- O matko! - krzyknęłam, dostrzegając Ivana, który ciasno obejmował mnie w pasie ramieniem. Leżałam z nim twarzą w twarz, czując jego oddech na swoim policzku. - Jesteś taka kochana - wymruczał siatkarz, a ja nie wiedziałam czy przez sen czy naprawdę. - Emm.. Ivan? - starałam się uspokoić oddech, jednak bliskość jego ciała skutecznie mnie rozpraszała. Czułam pod palcami napięte mięśnie jego ramion. - Wiem, że ci się podobało - zaczął nagle błądzić dłonią po moich plecach. - Ale przecież my nie... - jęknęłam, kiedy zatrzymał ją na moim udzie. Zadrżałam lekko, i choć podobał mi się jego palący dotyk, to jednak gdzieś w głębi wiedziałam, że nie mogę się na to zgodzić. - Co? - otworzył oczy i zamrugał gwałtownie. - Co my? - O, obudziłeś się - mruknęłam z irytacją. Również dlatego, że nagle cofnął swoją rękę, a mnie wcale to nie ucieszyło. - Przepraszam, coś mi się śniło. Mówiłem coś przez sen? - Uważnie obserwował moją twarz. - Ivan - spojrzałam na niego, otwierając szerzej oczy. - Śniło ci się, że my..? Ze sobą..? - Co? Proszę cię - roześmiał się. - Nie z tobą. Była piękną zielonooką brunetką z długimi nogami i przyszła do mnie po autograf... - rozmarzył się. - Aha, brunetka - wywróciłam oczami. Chciałam wyplątać się z jego uścisku, ale sprawnie mi to utrudniał. - Ja ci jej nie zastąpię. - To takie słodkie, że jesteś zazdrosna - blondyn trącił mój nos. - O ciebie nie można być zazdrosnym. To wręcz.. boli - skrzywiłam się teatralnie. - Gdyby nam się kiedyś przydarzyło małe tête à tête, to uwierz, nie mówiłabyś, że boli - odparł niskim tonem z szerokim uśmiechem. - Bolałby mnie żołądek, bo od samej myśli na twój temat robi mi się niedobrze - odepchnęłam go i wstałam z łóżka. Podeszłam do drzwi na balkon i otworzyłam je.
-
Kochanie, bo się zaziębisz - powiedział głośno.
-
Przynajmniej będę miała pewność, że się do mnie nie zbliżysz,
żeby potem nie zarazić swojej długonogiej - prychnęłam,
poprawiając ramiączko koszulki, które zsunęło mi się z
ramienia.
-
Nieźle wczułaś się w rolę - mruknął do mojego ucha, podchodząc
bliżej. - Albo chciałabyś być na jej miejscu.
-
Ależ Ivs - uśmiechnęłam się kokietująco, muskając palcami jego
nagi tors. Nie wiem, czy to podmuch wiatru, czy mój dotyk sprawił,
że zadrżał lekko. Stanęłam na palcach, znajdując się kilka
centymetrów od jego twarzy. Oblizałam prowokacyjnie wargi, na które
on przeniósł swoje spojrzenie. - Jesteś taki naiwny.
-
Doprawdy? - zetknął minimalnie nasze usta. - To nie mi łomocze
serce.
-
To nie mnie coś zaraz wyskoczy ze spodni - szepnęłam prosto w jego
wargi, lekko oddając pocałunek.
Chyba
zamierzał mnie przycisnąć do parapetu, ale przeszkodził mu szczęk
drzwi. Oboje wpatrywaliśmy się w przybysza z lekkim zażenowaniem.
- Och, chyba wam przeszkodziłam. Przepraszam złotka, ale śniadanie już na stole. Na czułości zawsze znajdziecie czas - uśmiechnęła się porozumiewawczo Giovanna.
- Och, chyba wam przeszkodziłam. Przepraszam złotka, ale śniadanie już na stole. Na czułości zawsze znajdziecie czas - uśmiechnęła się porozumiewawczo Giovanna.
-
Jesteś głodny, Ivi? - mruknęłam, ponownie przybliżając swoją
twarz do niego. Jednak gdy przymierzał się do pocałowania mnie,
sprawnie go wyminęłam. - Chodź, nie każmy babci czekać.
*
* *
-
Nie smaruj tak grubo masłem, bo cię przez próg nie przeniosę -
siatkarz dźgnął mnie w bok.
-
Nie wpieprzaj tyle, bo do ataku nie wyskoczysz - pokazałam mu język
i ugryzłam kawałek przygotowanej właśnie kanapki.
-
Spalimy w nocy, słoneczko - miałam ochotę zetrzeć mu ten
uśmieszek z twarzy. Uwielbiał mnie prowokować, gdy nie mogłam nic
zrobić.
-
Chyba ty, skarbie. Jak tam twoja ręka tenisisty? - szepnęłam
mu do ucha, przez co biedak zakrztusił się kawą.
-
Nie praktykuję, odkąd mam taką wspaniałą kobietę - nieznacznie
musnął moje kolano, za co zgromiłam go wzrokiem.
-
We śnie - zauważyłam, strącając jego dłoń, która
niebezpiecznie sunęła w górę mojego uda. - Ze swoją zielonooką
brunetką.
