Pożyczona po raz drugi



- Moje plecy... Ja pier...
Obudził mnie żałosny jęk Ivana, który dotarł aż do mojej sypialni. Także tyle w temacie wdzięczności za nocleg.
- ... by to strzelił - ponownie zaklął, a ja domyśliłam się, że huk, który nastąpił potem, wywołało ciało siatkarza zderzające się z podłogą. Może nie spadł do salonu sąsiadki?
     Zmusiłam się do wstania z łóżka. Sięgnęłam po bluzę i kierując się w stronę dużego pokoju, ubrałam ją na siebie. Zaśmiałam się cicho, widząc jak leży na ziemi, zaplątany w koc.
- Trzeba było tyle nie pić, Iv, to teraz byś nie cierpiał, a ja miałabym dla siebie jeszcze kilka chwil spokojnego snu – powiedziałam, opierając się o ścianę i spoglądając na niego z uniesioną brwią.
- Bianca? Co ty tu robisz? Nie przypominam sobie, żebyśmy razem imprezowali... - drapał się po głowie, intensywnie myśląc.
- Ivan, Ivan - podeszłam do niego śmiejąc się, a siatkarz wykrzywił usta w grymasie. - Nie pij więcej. A jak już, to wracaj do swojego mieszkania sam, a nie męcz Dragana...
- On cię tu sprowadził? - brnął w swoją wersję. - Mam nadzieję, że przed nim tak nie paradowałaś. - Spojrzał na mój strój i odsłonięte nogi.
- Czy ty udajesz, czy naprawdę jesteś taki głupi? Rozejrzyj się, czy to wygląda jak twoje mieszkanie? - starałam się ukryć rumieniec. Nieporadnie naciągałam bluzę, jednak w końcu schowałam się za kanapą tak, by nie widział moich nóg.
- Ale jak..? Co? Matko... Skąd się wziąłem u ciebie? - Zerwał się na równe nogi, miotając głową w każdą stronę.
- Może najpierw coś zjesz? Domyślam się, że boli cię głowa, ale nie dam ci leków przeciwbólowych na pusty żołądek - zapytałam, ruszając w stronę kuchni.
- Czarownica - mruknął pod nosem, ale poczłapał za mną.
Po chwili namysłu sięgałam z lodówki wędliny, pomidora i masło. W szafce do góry znalazłam kubek na herbatę dla siatkarza.
- Fajne majtki. Nie podejrzewałem cię o taki fikuśny gust - usłyszałam za sobą, a gdy chciałam ponownie naciągnąć bluzę, blondyn złapał moje nadgarstki. - Daj popatrzeć umierającemu.

