- Myślisz, że tacie się spodoba? - zapytał Oliwier, wbijając w ciasto dwadzieścia osiem świeczek.
- Na pewno – uśmiechnęłam się do niego, chowając do szafek produkty, z których korzystaliśmy.
- Mam strasznie starego tatę – powiedział nagle do siebie, a ja mało co nie upuściłam pudełka z jajkami. - No bo zobacz, ja potrzebuję tylko kilka świeczek, a on całe pudełko!
- Tylko mu tego nie mów – wykrztusiłam, zamykając lodówkę.
Od kilku godzin robiliśmy tort urodzinowy Michała. Była sobota dwudziestego ósmego września. Oliwier podzielił się ze mną pomysłem dopiero kilka dni temu. Dzień wcześniej wybraliśmy się na zakupy po wszystkie potrzebne produkty i dzisiaj, tuż po tym jak siatkarz pojechał na trening, zabraliśmy się do pracy. Wykorzystałam prosty przepis mojej mamy na czekoladowy biszkopt, przekładany masą orzechową. Oli zajął się układaniem wyliczonych przeze mnie świeczek, a także dekorowaniem wierzchu bakaliami i rodzynkami. Kuchnia wyglądała jak pobojowisko. Przy odmierzaniu wszystkich składników nie obyło się bez bitwy na mąkę, rozbiciu dwóch jajek i rozsypaniu cukru. Do powrotu Michała zostało jednak tylko kilkanaście minut, więc szybko musieliśmy się uporać ze sprzątaniem.
- A dlaczego ty mu nie powiesz? - zapytał nagle, wbijając ostatnią świeczkę.
- Że się starzeje? - uniosłam brwi rozbawiona.
- Że ci się podoba – odparł beztrosko, chowając pudełko do szuflady przy lodówce.
- Twój tata? Podoba się? Że mi? - zająknęłam się. Chcąc jednak uniknąć rozmowy, parsknęłam śmiechem i usiłowałam zmienić temat. - Daj, schowam to cudo do lodówki. Trzeba jeszcze skończyć obiad.
- Zupełnie nie rozumiem, dlaczego ty nie możesz być moją mamą – stwierdził blondynek, zupełnie ignorując to, co powiedziałam. - Jesteś ładna, lubię cię, tata też, nawet bardzo.
- Oli, to nie tylko od tego zależy – kucnęłam przed nim i pogłaskałam go po głowie. Młody Winiarski oparł rączki na kolanach i spojrzał mi w oczy całkiem poważnie.
- A od czego? Przecież jak się ludzie lubią to są razem. Tak jest w każdym amerykańskim filmie!
- W prawdziwym życiu nic nie jest takie proste. Poza tym, mam chłopaka – pokręciłam głową i wstałam, by umyć naczynia. Chłopiec mruknął tylko pod nosem coś na kształt „tata byłby lepszy”.
- Wiem! - zawołał po chwili, zeskakując z krzesła. Spojrzałam na niego zdumiona. - Wy po prostu musicie się pocałować! To zawsze działa!
- Oli! - prawie zacięłam się nożem, który właśnie płukałam.
- No co? - wzruszył ramionami. - Na pewno by ci się spodobało. Tacie też, założę się.
- Co by mi się spodobało? - nagle usłyszeliśmy głos siatkarza. Przestraszona zrobiłam krok w tył. Michał stał oparty o drzwi i wpatrywał się w nas z uśmiechem.
- Taatuuuś! - Oliwier podbiegł do ojca i rzucił mu się w ramiona. Winiarski złapał go i uniósł do góry, lekko podrzucając.
- Cześć, szkrabie – pocałował go w czoło. Wszedł do kuchni, rozglądając się dookoła. Odetchnęłam z ulgą, chowając miskę do szafki. Na szczęście, zdążyliśmy posprzątać.
- Mamy niespodziankę! - zawołał chłopiec, po czym wyrwał się z objęć taty i pobiegł na piętro, jak podejrzewałam, po laurkę.
- Lubię niespodzianki – uśmiechnął się przyjmujący, po czym podszedł do mnie z dziwnym błyskiem w oku. Nagle uniósł niepewnie dłoń i palcami musnął mój policzek, który sekundę później pocałował. - Krem?
* * *
Podczas obiadu obserwowałam Oliwiera, który ze zniecierpliwieniem dłubał widelcem w talerzu. Rozbawiona kończyłam swój posiłek, zerkając też ukradkiem na jego ojca. Michał, nieco zmęczony po treningu, pochłonął swój posiłek w bardzo krótkim czasie i teraz wygodnie opierał się na krześle, pijąc kompot i patrząc, to na syna, to na mnie.
Kiedy w końcu odłożyłam sztućce, młodszy Winiarski zerwał się ze swojego stołka, po czym szybko zebrał wszystkie talerze i odłożył do zlewu, gubiąc po drodze widelec. Zaskoczona spojrzałam na niego, ale chłopiec tylko uśmiechnął się i sprzątał dalej.
- No bo ile można jeść? - powiedział chwilę później, unosząc brwi. W takich chwilach był bardzo podobny do taty. Potrząsnęłam głową, wyrywając się z zamyślenia. - A przecież deser czeka!