-
Nie martw się, Bianco, bijesz wszystkie jego poprzednie panienki na
głowę. A musisz wiedzieć, że Ivanek to straszny babiarz - babcia
posłała nam szeroki uśmiech znad stołu.
-
Ależ babciu!
-
Nie dramatyzuj. Niech dziewczyna wie, co bierze. Nie kupuje się kota
w worku.
-
Sądzę, że znam Ivana dość dobrze i jestem świadoma jego...
uczuć do każdej kobiety, stąpającej po Maceracie - uśmiechnęłam
się ironicznie i wypiłam łyk herbaty.
-
Żeby tylko w Maceracie - zachichotała staruszka, a przyjmujący
jakby stał się dwa razy mniejszy.
-
Ivan, skarbie - pocieszająco cmoknęłam go w policzek. - Nie martw
się. Ja cię kocham z całym tym... bagażem doświadczeń.
-
Urocze z was gołąbeczki. Ja nie wiem, gdzie ty znalazłeś taką
porządną dziewczynę. Na pewno nie w tych klubach z rozpustą, po
których się szlajasz - kobieta chyba uwielbiała dogryzać
wnusiowi. To było takie urocze.
-
Szczerze, to nawet nie pamiętam, jak się poznaliśmy - zmarszczyłam
brwi, szukając tego zdarzenia w pamięci. Ja naprawdę o tym
zapomniałam, a co dopiero żeby na szybko wymyślać wersję dla
rodziny. Nagle przyjaźń z Zaycewem wydała mi się być czymś
oczywistym, jakby istniała od zawsze. - Nie uratowałam ci
przypadkiem tyłka przed jakąś zbzikowaną fanką?
-
Chyba tak. Pamiętam, że podeszłaś, wzięłaś mnie za rękę i
rzuciłaś tekstem: tęskniłam kochanie - uśmiechnął się
blondyn, przyłączając się do tego przedstawienia.
-
A ty przyciągnąłeś mnie do swojego boku, wyprowadziłeś z sali i
zapytałeś, czy tak samo powitam cię na naszej randce, na którą
pójdziemy - odwzajemniłam uśmiech i ścisnęłam mocniej jego
dłoń.
Czyż
to nie była idealna historia? Chyba naprawdę chciałabym, żeby mi
się przydarzyła. Ivan był moim przyjacielem, ale... Miał kolegów,
prawda? Każdy mógłby stać się dla mnie tym kimś. Tylko
jakoś na razie nikogo innego nie widziałam w tej wizji, prócz
niebieskookiego.
-
Mamy jakieś plany na dzisiaj? - otrząsnęłam się z zamyślenia,
puszczając rękę siatkarza. - Chętnie zobaczyłabym miasto, jeśli
to nie problem.
-
No, Ivan, siedzisz jak ta dupa wołowa. Oprowadź ukochaną, jak
należy, po rodzinnych stronach.
-
Tylko nie marudź, kochanie. Spalisz tą masę jedzenia, którą
pochłonąłeś i w nocy nie będziesz musiał się tym martwić -
uśmiechnęłam się do niego zawadiacko, a on tylko szturchnął
mnie w ramię, wyrywając się z dziwnego letargu. Wcześniej
wpatrywał się we mnie nieodgadnionym wzrokiem.
-
Jesteś słodka, kiedy się tak o mnie martwisz - odparł, podając
mi torebkę.
-
O ciebie zawsze, Ivi - mrugnęłam do niego rozbawiona, po czym
wstałam od stołu i podziękowawszy za śniadanie odeszłam, ciągnąć
za sobą siatkarza.
*
* *
-
Obiad domowy czy na mieście? - spytałam zamyślonego chłopaka obok
mnie.
-
Naprawdę chcesz wracać tak szybko do tego wariatkowa? - uniósł
brwi, na co zaśmiałam się lekko. - Chodź, znam fajną knajpkę
niedaleko. Serwują tam niesamowitą paellę!
- Ty chyba jesteś wszystkożerny, Ivs - trąciłam go w ramię, na co on tylko chwycił mnie za dłoń i pocałował ją. Spojrzałam na niego zaskoczona. - I wariujesz. Nie wiem tylko, czy to wina słońca, czy pustego żołądka.
- Ty chyba jesteś wszystkożerny, Ivs - trąciłam go w ramię, na co on tylko chwycił mnie za dłoń i pocałował ją. Spojrzałam na niego zaskoczona. - I wariujesz. Nie wiem tylko, czy to wina słońca, czy pustego żołądka.
-
Tylko i wyłącznie twoja wina - czarował mnie.
-
Jak zwykle przesadzasz - zaczerwieniłam się dodatkowo, czując jego
palce na swoim policzku. Uciekłam wzrokiem gdzieś w bok, jednak on
musnął moją brodę, zmuszając do spojrzenia na niego.
-
Tak dobrze ci poszło z oczarowaniem mojej rodziny, że chyba ja też
wpadłem w twoje sidła.
-
Proszę, nie żartuj sobie ze mnie - szepnęłam, zaskoczona tym, co
ujrzałam w jego oczach. On.. mówił prawdę..? Nie!
-
Nie znałem cię od tej strony, naprawdę - przyznał, ciągle
świdrując mnie spojrzeniem.