- Umierasz? Biedactwo - syknęłam, wyrywając mu się. - Lepiej usiądź, bo jeszcze mi padniesz.
Chwilę zajęło, zanim uspokoiłam oddech. Siatkarz, choć bardzo mnie denerwował, w jakiś sposób zawsze potrafił mnie speszyć. Postawiłam przed nim talerz z kanapkami i usiadłam naprzeciwko.
- Taki samiec alfa, jak ja, nie może się łatwo poddawać - wyszczerzył się do mnie, biorąc kęsa do ust.
- Zobaczymy - spojrzałam na niego, unosząc kącik ust, a on zaniepokojony zerknął na swoją kanapkę. Widząc jego zaskoczenie, parsknęłam śmiechem. - Daj spokój, nie jestem samobójcą. Gdyby coś ci się stało, miałabym na głowie połowę żeńskiej populacji Maceraty. Tą niezaliczoną przez ciebie, jeśli w ogóle ktoś taki został.
- Myślę, że nowe studentki znajdą się co roku - podsumował zadowolony z siebie. - No i ty...
- Biedne - skwitowałam zupełnie ignorując fakt, że wymienił mnie w tym zacnym gronie. Sięgnęłam po jedną z kanapek, a Ivan spojrzał na mnie urażony. Zaprotestował, kiedy upiłam łyk herbaty z jego kubka. - To jedyny sposób, w jaki możemy wymieniać ślinę, więc nie marudź i nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.
- Bianca... Do tej pory cię nie tknąłem i nie zamierzam, jeśli... - zaczął niepewnie, a ja już wiedziałam, co chodzi mu po głowie.
- Wiesz, że właśnie w pewien sposób mnie obraziłeś? - spojrzałam na niego, a on zmieszał się nieco.
- To nie tak. Po prostu... Wiesz, jak kończę znajomości z kobietami i kumplujemy się tylko dlatego, że traktuję cię inaczej - tłumaczył. - Zgódź się, co?
- Na wyjazd z tobą? - czując nagły przypływ pewności siebie wstałam i podeszłam do niego. Zaycew spojrzał na mnie z ciekawością. Oparłam dłonie na biodrach, stając między jego nogami. - Mam udawać twoją narzeczoną - usiadłam mu na kolanach i objęłam rękoma za szyję. Ivan zadrżał nieco, czekając na mój kolejny ruch. - Mam okłamywać twoją rodzinę - zbliżyłam swoją twarz do niego, a on zamknął oczy czując mój oddech na swoim policzku. I kiedy już rozchylił wargi, wstałam i sprzątnęłam naczynia ze stołu, odkładając je do zlewu. - Chyba nie dam rady.
- Kobiety... - pokręcił głową po chwili, oddychając głęboko. - Facetów okłamywać to w porządku, a mamusię, tatusia i babcię już nie wypada.
- Czy ja cię kiedyś okłamałam? - odwróciłam się i oparłam o szafkę. - Poza tym, nadal uważam, że powinieneś być szery wobec swojej rodziny. Jeśli to mama rozpuściła plotki, to wytłumacz jej, że żadnej narzeczonej nie ma.
- Nie jesteśmy razem, dlatego mówisz mi prawdę. Dodatkowo nie chcesz mi jeszcze pomóc - zrobił smutną minę.
- Sugerujesz, że gdyby bylibyśmy parą to traktowałabym cię inaczej? - uśmiechnęłam się lekko i ponownie do niego podeszłam. Stanęłam przed nim i położyłam mu dłonie na ramionach. - Chcę ci pomóc, ale to... EJ! - pisnęłam, kiedy pociągnął mnie na swoje kolana i przytrzymał mocno.
- Ja na pewno traktowałbym cię wtedy inaczej - mruknął, uśmiechając się przeciągle. Specjalnie bezustannie lustrował moje wargi, oblizując się jednoznacznie. - Nie siedzielibyśmy tutaj, tylko byli w łóżku. Więc jeśli ci się choć troszkę podobam, to wyjazd do mojej rodzinki będzie idealny, żebyś mogła pobyć bardzo, ale to bardzo blisko mnie.
Pozwolił sobie ręką jeździć po mojej nodze od kolana do brzegu bluzy.
- Wiesz - odparłam nieco zachrypniętym głosem, więc odchrząknęłam i poprawiłam się. - Już chciałam się zgodzić, a teraz wyjdzie na to, że zrobię to tylko dlatego, żeby wskoczyć ci do łóżka - zrobiłam urażoną minę. - To burzy mój image.
- Niejeden image już zburzyłem, bejbe - pogładził dłonią mój policzek. - I nie koniecznie w łóżku.
- A gdzie indziej mogłabym... - urwałam, zaczerwieniona, i uderzyłam go w ramię. Ruch ten jednak sprawił, że straciłam nieco równowagę i ratując się, objęłam Ivana za szyję, zbliżając się niebezpiecznie. Westchnęłam, widząc jego rozbawienie. Powoli zbliżyłam się do niego. - Pomogę ci - szepnęłam mu do ucha.
- Słucham? Nie przesłyszałem się? - spojrzał mi uważnie prosto w oczy.
- Pojadę z tobą do Spoleto i będę udawała twoją narzeczoną - powiedziałam na jednym oddechu. Zaycew zerwał się z miejsca i trzymając mnie na rękach okręcił się dookoła, cudem nie zahaczając o meble. - Puść mnie, wariacie!
- Blanca, jesteś wielka! - cmoknął głośno mnie w policzek. - To teraz do łóżka!
Pognał ze mną w kierunku sypialni, a ja truchlałam o zamiary przyjmującego. Rzucił mnie na pościel, a z siebie ściągnął koszulkę. Chyba rozbawiły go moje wytrzeszczone oczy. Roześmiał się w głos.
- Przyjemności po wykonaniu zadania - rzucił, znikając w łazience.
Odetchnęłam głęboko, starając się uspokoić oddech. W myślach krytykowałam samą siebie, przypominając sobie swoją reakcję na jego gesty i dotyk. Zaśmiałam się jednak, słysząc zza drzwi rozbawiony głos przyjaciela:
- Ile mam na ciebie czekać?


