-
Daję słowo, Ivan. Może po prostu oddaj mi te rośliny, przecież
beze mnie one zginą – powiedziałam, wlewając wodę do doniczek.
-
Wszystko mi jedno – mruknął, stojąc do mnie plecami. Odkąd
przyszłam, stał przy oknie i gapił się przed siebie.
-
Może chociaż zrobisz zakupy? - zapytałam, jednak nie usłyszałam
odpowiedzi. Poirytowana panującą między nami ciszą, odstawiłam
konewkę na szafkę. - To, że stołujesz się u mnie nie znaczy, że
masz mieć pustą lodówkę. Przecież twoja matka mnie zabije, że
cię nie pilnuję.
-
Raczej mnie zabije – usiadł ciężko na kanapie i sięgnął
po jakieś pudełko, które leżało na stoliku. Zbliżyłam się do
niego zainteresowana. Siatkarz trzymał w dłoniach plik zdjęć.
-
Tęsknisz za nimi? - zapytałam, rozpoznając na jednej z fotografii
jego rodziców.
-
Oni tęsknią – zaśmiał się gorzko.
-
To chyba...
-
Za moją żoną.
-
Zaraz... - zatkało mnie. Żona?! - Ty masz...
-
Oczywiście, że nie, kretynko! - spojrzał na mnie poirytowany. - I
to jest właśnie ten problem. Uważają, że jestem za stary na
życie kawalerskie. Rozumiesz? Ja! Za stary! Do cholery, mam
dwadzieścia cztery lata i według nich powinienem już być dawno po
ślubie i w dodatku dzieciaty.
-
Wiesz... - odchrząknęłam, starając się ukryć rozbawienie. - To
normalne, że jak się kogoś poznaje i się go kocha... To z
czasem zakłada się rodzinę, prawda?
-
Ale nie ja! - zerwał się z miejsca i zaczął krążyć po pokoju.
- Wyobrażasz sobie mnie jako męża? - pochylił się i spojrzał mi
prosto w oczy, a ja odruchowo przełknęłam ślinę. - No właśnie,
ja też nie.
-
Może boją się, że... No nie wiem... Przyprowadzisz im
narzeczonego..? - wyjąkałam, starając się zachować powagę. Ivan
spojrzał na mnie z przerażeniem.
-
Ja? Ja jestem stuprocentowym facetem! Każdy...
-
Fakt. Każda kobieta w tym mieście to potwierdzi – zmarszczyłam
nos. - Więc może przedstaw im którąś ze swoich byłych i wtedy
dadzą ci spokój?
-
To nie jest takie proste – westchnął i ponownie usiadł obok
mnie. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem.
-
Wiem, że z większością z nich rozstałeś się w niezbyt...
przyjaznych okolicznościach – wymownie zerknęłam na jego bliznę
pod uchem, gdzie trafiła lecąca szpilka Nancy... Natalie... Nie
ważne. Jak dla mnie szkoda było pięknego Louboutina...
-
Żadna z nich się nie nadaje – pokręcił głową. - Poza tym,
przyjechała moja babcia.
-
Giovanna? - uśmiechnęłam się na wspomnienie zdjęcia wiecznie
uśmiechniętej kobiety. - To jakiś problem?
-
Moja mama wspomniała jej, że mam dziewczynę...
-
To jeszcze nie...
-
Którą bezgranicznie kocham – jęknął, jakby
wypowiedzenie słowa kocham sprawiło mu ból. Nie wytrzymałam i
parsknęłam śmiechem.
-
No to faktycznie cię wkopała. Co zamierzasz z tym zrobić?
-
Nie mam bladego, a nawet zielonego pojęcia – mruknął, opierając
bezradnie głowę na moim ramieniu. Poklepałam go lekko po plecach,
zastanawiając się nad wyjściem z tej chorej sytuacji.
-
Na pewno żadna się nie nadaje?
-
To nowoczesne, stylowe kobiety. Nie pasują do domku na wsi... Gdyby
babcia wybrała sobie któreś z mieszkań w stolicy... Ale nie!
-
Wasz dom na wsi przecież jest bardzo przytulny – stwierdziłam,
przypominając sobie fotografię, którą kiedyś mi pokazywał.
-
No widzisz! Właśnie takiej mi potrzeba! Nie znasz jakiejś
dziewczyny, która doceni uroki wiochy, będzie opiekuńcza, urocza,
sympatyczna, kochająca, ułożona... - wyliczał.