-
Bo zawsze traktowałeś mnie jak koleżankę - stwierdziłam,
zakładając pasmo włosów za ucho. - I doskonale wiem, że gdybyśmy
rzeczywiście poznali się tak, jak to przedstawiliśmy twojej
rodzinie, to nie skończyłoby się to wcale tak samo.
-
Myślisz, że to błąd? Nasza sytuacja? Gdybyś była jedną z moich
dziewczyn, to nie doceniłbym cię tak bardzo - wyznał szczerze,
powodując u mnie jeszcze większe zdenerwowanie.
-
Czasem mam wrażenie, że w ogóle nie doceniasz - odparłam,
chwytając ręką serwetkę, byleby jakoś zająć drżące palce. -
Jakbyś zapominał, że też jestem dziewczyną i słuchanie o twoich
podbojach może być dla mnie niezręczne.
-
Bianca... Dlaczego nic nie mówiłaś? Ogarnąłbym się.
Wystarczające, że mam u ciebie okropną opinię, po wszystkich tych
wszystkich miłostkach.
-
Nie mówiłam? - prychnęłam. - Pamiętasz wieczór, kiedy
opatrywałam ci łuk brwiowy po tym, jak Mathilde rzuciła w ciebie
butem? Albo, kiedy przykładałeś paczkę z mrożonymi warzywami do
sinego policzka po uderzeniu tej bokserki, Jackie? Albo jak Jasmine
rzuciła w ciebie doniczką, bo uciekałeś nad ranem z jej
mieszkania? Mam wymieniać dalej? - widziałam jego skrzywiony wyraz
twarzy. - Za każdym razem mówiłam ci, żebyś z tym skończył, bo
to nie fair. A kiedy mówiłam, że przecież ja też jestem kobietą
i czy wobec mnie też byś się tak zachował, to ty wszystko
spłycałeś jednym zdaniem "nas nic nie łączy".
-
Chodziło o to, że nie łóżko. Przecież od ciebie nie musiałem
uciekać. Wręcz przeciwnie, to do ciebie zawsze przychodziłem po
wszystkim - tłumaczył, ze zmartwioną miną. Tak bardzo chciał się
wybielić w moich oczach? Tylko po co?
-
No właśnie, Ivan. Po wszystkim. Zupełnie tak jakbyś chciał
się pochwalić, ile zaliczyłeś, jak bardzo dobra była, ile ci
dała.
-
Ty nie jesteś jak one, bo masz wyższe ambicje. Przecież nie
chciałabyś takiego lovelasa. Kochanie, zasługujesz na kogoś
lepszego - pogładził czule moją dłoń na stoliku. Zabrzmiało to
trochę smutno w jego ustach. Nie uśmiechnął się, a przynajmniej
nie od razu.
-
Czasem nasze wybory są sprzeczne z tym, co sądzą inni - głos
lekko mi zadrżał, a Ivan otworzył usta zdumiony. Nic jednak nie
powiedział, a ja wiedziałam, że to koniec tematu. Nie byłam
pewna, czy chciałam go dłużej ciągnąć. Gdzieś w sobie poczułam
nieodpartą chęć zaprzeczenia jego słowom, co tak mnie zaskoczyło,
że niemal się zapowietrzyłam.
-
To, że nie trafiłaś do moje łóżka oznacza, że musisz być
wyjątkowa - odparł całkiem poważnie. - Chciałbym... - zaczął,
po chwili urywając. Pochylał się nad stołem w moją stronę, a ja
tylko wpatrywałam się w niego z wielkimi oczami. To nie to, co
myślę, prawda?
-
Ivan? - szepnęłam, czując jego gorący oddech na policzku. Usta
siatkarza powoli zbliżały się do moich. Wstrzymałam oddech
czekając na rozwój wydarzeń. I już-już był tak blisko, kiedy
nagle usłyszeliśmy dźwięk jego komórki. Blondyn westchnął, po
czym usiadł na krześle i wyciągnął z kieszeni telefon.
-
Tak? - rzucił, a ja odwróciłam wzrok, jednak nadal czułam jego
spojrzenie na sobie.
Zastanawiałam
się, jak mogłam dopuścić, byśmy się do siebie tak bardzo
zbliżyli. Sądziłam, że wyświadczę mu tą jedną przysługę i
koniec. Przecież nie raz przeszło mi przez myśl, żeby od niego
uciec, uwolnić się. Jednak zawsze słyszałam cichy głos w mojej
głowie pytający, czy naprawdę tego chcę. Wtedy denerwowało mnie
to, a teraz... Teraz uświadomiłam sobie, że ja po prostu nie
wyobrażam sobie życia bez tego wariata. Że moja codzienność
stałaby się szara i nijaka.
-
Musimy wracać? - zapytałam, upijając łyk soku ze szklanki. Przez
tych kilka minut zdążyłam nieco ochłonąć, jednak moje policzki
wciąż pozostawały czerwone.
-
Z teściową nie wygrasz - uśmiechnął się przeciągle.
-
Wystarczyło "z mamą". Przecież formalnie ona nigdy nie
zostanie moją teściową - zauważyłam, wpatrując się w
paznokcie. Robiłam wszystko, byle tylko nie spojrzeć mu w oczy.
