha, a ja oblałam się rumieńcem.


* * *


     Kiedy weszliśmy do naszej sypialni, wszystko się zmieniło. Z mojej strony. Ivan patrzył na mnie z iskierkami w oczach i gdy tylko zamknęliśmy za sobą drzwi, przycisnął mnie do nich i wpił się w moje usta. Zaskoczona wciągnęłam nerwowo powietrze, po czym położyłam dłonie na jego torsie, chcąc go od siebie odepchnąć. On jednak zablokował mi drogę kolanem, muskając językiem wargi. Po kilku minutach, które dla mnie zdawały się trwać wieczność, udało mi się od niego odsunąć.
- Ugryzłeś mnie – powiedziałam, lekko zachrypniętym głosem. Odchrząknęłam szybko i podeszłam do szafy, byle tylko znaleźć się jak najdalej od niego.
- Wcześniej ci to nie przeszkadzało – zauważył, obejmując mnie w pasie.
- Ivan, my nie możemy... - westchnęłam, pocierając brwi palcami. Wyplątałam się z jego uścisku i dość nieporadnie usiłowałam rozpiąć zamek sukienki. Rozbawiony zrobił to za mnie jednym sprawnym ruchem, całując delikatnie mój kark.
- Coś się zmieniło? - zapytał, zaplatając ręce na piersi. Spojrzałam na niego niepewnie. Mokra koszula jeszcze bardziej opinała się i podkreślała mięśnie jego ramion i brzucha. Westchnęłam, chowając twarz w materiale piżamy. W końcu ruszyłam w stronę łazienki.
- Bianca?
- Nie chcę być kolejną panienką na jedną noc – odparłam, po czym zamknęłam za sobą drzwi.
- Przecież wiesz, że nigdy bym ci tego nie zrobił – usłyszałam jego przytłumiony głos. Westchnęłam, zmywając resztki makijażu z twarzy. Wzięłam szybki prysznic, który rozluźnił nieco napięte mięśnie. Sprawnie przebrałam się w koszulkę nocną i wrzuciłam bieliznę do kosza na pranie.
- Boję się tylko, co ja mogłabym zrobić – powiedziałam do siebie, wychodząc z pomieszczenia. Podeszłam do łóżka, osuszając ręcznikiem włosy.
Ivan rozsiadł się wygodnie na fotelu, popijając brunatny płyn z kieliszka. Czułam na sobie jego wzrok, kiedy rozkładałam mokry materiał na drzwiach szafy, przy wyschnął. Oparłam się o ścianę i niepewnie zerkałam na siatkarza, zastanawiając się, co dalej.
- Powiesz coś? - zapytałam kilka chwil później, kiedy odłożył puste naczynie na stolik. Powoli wstał i podszedł do mnie, a ja mimowolnie wstrzymałam oddech, widząc opaloną skórę pod rozpiętą białą koszulą.
- Czego ode mnie chcesz? - odpowiedział pytaniem, stając przede mną z rękami w kieszeniach. Przełknęłam nerwowo ślinę, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Boję się, że chcę... ciebie – mruknęłam, odwracając głowę. On jednak ujął moją brodę i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.
- Mnie? - uniósł nieco ironicznie kącik ust. - Pragniesz lekkoducha i kobieciarza, tak różnego od twojego ideału?
- Ideałów nie ma – odparłam szybko, na co on zaśmiał się lekko. - Chcę ciebie, ale...
- Masz wątpliwości – stwierdził, zbliżając się do mojej twarzy, aż poczułam jego oddech na swoim policzku. Delikatnie muskał wargami wrażliwe miejsce za moim uchem, schodząc coraz niżej, aż ucałował mój obojczyk. Jego dłonie na moich biodrach poruszały się w górę palącym dotykiem.
- Ja nigdy... - zawahałam się. Jak miałam mu to powiedzieć?! - Nigdy nie pragnęłam kogoś w ten sposób.
- Wiem, że jestem jedyny – zaśmiał się ochryple, unosząc moją nogę zgiętą w kolanie na wysokość swojego pasa. Zadrżałam, czując jego palce sunące w kierunku pośladków.
- Jesteś pierwszy – powiedziałam cicho, czerwieniąc się strasznie. Ivan zatrzymał się na chwilę, po czym objął moją twarz dłońmi i spojrzał mi prosto w oczy.
- Chcesz powiedzieć, że... - urwał i nagle odsunął się ode mnie, a ja jęknęłam zawiedziona, tęskniąc za jego bliskością. - Bianca, nie mogę! Ja nie... Cholera jasna, byłem przekonany, że ty...
- Przestań! - zawołałam, po czym wyminęłam go i usiadłam na łóżku, opierając się o poduszki. Objęłam kolana dłońmi i odwróciłam twarz w stronę okna.
- Przepraszam – szepnął, nagle znajdując się tuż obok mnie. Chwycił moją dłoń, muskając ją kciukiem. - Ja po prostu nie chcę cię skrzywdzić, wykorzystać.
- Może ja tego chcę, nie pomyślałeś o tym? - powiedziałam głośno, a on spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. - No, może nie dosłownie tego. Ale chcę ciebie, przy mnie! Jak bardzo głupi jesteś, skoro jeszcze tego nie zauważyłeś!
- Nie sądziłem, że ktoś może pragnąć mnie, a nie przelotnego związku, opartego, nie ukrywajmy, głównie na fizyczności.
- Chcę ciebie, ze wszystkimi wadami i zaletami, które znam już przecież bardzo dobrze – przysiadłam przed nim na łydkach, opierając ręce o jego kolana.
- Nawet, jeśli ja cię nie kocham? - zabolało, ale tylko przez chwilę. Mimo tego zapewnienia, dostrzegłam w jego oczach iskrę niepewności, która dała mi nadzieję, że może jest inaczej, niż mówi.
- Nawet wtedy – odparłam pewnie, całując go.
- Poczekaj – oderwał się ode mnie, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. On jednak uśmiechnął się i założył mi pasmo włosów za ucho, zatrzymując dłoń na policzku. - Nie będziemy się śpieszyć.