-
Takiej chyba...
-
Jaki ja jestem głupi! - zerwał się nagle, przespacerował chwilę,
po czym, na Boga, upadł przede mną na kolana. Spojrzałam na niego
zaniepokojona. Nie podobał mi się ten błysk w oku. Zawsze
zwiastował coś...
-
TY! - no właśnie...
-
Co proszę? - chciałam go odepchnąć, ale mężczyzna tylko chwycił
moje dłonie w swoje.
-
Będziesz idealna – powiedział zadowolony z siebie. - Masz
wszystkie te cechy, jesteś też prorodzinna, przyjacielska no i
ładna na tyle, że moje zainteresowanie tobą nie wywołałoby
zdziwienia wśród rodziców.
-
Ivan! - krzyknęłam oburzona, jednak siatkarz zdawał się nie
zwracać uwagi. Wpatrywał się we mnie maślanym wzrokiem,
wyliczając kolejne zalety tego planu.
-
Poza tym, należy ci się urlop. Harujesz jak wół, nie wzięłaś
ani dnia wolnego, odkąd się poznaliśmy. Nie licząc tego
paskudnego ranka, kiedy byłem chory i wezwałaś do mnie lekarza, a
potem zawiozłaś papiery do prezesa.
-
Ale ja nie mogę! Nie potrafię kłamać... A już na pewno nie
prosto w oczy, i to twojej rodzinie. Co oni sobie o mnie pomyślą?
Boże, przecież oni mnie nawet nie poznali, a już zaprezentowałabym
się jako podła...
-
Babcia na pewno by cię polubiła – kontynuował niezrażony
Zaycew, co jakiś czas całując moje dłonie. - Obie lubicie kwiaty.
W dodatku, pracujesz w tym całym wolontariacie, więc potrafisz się
zająć starszymi ludźmi. Gi z miejsca cię kupi!
-
Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Ivan, ja nigdzie z tobą nie pojadę!
- w końcu udało mi się od niego uwolnić. Wytarłam ręce o
sweter, chcąc się pozbyć śladów mokrych całusów.
-
Ale dlaczego? - zapytał żałośnie i zamilkł, a ja przez chwilę
wsłuchiwałam się w kojącą ciszę.
-
Nie chcę ich oszukać. Wiesz, że chętnie ci pomogę, ale nie w
taki sposób. Rób co chcesz – stwierdziłam na odchodne, po czym
zgarnęłam swoje rzeczy i wyszłam z mieszkania, nie oglądając się
za siebie.
*
* *
Obudziło
mnie pukanie do drzwi. Zaspana, przetarłam oczy i spojrzałam na
zegar, stojący na szafce. Jęknęłam widząc, że jest dopiero
druga. Niechętnie wstałam i ubrałam bluzę. Szurając kapciami po
drodze zastanawiałam się, kto może mnie szukać o tej porze. Do
głowy przyszła mi tylko jedna odpowiedź. Jednak myliłam się.
-
Dragan? - zaskoczona uniosłam brwi, widząc siatkarza stojącego na
wycieraczce.
-
Cześć – uśmiechnął się niepewnie. - Wybacz, że cię budzę o
tej porze, ale nie wiedziałem do kogo się zwrócić...
-
Nie ma sprawy, wejdziesz? Pogadamy – otworzyłam szerzej drzwi, ale
on pokręcił głową.
-
Mój problem siedzi w moim samochodzie – podrapał się po głowie,
a ja miałam ochotę uderzył dłonią w czoło.
-
Przyprowadź go, może przenocować na mojej kanapie – westchnęłam,
a Travica od razu zbiegł na parking. Chwilę później usłyszałam
jęki i protesty mojego przyjaciela.
-
Draggy, ale dlaszemu ty mi to robisszz? Przesiesz było nam tak
doobsze... - mamrotał Ivan, kiedy rozgrywający ciągnął go po
schodach.
-
Stary, będzie jeszcze lepiej, jeśli już się położysz –
wystękał Draggy, wpychając
go wprost do mojego mieszkania.
-
Gdzie on się tak urządził? - zapytałam, przykrywając
nieszczęsnego pijaka kocem. Siatkarz wzruszył ramionami.
-
Coś marudził o jakiejś babci, żonie... Wspomniał twoje imię,
więc myślałem, że może ty będziesz wiedziała coś więcej.