- Bo my mamy dla ciebie niespodziewankę, tatuś – blondynek wdrapał się ojcu na kolana i tylko kiwnął do mnie głową, a ja posłusznie wstałam od stołu i weszłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki tort, po czym zapaliłam wszystkie świeczki i wróciłam do jadalni. - Żebyś dalej rósł taki duuuży i grał tak dobrze, tylko może rzadziej wyjeżdżał – Oliwier przytulił się do bruneta, a ja patrzyłam na to z rozczuleniem. Michał również zdawał się być zaskoczony, jednak mocniej objął synka.
- I sam to zrobiłeś? - pocałował małego w policzek i spojrzał na mnie z uśmiechem, kiedy postawiłam talerz na środku stołu.
- Z pomocą Klary – odparł dumnie, zeskakując na ziemię.
- Nieznaczną – poprawiłam go, przynosząc w międzyczasie trzy talerzyki, czyste widelczyki i nóż.
- Nie trzeba było...
- Trzeba, trzeba, tatuś – Oli pokręcił głową i pociągnął go za rękę zmuszając tym samym do wstania. - A teraz dmuchaj. Tylko pomyśl życzenie!
- Przecież mam wszystko, czego chcę – zmierzwił mu włosy palcami. - Ale dobrze, życzę sobie...
- Nie na głos, no co ty! - przerwał mu oburzony blondynek.
- Już, już – zaśmiał się siatkarz, po czym spojrzał na mnie i Oliego. Chwilę później jednym dmuchnięciem zgasił wszystkie świeczki. Oliwier ucieszony zaczął klaskać i wybiegł gdzieś wołając, byśmy na niego poczekali. Ukroiłam dla każdego kawałek.
- Wszystkiego najlepszego – uśmiechnęłam się, podając jeden z nich przyjmującemu. Nieśmiało objęłam go ramieniem, a on zupełnie niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie mocniej, odstawiając wcześniej talerz.
- Dziękuję, że tak o niego dbasz. O nas... - szepnął mi do ucha, a ja drgnęłam lekko, czując jego ciepły oddech na mojej skórze. - Poświęcasz nam tle czasu i, choć nie musisz, spędzasz z nami niemal każdy weekend. Siedzisz tu całymi dniami, chociaż masz wolne. Nie wiem, co...
- Nic nie mów – uniosłam kącik ust, patrząc prosto w jego niesamowite oczy. Dzisiaj miały błękitną barwę, były w nich iskierki szczęścia i czegoś, czego nie potrafiłam do końca nazwać. W tej chwili nie wyglądał na swój wiek. Zniknęły wszystkie troski i zmartwienia ostatnich lat, stał się znowu młodym mężczyzną, który nie musiał się niczym przejmować.
- Przepraszam... - spojrzałam na niego, marszcząc lekko brwi, ale nagle wszystko się wyjaśniło, gdy usta bruneta opadły na moje. Zaskoczona wciągnęłam szybko powietrze, chcąc się odsunąć, jednak on wplótł palce w moje włosy, przyciągając mnie tym samym bliżej siebie. Westchnęłam cicho, gdy musnął językiem moją wargę. W końcu poddałam się temu uczuciu i pozwoliłam mu pociągnąć mnie na jego kolana, siadając na nim okrakiem. Oddając pocałunek, splotłam ręce na jego karku, gdy on sunął dłońmi po moich plecach, zatrzymując się na biodrach. Jego dotyk niemal parzył przez cienki materiał białej bokserki, której krańce skubał palcami. Przycisnął mnie mocno do siebie, przesuwając wargi wzdłuż linii szczęki. Czułam jego oddech na szyi i przy uchu. Zadrżałam, kiedy musnął nosem skórę tuż przy włosach. Chwilę później pocałował tamto miejsce.
Zjechałam dłońmi w dół, badając jego reakcję na mój dotyk. Drgnął, jednak nie przestawał całować mnie po szyi. Zacisnęłam palce na okrywającej jego tors koszulce, gdy musnął wargami obojczyk. Objęłam rękoma jego głowę i spojrzałam mu prosto w oczy, które teraz nabrały nieco stalowej barwy.
- Michał, co my robimy? - szepnęłam, a on uśmiechnął się tylko i pocałował mnie krótko.
- Nie wiem. Czy to ważne?
- Nie powinniśmy... - chciałam wstać z jego kolan, jednak chwycił moje nadgarstki i zmusił do spojrzenia w jego tęczówki.
- Żałujesz? - spytał cicho, jakby z nadzieją. Pokręciłam głową, po czym musnęłam jego policzek.
- Ciekawa jestem, gdzie zniknął Oli – powiedziałam po chwili, siadając obok niego. Szybko poprawiłam włosy i uspokoiłam oddech.
- Nie wiem, gdzie jest, ale za to jestem pewien, że doskonale wie, co robi.
- Nie rozumiem – zmarszczyłam brwi, jednak w tej chwili do jadalni wpadł chłopiec. Rozejrzał się dookoła, po czym jakby z lekkim zawodem zajął swoje miejsce.