* * *


- Nadal nie rozumiem, dlaczego żadna z twoich byłych dziewczyn nie mogła pojechać z tobą pojechać - powiedziałam, odkładając sztućce na talerz. Oparłam się wygodnie, pijąc czerwone wino, które zamówiliśmy do obiadu. - Nie wierzę, że żadna z nich nie chciałaby poudawać, a przy okazji pobyć z tobą trochę dłużej.
- Może dlatego, że większość na odchodne krzyczy, że jestem świnią? - odparł, kończąc posiłek.
- I rzuca w ciebie butami - zaśmiałam się cicho, odstawiając kieliszek na stolik. - Może ustalmy jakieś zdarzenia z naszego związku? Jak się poznaliśmy, dlaczego akurat ze mną tak długo jesteś w związku, jak... Jak mi się oświadczyłeś.
- Pomyślmy... Może na urodzinach u Dragana? Jakaś koleżanka kuzynki, czy coś? - główkował.
- W sumie, czemu nie. Dragan to porządny chłopak, więc stąd porządna koleżanka. Tylko problem w tym, jak wytrzymałeś z taką sztywniarą, a co dopiero się oświadczyłeś.. - skrzywiłam się lekko.
- Hmm... Powiedzmy, że gdy chciałem cię objąć w tańcu to mi przyłożyłaś i zaliczyliśmy wizytę na pogotowiu, bo się uparłaś. Więc cóż, stwierdziłem, że z taką kobietą nic mi nie grozi - kontynuował historyjkę, nie reagując na moje ostatnie słowa. Naiwnie miałam nadzieję, że zaprzeczy.
- To chyba całkiem dobre wyjście - mruknęłam, patrząc w bok, byle nie na niego. - Oświadczyny?
- Aaa no tak - pacnął się w czoło i grzebał chwilę w kieszeni. - Daj rękę.
- Ivan? - zaskoczona podałam mu dłoń. Gdy objął ją swoimi dużymi, zadrżałam lekko. Spojrzał na mnie ciepło, jednak nadal z niebezpieczną iskrą w oku. Po chwili wsunął na mój palec pierścionek.
- Właśnie tutaj się zaręczyliśmy, kochanie.
- Liczyłam na coś bardziej... Ekstremalnego - wykrztusiłam po chwili, dochodząc do siebie. - Nie wiem, skok na bungee, rollercoaster i wyznanie miłości w chwili robienia pętli. Ale tak też może być - nie odrywałam wzroku od swojego palca, na którym nieśmiało błyszczał do mnie blado błękitny kamień, otoczony maleńkimi diamencikami.
- Wiesz, wolałem nie zgubić rodzinnego klejnotu – odparł.
- Rodzinnego? - zadrżałam na myśl, że mogłabym go gdzieś zapodziać. Nagle kamień stał się nieprzyjemnie ciężki. - A co, jeśli... Przecież ja... Oddam ci go.
- Nie, moja droga. Dostałem go od ojca, by nim obdarować przyszłą kandydatkę na żonę. Gdy zobaczą go u ciebie, będziesz bardziej wiarygodna - przekonywał chłopak, a ja dalej nie czułam się zbyt pewnie.
- I tak zamierzam ci go zwrócić po całej tej akcji. Sam przecież powiedziałeś, że masz go dać swojej przyszłej prawdziwej narzeczonej. Ja nią nie jestem. Teraz postaram się go nie zgubić.
- Bianca, spokojnie. - Pochylił się nad stołem. - Potraktuj to jako prezent. Naprawdę, jesteś najodpowiedniejszą osobą, której mógłbym go podarować. - na te słowa nie wiedzieć czemu, moje serce przyśpieszyło. To wszystko brzmiało tak dwuznacznie. - Oboje dobrze wiemy, że ja się nigdy nikomu nie oświadczę.
- Nie wierzę, że nie chcesz założyć rodziny - pokręciłam głową.
- Ja może i kiedyś bym do tego dojrzał, ale żadna się na to ze mną nie porwie - zaśmiał się nerwowo.
- Wydaje mi się - niepewnie chwyciłam jego dłoń. - że kiedyś spotkasz kogoś, kto nie będzie się bał związku z tobą. Nawet jeśli jesteś tak... hm... Energicznym człowiekiem. Wyobrażam sobie ciebie jako ojca... I to wcale nie jest niemożliwe.
- Mówisz tak, żebym cię tu nie zostawił - uśmiechnął się do mnie. - Ale dzięki, to było miłe.
- Nie zostawiłbyś, ponieważ to ja jestem tu dla ciebie - uścisnęłam jego rękę. - Jedźmy już, robi się późno.
- Tak nie możesz się doczekać nocy u mojego boku? - szturchnął mnie lekko w bok. Już miałam się oburzyć i protestować, gdy przytkał mi usta dłonią. - Jakby to wyglądało, gdybyśmy spali osobno.
- Nie bądź zbyt pewny siebie, Zaycew - uśmiechnęłam się słodko. - Pamiętaj, że zawsze mogę wrócić do domu.