-
Muszę się wczuwać cały czas, żeby potem mi się coś nie
wymsknęło. Zresztą one i tak już ci na oko szyją suknię ślubną.
-
Czeka nas dzisiaj coś ciekawego, że tak się śpieszymy? - za
wszelką cenę chciałam zmienić temat.
-
Z moją rodziną same ciekawe rzeczy. Rodzinna imprezka - odparł
spokojnym tonem, a ja mało nie spadłam z krzesła.
-
Nie mówiłeś, że mam oszukiwać kogoś jeszcze poza twoimi
rodzicami i babcią - rzuciłam poirytowana, wstając od stolika.
Ivan pospiesznie rzucił blat kilka banknotów, po czym wybiegł za
mną.
-
Bianca, zaczekaj. Przecież to raptem kilka osób. Świetnie ci
idzie. To nie zbrodnia - przekonywał drepcząc za mną.
-
Nie podoba mi się to, Ivan - odwróciłam się twarzą do niego,
przez co prawie na mnie wpadł. Zrobiłam krok do tyłu, by zachować
dystans. - Jak długo musimy tam być? Mam się nastawiać na kolejne
wścibskie ciotki?
-
Nie musimy siedzieć do wieczora. Przepraszam, ale skoro się
zgodziłaś, to myślałem, że liczysz się z różnymi sytuacjami -
zrobił bezradną minę.
-
Byłam przekonana, że jestem ci tylko potrzebna po to, żeby twoja
babcia i mama się odczepiły.
-
Bo tak było - zaczął, ale widząc moje spojrzenie, natychmiast się
zreflektował. - Doceniam twoje poświęcenie. Wiem, że robisz to
dla mnie, a ja cię wykorzystuję.
-
Nie mam pojęcia, jak mi się odwdzięczysz - westchnęłam po
chwili, po czym pociągnęłam go w kierunku samochodu.
*
* *
-
Nie, jeszcze nie ustaliliśmy daty ślubu - uśmiechnęłam się
kolejny raz, choć jeszcze przed sekundą myślałam, że to
niemożliwe. Kiwnęłam głową do jednej z ciotek, po czym uciekłam
najszybciej jak mogłam. - Przepraszam, chyba babcia Giovanna mnie
woła.
-
Świetny wybieg - mrugnęła do mnie staruszka.
-
Nie widziała pani gdzieś Ivana? Zniknął mi po czwartym toaście -
zapytałam, rozglądając się w tłumie ludzi. Nigdzie jednak nie
widziałam siatkarza.
-
Pewnie poszedł do barku po alkohol. Nie martw się, nie ucieknie od
ciebie.
-
Nie jestem tego taka pewna - mruknęłam, w końcu go odnajdując.
Stał przy drzwiach z jakąś kobietą. Wzięłam ją jednak jako
jedną z kuzynek, których miał od groma. - Jest tam. Wie pani, z
kim rozmawia?
-
Aaa... Nikt ważny. Alessia, była dziewczyna. Jest stąd, więc
musiała się skądś dowiedzieć o naszym przyjęciu. Jak darmowe
jedzenie, to wszyscy.
-
Była dziewczyna? - uniosłam brwi zaciekawiona, jednocześnie
powstrzymując śmiech. Gia miała wyjątkowe poczucie humoru. - Ivan
nie wspominał mi o żadnej. Poza tymi z Maceraty oczywiście.
-
Bo to jego ostatnia normalna, znaczy wiesz, przed skakaniem na różne
kwiatki i przed bohomazami na głowie. Miał taką śliczną
grzyweczkę - rozmarzyła się kobieta.
-
Więc dlaczego się rozstali? Nie rozumiem - zmarszczyłam czoło,
usiłując doszukać się w postawie Ivana czegoś, co mogłoby mi
pomóc w rozszyfrowaniu, kim naprawdę jest dla niego Alessia.
-
Jak to dlaczego? Młode siksy latają za tym, który ma większą
kasę. Zostawiła go dla jego kolegi z bogatym tatusiem. Naprawdę,
złotko, nie musisz się tym zamartwiać. Teraz, kiedy cię poznałam,
już ja go ustawię - spojrzała z odrazą w stronę dziewczyny. -
Aaa, mam jeszcze jedno nurtujące pytanko.
-
Nie wierzę, że mogła mu coś takiego zrobić - pokręciłam głową,
jednak słysząc ostatnie pytanie kobiety, spojrzałam na nią
zainteresowana. - Postaram się szczerze odpowiedzieć.
-
Tak między nami kobietami. Przecież te panienki jakoś musiał
poderwać, a na pewno nie na te żelowe jeżozwierze, więc chyba tak
się pchały do jego łóżka, bo miał niezły argument? -
wpatrywała się we mnie wyczekująco, a ja nie wiedziałam, czy się
roześmiać czy rozpłakać.
-
Pyta pani o wielkość jego...? - jęknęłam cicho, kompletnie nie
wiedząc, jak odpowiedzieć na to niezręczne pytanie. Nagle koło
mnie pojawił się Ivan, który objął mnie w pasie i pocałował w
policzek.
- Dobrze się czujesz, kochanie? Jesteś strasznie blada.
- Dobrze się czujesz, kochanie? Jesteś strasznie blada.