Oto i jest trójka, którą pisałam - z dużą pomocą Marty - od prawie dwóch tygodni. Jest to chyba najdłuższy rozdział, jaki tutaj publikuję, osiągnął on 9 stron w moim LibreOffice. Wybaczcie, że musiałyście tyle czekać. Mam nadzieję, że było warto :)
Miała się tu znaleźć jeszcze jedna scena (zapewne się domyślacie, jaka), jednak nie chciałam wydłużać tego rozdziału jeszcze bardziej. Poza tym, ostatnimi czasy pisze mi się bardzo ciężko i wiem, że gdybym chciała ją zawrzeć tutaj, to pewnie czekałybyście kolejne dwa tygodnie...
Zaczyna się gorący tydzień - próbne matury, czyli cztery dni (bo jeszcze przedmiot dodatkowy) siedzenia od 7:30 na lodowatej sali gimnastycznej przez bite 3h. Trzymajcie kciuki, żebym niczego sobie nie odmroziła!
Jak widać, zmieniłam szatę graficzną. Za pomoc bardzo dziękuję Lady Spark - moja Droga, wiem, ile było z tym problemów, poczynając od ogarnięcia moich niesprecyzowanych pragnień. Dziękuję Ci bardzo, bardzo!
Przepraszam za wszystkie możliwe błędy, nie miałam już czasu i chęci na sprawdzenie tekstu po raz enty.
PS. Mam prośbę... Czy Ivan nie wydaje się Wam być zbyt lalusiowaty, a Bianca rozchwiana emocjonalnie i osobowościowo? Patrzę na te trzy "Pożyczone" i jakoś nie jestem zadowolona ze swojej pracy.

Pozdrawiam ciepło, Wasza Anna.