- Przez to wszystko zapomniałem, że też coś dla was mam – powiedział Winiarski i na chwilę wyszedł z pomieszczenia. Gdy wrócił, trzymał w dłoni dwa bilety. - Dzisiaj wieczorem gramy. Pomyślałem, że może...
- Super! - ucieszył się Oliwier i gdy chwycił od ojca wejściówki, pomachał nimi w moją stronę. - Widzisz, Klara, idziemy na mecz!
- Dzisiaj wieczorem chyba nie mogę... - odparłam po chwili przypominając sobie, że przecież już umówiłam się z Adrianem. Uśmiech na twarzy blondynka zgasł niemal zupełnie.
- Jak to? Nie możesz?
- Oli, Klara przecież ma swoje sprawy – próbował tłumaczyć małemu Michał, ale sam też wyglądał na zawiedzionego. - Trudno, przecież możecie przyjść kiedy indziej.
- Więc ja też nie mogę iść? - usta chłopca wykrzywiły się w podkówkę, a ja w momencie podjęłam decyzję. Przecież nie mogłam zawieść tego malucha. A przecież „jak kocha to poczeka”. No właśnie... Tylko czy on jeszcze kocha.
- Niech będzie – uśmiechnęłam się lekko, mierzwiąc palcami jego włosy. - Sądzę, że mogę jeszcze wszystko odwołać. Poza tym, to pierwszy mecz w sezonie.
- Wiesz, że... - zaczął Michał, ale tylko machnęłam ręką. Uśmiechnął się do mnie z ulgą, a ja tylko puściłam mu oczko.
* * *
Mecz skończył się stosunkowo szybko. Siedzieliśmy z Olim obok Pauliny i Arka, którzy przyszli kibicować Mariuszowi. Najwyraźniej bardzo skutecznie, gdyż to właśnie Wlazły otrzymał statuetkę MVP. Michał nie atakował zbyt często, bardziej skupiał się na przyjęciu. Gdy tylko zabrzmiał ostatni gwizdek, razem z Wlazłymi zeszliśmy na płytę boiska, by pogratulować chłopakom pierwszego w sezonie zwycięstwa.
- Mogłeś mieć lepszy prezent, Misiek? – zapytała Paulina, ściskając przyjmującego i składając mu życzenia.
- Gdyby to był ostatni, a nie pierwszy mecz w sezonie – odparł Winiarski, trzymając na rękach Oliwiera, który objął go za szyję i przykleił policzek do jego policzka, ścierając tym samym resztkę żółto-czarnej flagi. Żałowałam, ze nie wzięłam ze sobą aparatu, mieliby świetne zdjęcie do albumu. Jednak tuż obok nas błysnął flesz, można się było więc spodziewać fotografii w którejś z gazet. Chwilę później podszedł do nas dziennikarz i poprosił Michała o wywiad.
- Spotkajmy się przy samochodzie za pół godziny, dobrze? – zwrócił się do mnie, a ja tylko kiwnęłam głową. Gdy odeszli, zaczęłam szukać wzrokiem Oliego. Blondynek biegał właśnie za Mikasą, tuż za nim dreptał młody Wlazły.
- Gratuluję nagrody – powiedziałam do Mariusza, który podszedł razem z Pauliną.
- Przyjemny mecz – skomentował krótko, na co jego żona roześmiała się.
- Skoro jesteś taki pobudzony, to dzisiaj ty kładziesz Arka.
- To ja chyba pójdę pod prysznic – podrapał się po głowie, po czym ruszył w kierunku szatni. Po drodze jednak zaczepił go jeden z dziennikarzy.
- Wpadnij kiedyś z Oliwierem – zaproponowała Paula, obserwując bawiące się dzieciaki. – Chłopcy zajmą się sobą, a my znajdziemy chwilę, by pogadać.
- Zwykle odbieram Oliego z przedszkola około piętnastej, Michał jest wtedy na treningu. Sądzę, że nie będzie problemu – uśmiechnęłam się do niej lekko, poprawiając pasek torebki na ramieniu.
- Cieszę się. Musisz mi koniecznie opowiedzieć, co jest między tobą a Miśkiem – odparła, a ja wstrzymałam na chwilę oddech.
- Proszę?
- Oj, Klara, nie udawaj głupiej – brunetka zaśmiała się lekko. – Widać jak na dłoni, że was do siebie ciągnie. On nie spuszcza z ciebie wzroku, zerka ukradkiem, tak jak dzisiaj, podczas meczu. Ty nie pozostajesz mu dłużna.
- Ale my nie…
- Znam cię nie od dziś – objęła mnie ramieniem, a ja wbiłam wzrok w swoje baleriny. – Wiem, że Michałowi trudno się zaangażować i ponownie kogoś pokochać. Stracił żonę...
- Paula, ja nie chcę wchodzić mu na głowę – westchnęłam, przenosząc uwagę na Oliwiera, który właśnie się do nas zbliżał. – Poza tym, mam Adriana.
- Nie żartuj sobie ze mnie – spojrzała na mnie z politowaniem, a ja zaczerwieniłam się nieznacznie. – Sądziłam, że już dawno się go pozbyłaś. On nie jest ciebie wart.