-
Mogłeś się zjawić minutkę później. My tu rozmawiamy na poważne
kobiece tematy. Wstydź się - trzepnęła go przez ramię.
-
Zatem, wybaczysz babciu, ale my już pójdziemy - uściskał
kobietę.
- A może ona jest w ciąży, co?
- A może ona jest w ciąży, co?
-
Oczywiście, że nie! - zawołałam, patrząc na nią przerażona.
-
Już spokojnie, moje kochane panie. Dobranoc - kiwnął w stronę
zgromadzonych, prowadząc mnie za ramię do wyjścia.
-
Chyba wyszłam na niezłą wariatkę - jęknęłam, kiedy zamknęły
się za nami drzwi.
-
Co ty, to babcia zawsze wyskakuje z szalonymi pomysłami. Nie martw
się. Typowe, że marzą o ślubie i wnukach – chwycił moją dłoń,
a ja o dziwo nie miałam nic przeciwko.
-
Nie wiedziałam kompletnie, co jej powiedzieć - odparłam bezradna.
- Wiesz, że zapytała mnie o rozmiar twojego przyrodzenia?
-
Słucham? - spytał, wybuchając jednocześnie śmiechem. - Dlatego
miałaś taką minę.
-
A jaką ty miałbyś na moim miejscu? - spojrzałam na niego z
wyrzutem, jednak jego wyraz twarzy zupełnie mnie rozbroił, więc
parsknęłam śmiechem. - Widziałam cię z jakąś kobietą... Gia
mówiła, że to twoja była dziewczyna.
-
Moja czujna zazdrośnica - niespodziewanie cmoknął mnie w policzek.
- Nie wiedziałem, że będzie. Chyba nikt nie wiedział. Głupio by
było udawać, że jej nie widzę.
-
Nie usłyszałam o niej zbyt wiele pozytywnych uwag - zauważyłam,
patrząc na niego wyczekująco.
-
Naprawdę ci muszę o tym opowiadać? - jęknął rozpaczliwie. - Nie
chciałbym mieć z nią żadnej styczności, nawet w łóżku.
-
To chyba coś poważnego... - mruknęłam pod nosem. - Nie będę
więc pytać. Tak właściwie, to gdzie mnie prowadzisz? Strasznie tu
stromo, nie chcę skręcić kostki w tych szpilkach.
-
Ja też bym tego nie chciał, bo pięknie w nich wyglądasz -
powiedział i chwycił mnie w pasie. Po chwili spoczywałam na jego
rękach i tak razem pokonywaliśmy kolejne stopnie.
-
Tylko spróbuj mnie upuścić! - pisnęłam, kiedy mocniej mną
zakołysał. Opierając głowę o jego klatkę piersiową czułam,
jak trzęsie się ze śmiechu. Zamknęłam oczy i wdychałam
niesamowity zapach jego perfum. Nie zauważyłam, kiedy zatrzymaliśmy
się, a on postawił mnie na ziemi. Niepewnie rozejrzałam się
dookoła i mimowolnie westchnęłam, widząc oświetloną panoramę
miasta.
- Tu jest... niesamowicie - szepnęłam, a on zadowolony stanął za moimi plecami i objął mnie, splatając palce z moimi na brzuchu.
- Tu jest... niesamowicie - szepnęłam, a on zadowolony stanął za moimi plecami i objął mnie, splatając palce z moimi na brzuchu.
-
A tak marudziłaś - mruknął. - Jest zamek i jestem ja, twój
książę – zażartował.
-
A propos księcia... - nagle przypomniałam sobie o czymś i
poczułam, że muszę mu to powiedzieć, choć całe zdarzenie było
tak żenujące, że nie chciałam do niego wracać, zwłaszcza, jeśli
chodziło o Zaycewa. Usiadłam na murku i pociągnęłam go za sobą.
- Pamiętasz Marcello? Mówiłam ci o nim niedawno...
-
Co z tym twoim pożal się Boże giermkiem?
-
Właściwie... - zawahałam się przez chwilę. - To on nigdy nie był
mój.
-
Jak to? Zostawił cię? - zmartwił się.
-
Nie jestem pewna, czy miał co zostawiać. Między nami właściwie
nic nie było - urwałam. - Po prostu chciałam, żebyś pomyślał,
że ja też mam się z kim umawiać.
-
Przepraszam - pogładził dłonią moje włosy.
-
To raczej ja powinnam - mruknęłam, wtulając się w niego. Z
zaskoczeniem odkryłam, że w końcu czuję się bezpiecznie. - Po
tym wszystkim trochę zaczynam wierzyć w to, że pojawi się ten
jeden jedyny.
-
Sprawiałem ci przykrość tymi opowiastkami. Uwierz, lepiej być
samemu, niż trafić na mnie - próbował mnie rozweselić. -
Oczywiście, że się pojawi.
-
Nie sądziłam, że to powiem, ale jesteś bardzo krytyczny wobec
siebie. Jesteś dobry, Ivan. Może zbyt często zmieniasz dziewczyny,
ale i tak jesteś dobry.
-
Naprawdę tak myślisz? To ty jesteś dobra, aż za dobra dla mnie -
ciepło się uśmiechał.