* * *


- Zapiszę białą kredą w czarnym kominie! Ivan i ktoś na stałe! - wykrzyknęła staruszka, witając gości. - Dziecinko, jak ty z nim wytrzymujesz? – uściskała mnie.
- To wcale nie jest takie trudne - wykrztusiłam, wyplątując się z ciasno oplatających mnie ramion. - Cieszę się, że mogę panią poznać. Ivan zawsze ciepło się o pani wypowiadał, chyba właśnie za panią najbardziej tęsknił - dodałam, a widząc dumę na twarzy siatkarza, uśmiechnęłam się szerzej, postanawiając mu jednak dokuczyć. - Mówił, że jesteście do siebie bardzo podobni, ale on nie ma za grosz uroku osobistego.
- Kochanie, wiedziałem, że mnie porzucisz dla babci, ale że tak od razu - przyciągnął mnie do siebie, udając oburzenie.
- Iv, daj spokój. Chyba nie będziesz zazdrosny o babcię? - szturchnęłam go w bok, patrząc mu prosto w oczy.
- Zdążyłem się przekonać, że wolisz mężczyzn - mrugnął do mnie i szybko musnął kącik moich ust, o mało mnie nie powalając emocjami na ziemię. On... Ja... On mnie pocałował?!
- Przyjechało moje kochanie! - oderwał się ode mnie z jękiem słysząc głos swojej matki.
- Francesca, daj się im nacieszyć sobą - upomniał ją postawny mężczyzna, który był jak przypuszczałam ojcem Ivana.
- Kochana, tak bardzo chciałam cię poznać! Mój synek ma narzeczoną! - wołała, ściskając mnie i całując w oba policzki.
- Miło mi panią poznać - odparłam, siląc się na uśmiech. Spojrzałam błagalnie na siatkarza, ale ten tylko wzruszył ramionami, starając się powstrzymać wybuch śmiechu.
- To zanim mi ją wszyscy poderwiecie, co ugotowałaś mamo?
- Ivan, pysiu, dlaczego ty jesteś taki chudy?! - zawołała, po czym spojrzała na mnie z wyrzutem. - Nie karmisz go.
- Ależ nie! - pośpieszyłam z wyjaśnieniami. - Ivan wpada po każdym treningu i zjada porządny, dwudaniowy obiad.
- Wprost przepadam za jej kurczakiem z ryżem i warzywami - pokiwał głową przyjmujący.
- Jestem jednak świadoma, że nic mu tak nie smakuje, jak pani tagiatelle z czekolada i wanilią - dodałam, żeby jakoś ją udobruchać, co najwyraźniej mi się udało.
- Dwa moje lizusy kochane – Giovanna pociągnęła nas za policzki z uśmiechem, nie dopuszczając Frances do głosu. - A propos tagiatelle, to chyba coś się gdzieś uchowało.
- Chciałabym się nieco odświeżyć, to była długa podróż... - poprawiłam niepewnie pasek torebki na ramieniu, spoglądając to na Francescę, to na Giovannę, jakby szukając u nich pozwolenia.
- Oczywiście, kochana – starsza kobieta objęła mnie ramieniem i poprowadziła w kierunku domu. Nie miałam zbyt wiele czasu na rozglądanie się, gdyż z niespotykaną energią wepchnęła mnie po schodach na piętro. Otworzyła pierwsze drzwi i wpuściła mnie do środka.
- Ivan zaraz przyniesie wasze rzeczy. Rozgośćcie się, a za godzinę zapraszam na kolację – mrugnęła do mnie okiem i wyszła.
     Zachwycona rozejrzałam się po wnętrzu. Ściany miały ciepły, żółty kolor. Umeblowanie zaś było proste i staroświeckie. Pośrodku stało olbrzymie łoże z baldachimem. Z misternie zdobionej, drewnianej konstrukcji, zwisał delikatny materiał, upięty przy wezgłowiu. Podeszłam jednak do wyjścia na niewielki balkon, skąd rozpościerał się widok na ogród i pobliskie jezioro. Zachodzące słońce odbijało się w wodzie, tworząc niesamowity klimat. Przymknęłam oczy czując, jak lekki wiatr rozwiewa mi włosy, a biała koronkowa firanka owija się wokół mnie. Z tego błogiego stanu wyrwał mnie dotyk dłoni na biodrach. Poczułam znajome perfumy.
- Pięknie, co? - szepnął Ivan, a jego ciepły oddech owionął moją szyję. Zadrżałam lekko.
- Niesamowicie – odparłam pozwalając, by palce siatkarza przesunęły się na mój brzuch i splotły z moimi. Chwilę staliśmy w zadumie, wpatrując się w czerwono-różowe niebo.
- Powinnam się rozpakować, za niedługo kolacja – przerwałam panującą ciszę i odwróciłam się przodem do niego.
- Nie ma sprawy – stwierdził, po czym zadowolony rzucił się na łóżko, które zaskrzypiało głośno. Po chwili dotarło do mnie, że wcale nie zamierza się stąd ruszać.
- Chyba możesz iść do siebie – zasugerowałam, podchodząc do swojej walizki.
- Jestem u siebie – odpowiedział zadowolony, rozkładając się wygodnie.
- Zaraz... - urwałam. - Przecież to mój... O nie... Nie! Ivan, nie było mowy o wspólnym spaniu!