- Chyba musimy już iść, Michał będzie czekał – przerwałam jej. Kobieta utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że mój związek jest fikcją. Problem polegał na tym, że nie potrafiłam z niego ot tak zrezygnować.
- Pamiętaj, że jesteśmy umówione! – zawołała za mną, kiedy trzymając Oliwiera za rękę podążałam w kierunku wyjścia.
* * *
- To jesteśmy – powiedział Michał, gasząc silnik. Zatrzymaliśmy się tuż obok mojej bramki. Nie zauważyłam nawet, kiedy dojechaliśmy na moje osiedle. W samochodzie ponownie zapanowała cisza, która towarzyszyła nam niemal przez całą drogę z hali.
- Dzięki za podwiezienie – uśmiechnęłam się lekko i odpięłam pas. Kiedy zamierzałam otworzyć drzwi, zatrzymał mnie głos Winiarskiego.
- Klara, ja… - zawahał się. Spojrzałam na niego pytająco, a on tylko westchnął. – Wtedy, w domu…
- Stało się – wzruszyłam ramionami. Co innego mogłam powiedzieć? Że chciałabym to powtórzyć? – Może po prostu o tym zapomnijmy, dobrze? Pracuję u ciebie, to nie wpłynęłoby korzystnie na moje relacje z Oliwierem – zerknęłam przez ramię na blondynka, który zasnął niemal od razu.
- Tak, chyba tak będzie najlepiej – westchnął znowu. Ponownie zapanowała irytująca cisza. Nie mogłam jej znieść, przebywanie z siatkarzem w samochodzie było dla mnie niezwykle krępujące. Miałam wrażenie, że napięcie wzrosło znacznie, a powietrze zrobiło się niezwykle ciężkie. Nagle pochylił się w moją stronę, a ja wstrzymałam oddech, spodziewając się kolejnego pocałunku. Brunet jednak tylko ledwo wyczuwalnie musnął wargami mój policzek.
- Do zobaczenia w poniedziałek – pożegnałam się i zamknęłam drzwi. Samochód niemal od razu ruszył, a ja przyglądałam się oddalającym się światłom. Objęłam się rękoma i potarłam ramiona, gdy zawiał mocniejszy wiatr. Odwróciłam się, słysząc trzask. Zdawało mi się, jakby w ciemności, między drzewami majaczyła czyjaś sylwetka. Nie zastanawiając się ruszyłam w kierunku drzwi, które po chwili z ulgą za sobą zatrzasnęłam.
* * *
- Dzisiaj tatuś miał urodziny i było super. Upiekliśmy z Klarą tort, wiesz? - leżałem na brzuchu i wpatrywałem się w zdjęcie. Mama miała na sobie żółtą sukienkę i wyglądała ślicznie. - I pocałowali się w końcu! Nie wiem, co w tym może być przyjemnego. Ale chyba wyglądali na szczęśliwych. A ja chcę, żeby tatuś był szczęśliwy. Ciocia Paulina mówiła, że do siebie pasują. Chcę, żeby Klara z nami mieszkała, ale ona ma tego wstrętnego chłopaka. Dzisiaj poszła z nami na mecz, zamiast się z nim spotkać, wiesz? To chyba znaczy, że też bardzo lubi tatusia, prawda?
- To dobrze – dodałem po chwili. - Pani dziennikarka znowu patrzyła tak dziwnie na tatusia. Ale on cały czas zerkał na nas. Potem chyba odwieźliśmy Klarę. Tata obudził mnie w domu, kiedy przyjechaliśmy. Szkoda, że ten dzień się tak szybko skończył. Ale Klara obiecała mi, że jutro zabierzemy Kruszynę na spacer i pójdziemy do parku odwiedzić Zbigniewa. Wiesz, że podobno Klara widziała tam Andrzeja?
- Na pewno – uśmiechnęłam się do niego, chowając do szafek produkty, z których korzystaliśmy.
- Mam strasznie starego tatę – powiedział nagle do siebie, a ja mało co nie upuściłam pudełka z jajkami. - No bo zobacz, ja potrzebuję tylko kilka świeczek, a on całe pudełko!
- Tylko mu tego nie mów – wykrztusiłam, zamykając lodówkę.
Od kilku godzin robiliśmy tort urodzinowy Michała. Była sobota dwudziestego ósmego września. Oliwier podzielił się ze mną pomysłem dopiero kilka dni temu. Dzień wcześniej wybraliśmy się na zakupy po wszystkie potrzebne produkty i dzisiaj, tuż po tym jak siatkarz pojechał na trening, zabraliśmy się do pracy. Wykorzystałam prosty przepis mojej mamy na czekoladowy biszkopt, przekładany masą orzechową. Oli zajął się układaniem wyliczonych przeze mnie świeczek, a także dekorowaniem wierzchu bakaliami i rodzynkami. Kuchnia wyglądała jak pobojowisko. Przy odmierzaniu wszystkich składników nie obyło się bez bitwy na mąkę, rozbiciu dwóch jajek i rozsypaniu cukru. Do powrotu Michała zostało jednak tylko kilkanaście minut, więc szybko musieliśmy się uporać ze sprzątaniem.