-
Oczywiście, że tak – odparłam, mocno ściskając jego rękę. -
Czasem zastanawiam się, czy nie prowadzisz takiego życia, bo...
-
Bo się boję? - przerwał mi, a ja niepewnie kiwnęłam okiem.
Przyjmujący westchnął cicho. Dopiero teraz naprawdę zobaczyłam,
jaki jest. - To był mój sposób na codzienność. Nienawidzę
monotonni, ciągłych treningów, po których miałem siłę tylko
doczołgać się do łóżka. Brzydki zwyczaj umawiania się z każdą
kobietą w mieście był jakimś urozmaiceniem. Wiem, jak to teraz
brzmi i nic mnie nie usprawiedliwia. Problem w tym, że ja chyba nie
mam tego kogoś, tej motywacji do zmiany.
-
Przecież wiesz, że zawsze jestem z tobą – powiedziałam pewnie,
kładąc dłonie na jego twarzy i zmuszając tym samym do spojrzenia
na mnie. - Cokolwiek by się nie stało, zawsze możesz do mnie
przyjść. Jasne, to nie jest najlepsze na świecie, wysłuchiwać o
kolejnych podbojach. Ale jeśli rozmowa ci pomaga, to drzwi do mojego
mieszkania zawsze są dla ciebie otwarte.
-
Nie chcę, żebyś... - zaczął, ale przerwałam mu.
-
Nie myśl tyle – mruknęłam i pocałowałam go.
Zaskoczony
nie poruszał się przez chwilę. Miałam ochotę parsknąć śmiechem
na samą myśl o minie, jaką pewnie teraz miał. Ja sama nie
spodziewałam się, że będziemy razem siedzieć na wzgórzu,
obserwując panoramę miasteczka w środku nocy. Pierwszy raz od
dawna czułam się naprawdę szczęśliwa, nie przejmowałam się
opiniami innych, byłam ponad nimi. Tutaj byliśmy sami, daleko od
rodziny i problemów. Po chwili jednak zaniepokoiła mnie myśl, że
przecież on może wcale tego nie chce. Już miałam się od niego
odsunąć, kiedy nagle wplótł palce w moje włosy i przyciągnął
mnie do siebie, mrucząc moje imię. Objęłam go za szyję, a on
sunął dłońmi wzdłuż moich pleców. Sprawnie przeniósł mnie na
swoje kolana i oparł się wygodnie o mur, nie przerywając
pocałunku.
Mruknęłam,
kiedy przygryzł moją wargę. Uda piekły mnie od jego dotyku, a
biodra znajdowały się niebezpiecznie blisko jego krocza.
Przytrzymywał mnie silnymi dłońmi, muskając ustami moją szyję.
Czułam jego gorący oddech na skórze i zadrżałam lekko. Kiedy
oderwał się ode mnie na chwilę, na nasze twarze spadły pierwsze
krople deszczu.
-
Chyba powinniśmy iść – wyszeptałam, nie mogąc oderwać
spojrzenia od jego pociemniałych oczu. Uśmiechnął się chłopięco,
po czym pocałował mnie krótko i wstał, wciąż trzymając mnie na
rękach.
-
Nie skończyliśmy tematu – wymruczał mi do ucha, a ja oblałam
się rumieńcem.
*
* *
Kiedy
weszliśmy do naszej sypialni, wszystko się zmieniło. Z mojej
strony. Ivan patrzył na mnie z iskierkami w oczach i gdy tylko
zamknęliśmy za sobą drzwi, przycisnął mnie do nich i wpił się
w moje usta. Zaskoczona wciągnęłam nerwowo powietrze, po czym
położyłam dłonie na jego torsie, chcąc go od siebie odepchnąć.
On jednak zablokował mi drogę kolanem, muskając językiem wargi.
Po kilku minutach, które dla mnie zdawały się trwać wieczność,
udało mi się od niego odsunąć.
-
Ugryzłeś mnie – powiedziałam, lekko zachrypniętym głosem.
Odchrząknęłam szybko i podeszłam do szafy, byle tylko znaleźć
się jak najdalej od niego.
-
Wcześniej ci to nie przeszkadzało – zauważył, obejmując mnie w
pasie.
-
Ivan, my nie możemy... - westchnęłam, pocierając brwi palcami.
Wyplątałam się z jego uścisku i dość nieporadnie usiłowałam
rozpiąć zamek sukienki. Rozbawiony zrobił to za mnie jednym
sprawnym ruchem, całując delikatnie mój kark.
-
Coś się zmieniło? - zapytał, zaplatając ręce na piersi.
Spojrzałam na niego niepewnie. Mokra koszula jeszcze bardziej
opinała się i podkreślała mięśnie jego ramion i brzucha.
Westchnęłam, chowając twarz w materiale piżamy. W końcu ruszyłam
w stronę łazienki.
-
Bianca?
-
Nie chcę być kolejną panienką na jedną noc – odparłam, po
czym zamknęłam za sobą drzwi.
-
Przecież wiesz, że nigdy bym ci tego nie zrobił – usłyszałam
jego przytłumiony głos. Westchnęłam, zmywając resztki makijażu
z twarzy. Wzięłam szybki prysznic, który rozluźnił nieco napięte
mięśnie. Sprawnie przebrałam się w koszulkę nocną i wrzuciłam
bieliznę do kosza na pranie.