9 komentarzy:

  1. Warto, warto czekać.
    Cudowny odcinek, szczerze mówiąc wcale się nie spodziewałam, że zabrną aż tak daleko i nie spodziewałam się, ze ona aż tak bardzo chce Ivana. Wie, że dużo ryzykuje godząc się na to żeby mieć go teoretycznie bez wzajemności. Kurde mam taki mętlik w głowie teraz, że nie wiem co napisać. Nie wiem jak sama bym postąpiła na jej miejscu. Ciężko stwierdzić czy to właściwy mężczyzna na to żeby być tym pierwszym i jedynym, a może wart i może dzięki temu zmienił by swoje zycie. Oby!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jajku... to chyba wszystko, czym mogę to skomentować. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, jednak nie czuję się rozczarowana - wręcz przeciwnie.
    Nie wiem, czy powinni być razem. Nie wiem, czy jej nie skrzywdzi. Nie wiem..., ale chcę, żeby spróbowali...

    Co do szaty graficznej - przyznam: jest świetna. I czyta się przyjemnie... Tylko coś na początku połówki słowa przerzucane były do następnej linijki. Nie wiem czemu.

    Poprę koleżankę - warto było czekać, ale już nie mogę się doczekać następnej części :)

    Do zobaczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałam tylko napisać, że warto było czekać i będę czekać dalej, jak kocham Włochów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Któż to ci szablonik zrobił? Nasz Lady Spark. Jak zwykle świetna robota i mimo ciemnych barw jest tu naprawdę ślicznie, brawo ;)
    A co do twojej roboty Aniu, to ja się popłakałam :( Naprawdę, po przeczytaniu tak mnie ścisnęło za serce i zrobiło się tak smutno... Nie ukoiły mnie żadne słowa Ivana po ich zbliżeniu. Wcześniej było słodko, uroczo i oboje naprawdę przekraczali coraz bardziej granicę przyjaźni. Ostatnia scena też zaczynała się bajkowo.
    Jak dla mnie wszystko prysnęło z tekstem "Nawet jeśli ja cię nie kocham". Taki sztylet w serce, więc podziwiam Biancę. Ja bym chyba odpuściła po czymś takim.
    Anno, Anno. Zaszalałaś. Mam jakieś deja vu odnośnie dialogu i słów "Pragniesz lekkoducha i kobieciarza [...]" Było gdzieś coś podobnego?
    Wstrząsnęłaś mną, naprawdę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak od razu weszłam na bloga i zobaczyłam ten nagłówek to tak mi się skojarzyło, że ja ho skądś znam, a zaraz patrzę Lady Spark i już wszystko wiadomo ;)

    Kochana na samym wstępie chciałabym Cię przeprosić, że dopiero teraz tutaj dotarłam, ale od jakiegoś czasu jestem jak w amoku jakimś.

    Ivan jak mogłeś tak powiedzieć?! Jak się pytam jak?! Nie wierzę, że on do Bianci tak wogóle nic nie czuje. Dobrze, może to nie jest wielka, ogromna miłość, ale myślę, że zależy mu na niej bardziej niż powinno mu zależeć gdyby była to tylko koleżanka/znajoma/przyjaciółka. Bianca to silna kobieta i z pewnością nie pokaże mu jak bardzo zabolały ją jego słowa, ale dusząc to w sobie będzie cierpieć jeszcze bardziej. Niemniej jednak mam cały czas nadzieję, że ta cała historia z "pożyczeniem narzeczonej" wpłynie na ich relacje, ale przede wszystkim na zmianę zachowania Ivana.

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie:) Późno tutaj trafiłam, ale myślę, że na trochę zostanę;) Bianca go kocha i on ją też, choć nie do końca zdaje sobie sprawę z tego. Ivan nie jest zbyt lalusiowaty, jest taki jaki powinien być;) Bianca tak samo:) Mam nadzieję, że ten udawany związek coś zmieni w ich wzajemnych relacjach:) Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajne opowiadanie , czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pojawi się tu coś? Trafiłam na to opowiadanie przez przypadek i jest cudowne:)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Lady Spark