- A dlaczego ty mu nie powiesz? - zapytał nagle, wbijając ostatnią świeczkę.
- Że się starzeje? - uniosłam brwi rozbawiona.
- Że ci się podoba – odparł beztrosko, chowając pudełko do szuflady przy lodówce.
- Twój tata? Podoba się? Że mi? - zająknęłam się. Chcąc jednak uniknąć rozmowy, parsknęłam śmiechem i usiłowałam zmienić temat. - Daj, schowam to cudo do lodówki. Trzeba jeszcze skończyć obiad.
- Zupełnie nie rozumiem, dlaczego ty nie możesz być moją mamą – stwierdził blondynek, zupełnie ignorując to, co powiedziałam. - Jesteś ładna, lubię cię, tata też, nawet bardzo.
- Oli, to nie tylko od tego zależy – kucnęłam przed nim i pogłaskałam go po głowie. Młody Winiarski oparł rączki na kolanach i spojrzał mi w oczy całkiem poważnie.
- A od czego? Przecież jak się ludzie lubią to są razem. Tak jest w każdym amerykańskim filmie!
- W prawdziwym życiu nic nie jest takie proste. Poza tym, mam chłopaka – pokręciłam głową i wstałam, by umyć naczynia. Chłopiec mruknął tylko pod nosem coś na kształt „tata byłby lepszy”.
- Wiem! - zawołał po chwili, zeskakując z krzesła. Spojrzałam na niego zdumiona. - Wy po prostu musicie się pocałować! To zawsze działa!
- Oli! - prawie zacięłam się nożem, który właśnie płukałam.
- No co? - wzruszył ramionami. - Na pewno by ci się spodobało. Tacie też, założę się.
- Co by mi się spodobało? - nagle usłyszeliśmy głos siatkarza. Przestraszona zrobiłam krok w tył. Michał stał oparty o drzwi i wpatrywał się w nas z uśmiechem.
- Taatuuuś! - Oliwier podbiegł do ojca i rzucił mu się w ramiona. Winiarski złapał go i uniósł do góry, lekko podrzucając.
- Cześć, szkrabie – pocałował go w czoło. Wszedł do kuchni, rozglądając się dookoła. Odetchnęłam z ulgą, chowając miskę do szafki. Na szczęście, zdążyliśmy posprzątać.
- Mamy niespodziankę! - zawołał chłopiec, po czym wyrwał się z objęć taty i pobiegł na piętro, jak podejrzewałam, po laurkę.
- Lubię niespodzianki – uśmiechnął się przyjmujący, po czym podszedł do mnie z dziwnym błyskiem w oku. Nagle uniósł niepewnie dłoń i palcami musnął mój policzek, który sekundę później pocałował. - Krem?
* * *
Podczas obiadu obserwowałam Oliwiera, który ze zniecierpliwieniem dłubał widelcem w talerzu. Rozbawiona kończyłam swój posiłek, zerkając też ukradkiem na jego ojca. Michał, nieco zmęczony po treningu, pochłonął swój posiłek w bardzo krótkim czasie i teraz wygodnie opierał się na krześle, pijąc kompot i patrząc, to na syna, to na mnie.
Kiedy w końcu odłożyłam sztućce, młodszy Winiarski zerwał się ze swojego stołka, po czym szybko zebrał wszystkie talerze i odłożył do zlewu, gubiąc po drodze widelec. Zaskoczona spojrzałam na niego, ale chłopiec tylko uśmiechnął się i sprzątał dalej.
- No bo ile można jeść? - powiedział chwilę później, unosząc brwi. W takich chwilach był bardzo podobny do taty. Potrząsnęłam głową, wyrywając się z zamyślenia. - A przecież deser czeka!
- Bo my mamy dla ciebie niespodziewankę, tatuś – blondynek wdrapał się ojcu na kolana i tylko kiwnął do mnie głową, a ja posłusznie wstałam od stołu i weszłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki tort, po czym zapaliłam wszystkie świeczki i wróciłam do jadalni. - Żebyś dalej rósł taki duuuży i grał tak dobrze, tylko może rzadziej wyjeżdżał – Oliwier przytulił się do bruneta, a ja patrzyłam na to z rozczuleniem. Michał również zdawał się być zaskoczony, jednak mocniej objął synka.
- I sam to zrobiłeś? - pocałował małego w policzek i spojrzał na mnie z uśmiechem, kiedy postawiłam talerz na środku stołu.
- Z pomocą Klary – odparł dumnie, zeskakując na ziemię.
- Nieznaczną – poprawiłam go, przynosząc w międzyczasie trzy talerzyki, czyste widelczyki i nóż.
- Nie trzeba było...
- Trzeba, trzeba, tatuś – Oli pokręcił głową i pociągnął go za rękę zmuszając tym samym do wstania. - A teraz dmuchaj. Tylko pomyśl życzenie!
- Przecież mam wszystko, czego chcę – zmierzwił mu włosy palcami. - Ale dobrze, życzę sobie...
- Nie na głos, no co ty! - przerwał mu oburzony blondynek.