-
Boję się tylko, co ja mogłabym zrobić – powiedziałam do
siebie, wychodząc z pomieszczenia. Podeszłam do łóżka, osuszając
ręcznikiem włosy.
Ivan
rozsiadł się wygodnie na fotelu, popijając brunatny płyn z
kieliszka. Czułam na sobie jego wzrok, kiedy rozkładałam mokry
materiał na drzwiach szafy, przy wyschnął. Oparłam się o ścianę
i niepewnie zerkałam na siatkarza, zastanawiając się, co dalej.
-
Powiesz coś? - zapytałam kilka chwil później, kiedy odłożył
puste naczynie na stolik. Powoli wstał i podszedł do mnie, a ja
mimowolnie wstrzymałam oddech, widząc opaloną skórę pod rozpiętą
białą koszulą.
-
Czego ode mnie chcesz? - odpowiedział pytaniem, stając przede mną
z rękami w kieszeniach. Przełknęłam nerwowo ślinę,
zastanawiając się nad odpowiedzią.
-
Boję się, że chcę... ciebie – mruknęłam, odwracając głowę.
On jednak ujął moją brodę i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.
-
Mnie? - uniósł nieco ironicznie kącik ust. - Pragniesz lekkoducha
i kobieciarza, tak różnego od twojego ideału?
-
Ideałów nie ma – odparłam szybko, na co on zaśmiał się lekko.
- Chcę ciebie, ale...
-
Masz wątpliwości – stwierdził, zbliżając się do mojej twarzy,
aż poczułam jego oddech na swoim policzku. Delikatnie muskał
wargami wrażliwe miejsce za moim uchem, schodząc coraz niżej, aż
ucałował mój obojczyk. Jego dłonie na moich biodrach poruszały
się w górę palącym dotykiem.
-
Ja nigdy... - zawahałam się. Jak miałam mu to powiedzieć?! -
Nigdy nie pragnęłam kogoś w ten sposób.
-
Wiem, że jestem jedyny – zaśmiał się ochryple, unosząc moją
nogę zgiętą w kolanie na wysokość swojego pasa. Zadrżałam,
czując jego palce sunące w kierunku pośladków.
-
Jesteś pierwszy – powiedziałam cicho, czerwieniąc się
strasznie. Ivan zatrzymał się na chwilę, po czym objął moją
twarz dłońmi i spojrzał mi prosto w oczy.
-
Chcesz powiedzieć, że... - urwał i nagle odsunął się ode mnie,
a ja jęknęłam zawiedziona, tęskniąc za jego bliskością. -
Bianca, nie mogę! Ja nie... Cholera jasna, byłem przekonany, że
ty...
-
Przestań! - zawołałam, po czym wyminęłam go i usiadłam na
łóżku, opierając się o poduszki. Objęłam kolana dłońmi i
odwróciłam twarz w stronę okna.
-
Przepraszam – szepnął, nagle znajdując się tuż obok mnie.
Chwycił moją dłoń, muskając ją kciukiem. - Ja po prostu nie
chcę cię skrzywdzić, wykorzystać.
-
Może ja tego chcę, nie pomyślałeś o tym? - powiedziałam głośno,
a on spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. - No, może nie
dosłownie tego. Ale chcę ciebie, przy mnie! Jak bardzo głupi
jesteś, skoro jeszcze tego nie zauważyłeś!
-
Nie sądziłem, że ktoś może pragnąć mnie, a nie
przelotnego związku, opartego, nie ukrywajmy, głównie na
fizyczności.
-
Chcę ciebie, ze wszystkimi wadami i zaletami, które znam już
przecież bardzo dobrze – przysiadłam przed nim na łydkach,
opierając ręce o jego kolana.
-
Nawet, jeśli ja cię nie kocham? - zabolało, ale tylko przez
chwilę. Mimo tego zapewnienia, dostrzegłam w jego oczach iskrę
niepewności, która dała mi nadzieję, że może jest inaczej, niż
mówi.
-
Nawet wtedy – odparłam pewnie, całując go.
-
Poczekaj – oderwał się ode mnie, a ja spojrzałam na niego
zaskoczona. On jednak uśmiechnął się i założył mi pasmo włosów
za ucho, zatrzymując dłoń na policzku. - Nie będziemy się
śpieszyć.
Oto
i jest trójka, którą pisałam - z dużą pomocą Marty - od
prawie dwóch tygodni. Jest to chyba najdłuższy rozdział, jaki
tutaj publikuję, osiągnął on 9 stron w moim LibreOffice.
Wybaczcie, że musiałyście tyle czekać. Mam nadzieję, że było
warto :)
Miała
się tu znaleźć jeszcze jedna scena (zapewne się domyślacie,
jaka), jednak nie chciałam wydłużać tego rozdziału jeszcze
bardziej. Poza tym, ostatnimi czasy pisze mi się bardzo ciężko i
wiem, że gdybym chciała ją zawrzeć tutaj, to pewnie czekałybyście
kolejne dwa tygodnie...
Zaczyna
się gorący tydzień - próbne matury, czyli cztery dni (bo jeszcze
przedmiot dodatkowy) siedzenia od 7:30 na lodowatej sali
gimnastycznej przez bite 3h. Trzymajcie kciuki, żebym niczego sobie
nie odmroziła!