-
Ech... - pomasowałam palcami skronie i opowiedziałam mu całą
historię, nie pomijając oczywiście barwnego hymnu wychwalającego
wszystkie moje zalety. - Sam widzisz. Ja po prostu nie mogę się
zgodzić, to byłoby nie fair... Ale z drugiej strony chcę mu pomóc.
-
Nie wiem, co ci powiedzieć – Dragan podrapał się po głowie. - W
sumie, to tylko kilka dni. I tak łączy was silna relacja. Nie
musicie im mówić, jak bardzo blisko ze sobą jesteście, dopowiedzą
sobie to sami.
-
Nigdy nie korzystałam z white lies
– mruknęłam, zaplatając ręce na piersi.
-
Pomyśl sobie o Ivanie jako o swoim kolejnym podopiecznym –
zasugerował, a ja spojrzałam na niego jak na wariata. - Pomożesz
mu, rodzina się odczepi, a przy okazji spełnisz dobry uczynek.
-
Okłamując ich – zauważyłam. Mój opór jednak słabnął.
-
Dacie radę – przytulił mnie mocno, po czym wymownie zerknął na
zegarek. - Powinienem już iść. Wybacz, że zawracam ci głowę o
takiej porze.
-
Nie ma sprawy. Lepiej, że trafił do mnie... - pożegnałam się z
rozgrywającym i wróciłam do salonu. Widząc bezbronnego Zaycewa
nawet nie potrafiłam się na niego gniewać. Pokręciłam głową,
ganiąc się w myślach za swoją głupotę.
Ruszyłam
w kierunku kuchni, by przygotować siatkarzowi wodę i tabletki
przeciwbólowe. Musiałam znaleźć sobie zajęcie. Byłam pewna, że
po tak emocjonującej nocy już nie zmrużę oka.
Przepraszam.
Po prostu. Ostatnio nie daję sobie rady z niczym. Nie chcę
obiecywać, kiedy będzie następny rozdział. Postaram się, ale
przez ten cały zapierdziel czasem nie wiem, jak się nazywam. Chwilą
wytchnienia może się okazać środowy mecz ZAKSy w LM, na który
planuję się wybrać.
Jakie
wrażenia po pierwszej kolejce? Wydaje mi się, że to będzie
naprawdę emocjonujący sezon.
Pozdrawiam
ciepło,
Wasza
Anna.
Tylko Ivan mógł wpaść na taki szalony pomysł! Ale coś mi się zdaję, że w końcu nasza bohaterka ulegnie jego maślanym oczkom i błaganiom i pojawi się w jego domu jako narzeczona i przyszła żona. A coś mi się zdaję, że to będzie niezwykle ciekawe przeżycie obfitujące w wiele ciekawych zwrotów akcji :D
OdpowiedzUsuńKochana, odpocznij i wykibicuj się na meczu również i za nas :*
Ooo, gratuluję planowanego wypadu :) Oby się udał :) Myślę, że to cię natchnie siatkarsko :)
OdpowiedzUsuńW końcu się doczekałam odcinka :) Jeśli potrzebujesz pomocy, to wiesz, że możesz pisać :)
Ach ten Ivan, wydaje mi się, że Bianca mogła się poczuć trochę urażona fragmentem o jej urodzie. I tak dobierał ostrożnie słowa, jak na niego. A z nim to rzeczywiście jak z pacjentem specjalnej troski. Draganowi się upija i w ogóle. Gorzej niż dziecko. Może ją na litość bierze? :)
Pozdrawiam
No tak... Siatkarze i ich genialne inaczej pomysły^^ Jak on słodko ją próbował przekonać :) Tyle komplementów... Mało ody do Bianki nie napisał :P No i podziwiam dziewczynę i jej silną wolę. Niewiele pań pewnie by się oparło tym Zaytsewowym hymnom pochwalnym :)No i nieźle się zrobił, się biedaczek załamał, bo Bianca go nie chce, ale coś mi się zdaje, że to już niedługo :) W końcu to Ivan :D Pozdrawiam;*
OdpowiedzUsuńIvan to jednak pomysłowy gość. Ten jego genialny nie wróży dla niej dobrze., aczkolwiek może się skończyć bardzo ciekawie. Na przykład Zajcew zda sobie sprawę, że wcale miłośći nie udaje:)
OdpowiedzUsuńPierwsza kolejka pokazała, że może być ciekawie, czytaj porażka JW i duże problemy Sovii z BBTS. Właśnie oglądam mecz BBTS z PW i rzeczywiście ten beniaminek nie taki słaby jak go malowali!