- Już, już – zaśmiał się siatkarz, po czym spojrzał na mnie i Oliego. Chwilę później jednym dmuchnięciem zgasił wszystkie świeczki. Oliwier ucieszony zaczął klaskać i wybiegł gdzieś wołając, byśmy na niego poczekali. Ukroiłam dla każdego kawałek.
- Wszystkiego najlepszego – uśmiechnęłam się, podając jeden z nich przyjmującemu. Nieśmiało objęłam go ramieniem, a on zupełnie niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie mocniej, odstawiając wcześniej talerz.
- Dziękuję, że tak o niego dbasz. O nas... - szepnął mi do ucha, a ja drgnęłam lekko, czując jego ciepły oddech na mojej skórze. - Poświęcasz nam tle czasu i, choć nie musisz, spędzasz z nami niemal każdy weekend. Siedzisz tu całymi dniami, chociaż masz wolne. Nie wiem, co...
- Nic nie mów – uniosłam kącik ust, patrząc prosto w jego niesamowite oczy. Dzisiaj miały błękitną barwę, były w nich iskierki szczęścia i czegoś, czego nie potrafiłam do końca nazwać. W tej chwili nie wyglądał na swój wiek. Zniknęły wszystkie troski i zmartwienia ostatnich lat, stał się znowu młodym mężczyzną, który nie musiał się niczym przejmować.
- Przepraszam... - spojrzałam na niego, marszcząc lekko brwi, ale nagle wszystko się wyjaśniło, gdy usta bruneta opadły na moje. Zaskoczona wciągnęłam szybko powietrze, chcąc się odsunąć, jednak on wplótł palce w moje włosy, przyciągając mnie tym samym bliżej siebie. Westchnęłam cicho, gdy musnął językiem moją wargę. W końcu poddałam się temu uczuciu i pozwoliłam mu pociągnąć mnie na jego kolana, siadając na nim okrakiem. Oddając pocałunek, splotłam ręce na jego karku, gdy on sunął dłońmi po moich plecach, zatrzymując się na biodrach. Jego dotyk niemal parzył przez cienki materiał białej bokserki, której krańce skubał palcami. Przycisnął mnie mocno do siebie, przesuwając wargi wzdłuż linii szczęki. Czułam jego oddech na szyi i przy uchu. Zadrżałam, kiedy musnął nosem skórę tuż przy włosach. Chwilę później pocałował tamto miejsce.
Zjechałam dłońmi w dół, badając jego reakcję na mój dotyk. Drgnął, jednak nie przestawał całować mnie po szyi. Zacisnęłam palce na okrywającej jego tors koszulce, gdy musnął wargami obojczyk. Objęłam rękoma jego głowę i spojrzałam mu prosto w oczy, które teraz nabrały nieco stalowej barwy.
- Michał, co my robimy? - szepnęłam, a on uśmiechnął się tylko i pocałował mnie krótko.
- Nie wiem. Czy to ważne?
- Nie powinniśmy... - chciałam wstać z jego kolan, jednak chwycił moje nadgarstki i zmusił do spojrzenia w jego tęczówki.
- Żałujesz? - spytał cicho, jakby z nadzieją. Pokręciłam głową, po czym musnęłam jego policzek.
- Ciekawa jestem, gdzie zniknął Oli – powiedziałam po chwili, siadając obok niego. Szybko poprawiłam włosy i uspokoiłam oddech.
- Nie wiem, gdzie jest, ale za to jestem pewien, że doskonale wie, co robi.
- Nie rozumiem – zmarszczyłam brwi, jednak w tej chwili do jadalni wpadł chłopiec. Rozejrzał się dookoła, po czym jakby z lekkim zawodem zajął swoje miejsce.
- Przez to wszystko zapomniałem, że też coś dla was mam – powiedział Winiarski i na chwilę wyszedł z pomieszczenia. Gdy wrócił, trzymał w dłoni dwa bilety. - Dzisiaj wieczorem gramy. Pomyślałem, że może...
- Super! - ucieszył się Oliwier i gdy chwycił od ojca wejściówki, pomachał nimi w moją stronę. - Widzisz, Klara, idziemy na mecz!
- Dzisiaj wieczorem chyba nie mogę... - odparłam po chwili przypominając sobie, że przecież już umówiłam się z Adrianem. Uśmiech na twarzy blondynka zgasł niemal zupełnie.
- Jak to? Nie możesz?
- Oli, Klara przecież ma swoje sprawy – próbował tłumaczyć małemu Michał, ale sam też wyglądał na zawiedzionego. - Trudno, przecież możecie przyjść kiedy indziej.
- Więc ja też nie mogę iść? - usta chłopca wykrzywiły się w podkówkę, a ja w momencie podjęłam decyzję. Przecież nie mogłam zawieść tego malucha. A przecież „jak kocha to poczeka”. No właśnie... Tylko czy on jeszcze kocha.
- Niech będzie – uśmiechnęłam się lekko, mierzwiąc palcami jego włosy. - Sądzę, że mogę jeszcze wszystko odwołać. Poza tym, to pierwszy mecz w sezonie.