Jak
widać, zmieniłam szatę graficzną. Za pomoc bardzo dziękuję Lady
Spark - moja Droga, wiem, ile było z tym problemów, poczynając
od ogarnięcia moich niesprecyzowanych pragnień. Dziękuję Ci
bardzo, bardzo!
Przepraszam
za wszystkie możliwe błędy, nie miałam już czasu i chęci na
sprawdzenie tekstu po raz enty.
PS.
Mam prośbę... Czy Ivan nie wydaje się Wam być zbyt lalusiowaty, a
Bianca rozchwiana emocjonalnie i osobowościowo? Patrzę na te trzy
"Pożyczone" i jakoś nie jestem zadowolona ze swojej
pracy.
Pozdrawiam
ciepło, Wasza Anna.
Warto, warto czekać.
OdpowiedzUsuńCudowny odcinek, szczerze mówiąc wcale się nie spodziewałam, że zabrną aż tak daleko i nie spodziewałam się, ze ona aż tak bardzo chce Ivana. Wie, że dużo ryzykuje godząc się na to żeby mieć go teoretycznie bez wzajemności. Kurde mam taki mętlik w głowie teraz, że nie wiem co napisać. Nie wiem jak sama bym postąpiła na jej miejscu. Ciężko stwierdzić czy to właściwy mężczyzna na to żeby być tym pierwszym i jedynym, a może wart i może dzięki temu zmienił by swoje zycie. Oby!!
Jajku... to chyba wszystko, czym mogę to skomentować. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, jednak nie czuję się rozczarowana - wręcz przeciwnie.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy powinni być razem. Nie wiem, czy jej nie skrzywdzi. Nie wiem..., ale chcę, żeby spróbowali...
Co do szaty graficznej - przyznam: jest świetna. I czyta się przyjemnie... Tylko coś na początku połówki słowa przerzucane były do następnej linijki. Nie wiem czemu.
Poprę koleżankę - warto było czekać, ale już nie mogę się doczekać następnej części :)
Do zobaczenia :)
Chciałam tylko napisać, że warto było czekać i będę czekać dalej, jak kocham Włochów.
OdpowiedzUsuńCzekamy na ciebie dalej, nie zapomnij o nas! ♥
UsuńKtóż to ci szablonik zrobił? Nasz Lady Spark. Jak zwykle świetna robota i mimo ciemnych barw jest tu naprawdę ślicznie, brawo ;)
OdpowiedzUsuńA co do twojej roboty Aniu, to ja się popłakałam :( Naprawdę, po przeczytaniu tak mnie ścisnęło za serce i zrobiło się tak smutno... Nie ukoiły mnie żadne słowa Ivana po ich zbliżeniu. Wcześniej było słodko, uroczo i oboje naprawdę przekraczali coraz bardziej granicę przyjaźni. Ostatnia scena też zaczynała się bajkowo.
Jak dla mnie wszystko prysnęło z tekstem "Nawet jeśli ja cię nie kocham". Taki sztylet w serce, więc podziwiam Biancę. Ja bym chyba odpuściła po czymś takim.
Anno, Anno. Zaszalałaś. Mam jakieś deja vu odnośnie dialogu i słów "Pragniesz lekkoducha i kobieciarza [...]" Było gdzieś coś podobnego?
Wstrząsnęłaś mną, naprawdę.
Pozdrawiam
Jak od razu weszłam na bloga i zobaczyłam ten nagłówek to tak mi się skojarzyło, że ja ho skądś znam, a zaraz patrzę Lady Spark i już wszystko wiadomo ;)
OdpowiedzUsuńKochana na samym wstępie chciałabym Cię przeprosić, że dopiero teraz tutaj dotarłam, ale od jakiegoś czasu jestem jak w amoku jakimś.
Ivan jak mogłeś tak powiedzieć?! Jak się pytam jak?! Nie wierzę, że on do Bianci tak wogóle nic nie czuje. Dobrze, może to nie jest wielka, ogromna miłość, ale myślę, że zależy mu na niej bardziej niż powinno mu zależeć gdyby była to tylko koleżanka/znajoma/przyjaciółka. Bianca to silna kobieta i z pewnością nie pokaże mu jak bardzo zabolały ją jego słowa, ale dusząc to w sobie będzie cierpieć jeszcze bardziej. Niemniej jednak mam cały czas nadzieję, że ta cała historia z "pożyczeniem narzeczonej" wpłynie na ich relacje, ale przede wszystkim na zmianę zachowania Ivana.
Pozdrawiam :*
Świetne opowiadanie:) Późno tutaj trafiłam, ale myślę, że na trochę zostanę;) Bianca go kocha i on ją też, choć nie do końca zdaje sobie sprawę z tego. Ivan nie jest zbyt lalusiowaty, jest taki jaki powinien być;) Bianca tak samo:) Mam nadzieję, że ten udawany związek coś zmieni w ich wzajemnych relacjach:) Pozdrawiam;*
OdpowiedzUsuńFajne opowiadanie , czekam na nn.
OdpowiedzUsuńPojawi się tu coś? Trafiłam na to opowiadanie przez przypadek i jest cudowne:)
OdpowiedzUsuń