Jest dwójka, którą w całości dedykuję Marcie. Kochana, bez Ciebie zapewne nie dodałabym jej dzisiaj, a i piękne wypowiedzi Ivana nie byłyby tak zabawne :) Dziękuję :*
Wybaczcie kolor czcionki, ale coś mi wariują ustawienia. Mam nadzieję, że następnym razem nie będzie z tym problemów.
Nieco odpoczęłam, choć mój napięty kalendarz nadal mnie niepokoi. Ale wierzę, że dam radę ze wszystkimi zdawkami maturalnymi, które nagle wszyscy nauczyciele postanowili robić. Trzymajcie kciuki!

Pozdrawiam serdecznie,
Wasza Anna.

5 komentarzy:

  1. To ja, wasz Ivan :D
    Anno, wiesz, że się podlizujesz :D Współpraca z tobą to sama przyjemność :* naprawdę, dużo pozytywnych wrażeń mi dostarczyłaś dzisiaj :)
    Więc cóż ci mogę o Ivanie napisać... :D Taki nasz mały lovelas, albo i duży, żeby się nie oburzał xD
    Bianca to wszystko bardzo emocjonalnie i na serio bierze do siebie, więc niech uważa i nie przegina. Pajac miasteczkowy ;p
    No i oczywiście, że babcia najlepsza ;)
    Niech on jej nie wykorzysta, niech jej nie zrani, ja cię proszę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli Ivan się zagalopuje i ją skrzywdzi to mu zrobię kuku! Bianca wydaje się być taką delikatną i niewinną dziewczyną, aczkolwiek wydaje mi się, że Ivan nie do końca jest tylko przyjacielem. Ona chyba czuje do niego coś więcej.
    Babcia jest świetna! W ogóle Zajcewowie to świetna rodzinka, tylko Ivan się wyrodził:)
    Trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahahah oj Ivan, Ivan! Jak ja go uwielbiam, on to taki jest fajny, nieogrnięty, a przy tym wszystkim taki uroczy. Oj coś mi się zdaję, ze będzie bardzo, bardzo ciekawie! Bianca musiała się zgodzić na pomoc przyjacielowi, nic innego nie wchodziło w grę, a Ivan jak widać bardzo wczuwa się w swoją nową rolę narzeczonego :D

    Bosko! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam na Twojego bloga przez przypadek, ale już mogę obiecać, że zostanę na długo :) Przezabawny. Świetne dialogi, a cała akcja to po prostu mistrzostwo ! Czekam na kolejny i zapraszam do Siebie:
    http://forever-like-a-dream.blogspot.com/
    Pozdrawiam Kukulka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy rozdział :)
      http://forever-like-a-dream.blogspot.com/2013/11/rozdzia-6.html

      Usuń

Szablon wykonany przez Lady Spark