- Wiesz, że... - zaczął Michał, ale tylko machnęłam ręką. Uśmiechnął się do mnie z ulgą, a ja tylko puściłam mu oczko.
* * *
Mecz skończył się stosunkowo szybko. Siedzieliśmy z Olim obok Pauliny i Arka, którzy przyszli kibicować Mariuszowi. Najwyraźniej bardzo skutecznie, gdyż to właśnie Wlazły otrzymał statuetkę MVP. Michał nie atakował zbyt często, bardziej skupiał się na przyjęciu. Gdy tylko zabrzmiał ostatni gwizdek, razem z Wlazłymi zeszliśmy na płytę boiska, by pogratulować chłopakom pierwszego w sezonie zwycięstwa.
- Mogłeś mieć lepszy prezent, Misiek? – zapytała Paulina, ściskając przyjmującego i składając mu życzenia.
- Gdyby to był ostatni, a nie pierwszy mecz w sezonie – odparł Winiarski, trzymając na rękach Oliwiera, który objął go za szyję i przykleił policzek do jego policzka, ścierając tym samym resztkę żółto-czarnej flagi. Żałowałam, ze nie wzięłam ze sobą aparatu, mieliby świetne zdjęcie do albumu. Jednak tuż obok nas błysnął flesz, można się było więc spodziewać fotografii w którejś z gazet. Chwilę później podszedł do nas dziennikarz i poprosił Michała o wywiad.
- Spotkajmy się przy samochodzie za pół godziny, dobrze? – zwrócił się do mnie, a ja tylko kiwnęłam głową. Gdy odeszli, zaczęłam szukać wzrokiem Oliego. Blondynek biegał właśnie za Mikasą, tuż za nim dreptał młody Wlazły.
- Gratuluję nagrody – powiedziałam do Mariusza, który podszedł razem z Pauliną.
- Przyjemny mecz – skomentował krótko, na co jego żona roześmiała się.
- Skoro jesteś taki pobudzony, to dzisiaj ty kładziesz Arka.
- To ja chyba pójdę pod prysznic – podrapał się po głowie, po czym ruszył w kierunku szatni. Po drodze jednak zaczepił go jeden z dziennikarzy.
- Wpadnij kiedyś z Oliwierem – zaproponowała Paula, obserwując bawiące się dzieciaki. – Chłopcy zajmą się sobą, a my znajdziemy chwilę, by pogadać.
- Zwykle odbieram Oliego z przedszkola około piętnastej, Michał jest wtedy na treningu. Sądzę, że nie będzie problemu – uśmiechnęłam się do niej lekko, poprawiając pasek torebki na ramieniu.
- Cieszę się. Musisz mi koniecznie opowiedzieć, co jest między tobą a Miśkiem – odparła, a ja wstrzymałam na chwilę oddech.
- Proszę?
- Oj, Klara, nie udawaj głupiej – brunetka zaśmiała się lekko. – Widać jak na dłoni, że was do siebie ciągnie. On nie spuszcza z ciebie wzroku, zerka ukradkiem, tak jak dzisiaj, podczas meczu. Ty nie pozostajesz mu dłużna.
- Ale my nie…
- Znam cię nie od dziś – objęła mnie ramieniem, a ja wbiłam wzrok w swoje baleriny. – Wiem, że Michałowi trudno się zaangażować i ponownie kogoś pokochać. Stracił żonę...
- Paula, ja nie chcę wchodzić mu na głowę – westchnęłam, przenosząc uwagę na Oliwiera, który właśnie się do nas zbliżał. – Poza tym, mam Adriana.
- Nie żartuj sobie ze mnie – spojrzała na mnie z politowaniem, a ja zaczerwieniłam się nieznacznie. – Sądziłam, że już dawno się go pozbyłaś. On nie jest ciebie wart.
- Chyba musimy już iść, Michał będzie czekał – przerwałam jej. Kobieta utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że mój związek jest fikcją. Problem polegał na tym, że nie potrafiłam z niego ot tak zrezygnować.
- Pamiętaj, że jesteśmy umówione! – zawołała za mną, kiedy trzymając Oliwiera za rękę podążałam w kierunku wyjścia.
* * *
- To jesteśmy – powiedział Michał, gasząc silnik. Zatrzymaliśmy się tuż obok mojej bramki. Nie zauważyłam nawet, kiedy dojechaliśmy na moje osiedle. W samochodzie ponownie zapanowała cisza, która towarzyszyła nam niemal przez całą drogę z hali.
- Dzięki za podwiezienie – uśmiechnęłam się lekko i odpięłam pas. Kiedy zamierzałam otworzyć drzwi, zatrzymał mnie głos Winiarskiego.
- Klara, ja… - zawahał się. Spojrzałam na niego pytająco, a on tylko westchnął. – Wtedy, w domu…
- Stało się – wzruszyłam ramionami. Co innego mogłam powiedzieć? Że chciałabym to powtórzyć? – Może po prostu o tym zapomnijmy, dobrze? Pracuję u ciebie, to nie wpłynęłoby korzystnie na moje relacje z Oliwierem – zerknęłam przez ramię na blondynka, który zasnął niemal od razu.
- Tak, chyba tak będzie najlepiej – westchnął znowu. Ponownie zapanowała irytująca cisza. Nie mogłam jej znieść, przebywanie z siatkarzem w samochodzie było dla mnie niezwykle krępujące. Miałam wrażenie, że napięcie wzrosło znacznie, a powietrze zrobiło się niezwykle ciężkie. Nagle pochylił się w moją stronę, a ja wstrzymałam oddech, spodziewając się kolejnego pocałunku. Brunet jednak tylko ledwo wyczuwalnie musnął wargami mój policzek.
- Do zobaczenia w poniedziałek – pożegnałam się i zamknęłam drzwi. Samochód niemal od razu ruszył, a ja przyglądałam się oddalającym się światłom. Objęłam się rękoma i potarłam ramiona, gdy zawiał mocniejszy wiatr. Odwróciłam się, słysząc trzask. Zdawało mi się, jakby w ciemności, między drzewami majaczyła czyjaś sylwetka. Nie zastanawiając się ruszyłam w kierunku drzwi, które po chwili z ulgą za sobą zatrzasnęłam.
* * *
- Dzisiaj tatuś miał urodziny i było super. Upiekliśmy z Klarą tort, wiesz? - leżałem na brzuchu i wpatrywałem się w zdjęcie. Mama miała na sobie żółtą sukienkę i wyglądała ślicznie. - I pocałowali się w końcu! Nie wiem, co w tym może być przyjemnego. Ale chyba wyglądali na szczęśliwych. A ja chcę, żeby tatuś był szczęśliwy. Ciocia Paulina mówiła, że do siebie pasują. Chcę, żeby Klara z nami mieszkała, ale ona ma tego wstrętnego chłopaka. Dzisiaj poszła z nami na mecz, zamiast się z nim spotkać, wiesz? To chyba znaczy, że też bardzo lubi tatusia, prawda?
- To dobrze – dodałem po chwili. - Pani dziennikarka znowu patrzyła tak dziwnie na tatusia. Ale on cały czas zerkał na nas. Potem chyba odwieźliśmy Klarę. Tata obudził mnie w domu, kiedy przyjechaliśmy. Szkoda, że ten dzień się tak szybko skończył. Ale Klara obiecała mi, że jutro zabierzemy Kruszynę na spacer i pójdziemy do parku odwiedzić Zbigniewa. Wiesz, że podobno Klara widziała tam Andrzeja?
Jesteśmy na półmetku :) Tak szczerze, to nie mam ochoty kończyć tej historii, strasznie się przywiązałam do Naszej trójki, zwłaszcza do Oliego.
Kilka następnych partów mam zaplanowanych, ale może macie jakieś sugestie? O kim chciałybyście poczytać?
Pozdrawiam serdecznie,
Wasza Anna.
Ta historia jest taka cudowna, że aż się wzruszyłam, a ja empatyczna nie jestem! W tych krzakach pewnie ten cały Adrian szpiegował Klarę??
OdpowiedzUsuńOli jest dojrzalszy niż wszyscy dorośli w jego otoczeniu. Widzi i czuje więcej iż można sobie wyobrazić. Kocham tego dzieciaka i mam nadzieję, że dostanie taką mamę jaką rzeczywiście chce i którą pokocha prawdziwą miością!!!!
Jeśli o mnie chodzi to mogę czytać o każdym zawodniku bylebyś pisała:)
Pani dziennikarce zachciało się pracować dla Adriana i węszyć od krzaka do krzaka?
OdpowiedzUsuńTo jest wspaniałe, wiesz? Cudowne, zawsze czytając kolejne części w całości oddaje się temu światu, który sobie wykreowałaś. Każda postać, a już w szczególności Oli, ma daną przez Ciebie duszę i osobowość i to jest fantastyczne. Nie zdziwi Cię, jak powiem, że znowu się wzruszyłam na rozmowie Oliwiera z mamą. Malec zasługuję na miłość, ale również tą kobiecą. Michał widać, że przychyli mu nieba, ale myślę, że Klara również ;) Do tego ten pocałunek - to musi coś znaczyć ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNo można się rozpłynąć :) Oli jest przecudowny :) Uwielbiam tą prostotę jego myślenia :) Od razu by wyswatał Klarę z tatą i po problemie. Ma spryciarz talent do podchodów :D
OdpowiedzUsuńAle i tak moje ulubione postacie to Zbigniew i Andrzej <3
Hmm skoro wszyscy w koło widzą, co się wyprawia między Klarą a Michałem, to tak musi być. On sam chyba nie wie, co zrobić, jak sobie poradzić z uczuciami, ale niewątpliwie lgnie do opiekunki i lubi ich zbliżenia ;)
Klara się pozbędzie Adriana, to będzie lepiej ;p Może Olivier mu nawrzuca żab? :D
Pozdrawiam
Jestem i ja :) Wybacz, że tak późno.
OdpowiedzUsuńMiałam małe zaległości na tym blogu, ale szybciutko nadrobiłam. Właśnie...za szybko, ja chcę więcej! :)
Oli jest genialny! Mam nadzieję, że dopnie swego :D
Pozdrawiam i zapraszam do siebie : fighting--for--happiness.blogspot.com