Kończyłem dopijać kawę, kiedy w drzwiach kuchni stanęła Klara. Spojrzałem na nią i kiwnąłem na powitanie, wkładając do ust resztkę kanapki. Dziewczyna weszła do środka i usiadła po drugiej stronie stołu, kładąc obok siebie torebkę. Zdawała się unikać mojego wzroku, uparcie wpatrując się w stojące na blacie słoiki z przyprawami. Miała na sobie białą bluzkę i dżinsowe szorty. Przełknąłem ślinę, widząc jej zgrabne, opalone nogi. Jedną z nich przed chwilą założyła na drugą i teraz kiwała nią lekko.
Uspokój się, co ty sobie wyobrażasz!, zganiłem się w myślach, po czym ociągając się wróciłem do lektury gazety, którą kupiłem po wyjściu z przedszkola.
- Oli jeszcze nie wstał? - usłyszałem jej lekko zachrypnięty głos. Zaraz po tym chrząknęła i poruszyła się nerwowo na krześle.
- Miałem trochę czasu, więc go odwiozłem – odparłem, odkładając pismo na bok. Podniosłem się i sprzątnąłem po szybkim śniadaniu. - Trening nieco się przesunął – wyjaśniłem, kiedy spojrzała na mnie pytająco.
- Więc... Muszę go dzisiaj tylko odebrać – mruknęła, jakby się nad czymś zastanawiając. - To do zobaczenia wieczorem! - zerwała się nagle.
- Poczekaj! - wyciągnąłem rękę w jej kierunku, chcąc ją zatrzymać. - Może posiedzisz ze mną chwilę? Wyjeżdżam dopiero za pół godziny.
- No cóż... W sumie, mogę – zawahała się, jednak usiadła z powrotem na miejscu. Między nami znowu zapanowała niezręczna cisza. - To może zacznę przygotowywać obiad. Po południu tylko sobie odgrzejesz.
- W porządku – wzruszyłem ramionami. Kiedy zaczęła się krzątać po kuchni, mogłem się jej spokojnie przyglądać. Nieśmiało nuciła pod nosem jakąś piosenkę, która leciała w radiu. Sprawnie poruszała się po pomieszczeniu, nie tracąc energii na zbędne ruchy. Zdawało się jakby znała cały rozkład na pamięć. Sam czasem nie wiedziałem, gdzie szukać potrzebnych produktów. Ona zdawała się robić wszystko automatycznie. Potrząsnąłem głową, starając się odwrócić uwagę od jej pupy, kiedy stała na palcach, by sięgnąć do jednej z wyższych półek. Parsknęła z irytacji, po czym odwróciła się, by podsunąć taboret.
- Pomogę ci – wstałem szybko i podałem jej potrzebne naczynie.
- Dzięki – odparła, stawiając miskę na blacie. Była tak inna od niej. Łatwo się denerwowała i zniechęcała, denerwował ją fakt, iż jest niewysoka i trudno jej sięgnąć do potrzebnych regałów.
- Dominika była od ciebie znacznie wyższa – wyrwało mi się, a dziewczyna zaprzestała płukania sałaty. Po chwili potrząsnęła głową, zakręciła kurek i odwróciła się do mnie przodem.
- Proszę? - zapytała cicho, otwierając lekko usta.
- Moja... żona – zamknąłem oczy, nieznacznie obracając głowę w bok, byle tylko uniknąć jej wzroku. Klara nie powiedziała jednak nic, tylko odwróciła się i przełożyła zielone liście z sitka do miski.
- Musiała być piękną kobietą – rzuciła po chwili, jakby od niechcenia. Zamyśliłem się na chwilę, przywołując w myślach jej obraz. Była kobietą idealną, moją największą miłością, moim powietrzem, moją ostoją... Moją największą tęsknotą.
- Była – uśmiechnąłem się lekko, przypominając sobie jej śmiech, wyraz jej twarzy, kiedy była radosna, a kiedy smutna.
- Jak to się stało... - wiedziałem, o co chce zapytać, więc przerwałem jej. Nie potrafiłem o tym mówić. Minęły trzy lata, a ja nadal unikałem tego tematu jak ognia.
- Umarła. Po prostu – powiedziałem cicho, opierając się o blat obok niej. - Oli miał tylko dwa latka. Nie pamięta jej, ale mimo to tęskni. Wie, że był ktoś taki. Boli go, że nie mógł jej poznać, że nie ma jej przy nim. Że nie pamięta nawet jej twarzy, choć była dla niego najważniejszą osobą na świecie.
- Teraz ty jesteś najważniejszy – niespodziewanie położyła mi rękę na ramieniu. Spojrzałem na nią niepewnie. Jej uśmiech tak różnił się od jej uśmiechu, a mimo to udzielił się mi.
- Dlaczego nie ożeniłeś się ponownie? - zapytała po chwili, dorzucając do sałaty pokrojonego ogórka i pomidora. Następnie zaczęła mieszać w szklance kilka składników. Z wyglądu przypominało mi to sos winegret.
- Myślałem, że Alicja... - zawahałem się, gdyż dopiero teraz dotarło do mnie, jak głupie i złudne były moje nadzieje. - Ale Oliwier nie polubił jej. Z resztą, sama widziałaś. Dla mnie najważniejsze jest jego dobro. Jeśli tylko on jest szczęśliwy, to i ja będę. Nie potrzeba mi nic więcej. Mały jest nieufny wobec kobiet. Dziwię się, że...
- Tak?
- Że tak łatwo zaakceptował ciebie – popatrzyłem na nią ciepło, a ona zarumieniła się leciutko. - Stałaś się dla niego kimś naprawdę ważnym. Nie wiem, jak by zareagował, gdybyś musiała odejść. Czego oczywiście nie chcę, ani trochę. Ja też przyzwyczaiłem się, że jesteś z nami.
- Mam nadzieję, że będę mogła zostać jeszcze trochę – uśmiechnęła się i wstawiła miskę do lodówki. Spojrzałem na zegarek i zakląłem pod nosem. Powinienem był wyjechać kilkanaście minut temu!
- Zaraz się spóźnię – mruknąłem, po czym odstawiłem kubek i talerz do zlewu. Szybko pocałowałem Klarę w policzek i wybiegłem z kuchni. - Do zobaczenia po południu!
* * *
Gdy tylko stanęłam w drzwiach sali, Oliwier podbiegł do mnie i uścisnął serdecznie. Uśmiechnęłam się do niego i zmierzwiłam mu włosy. Chłopiec pożegnał się z opiekunką grupy, po czym podszedł do swojej półki i przebrał buty. Kilka chwil później wychodziliśmy za rękę z przedszkola, a blondynek opowiadał mi, jak spędził dzień.
- Nie idziemy do domu? - urwał nagle, kiedy zamiast skręcić w odpowiednią ulicę, pociągnęłam go w stronę parku.
- Zdawało mi się, że kiedyś obiecałam ci plac zabaw – odparłam, a Winiarski niemal pisnął zadowolony i od razu przyspieszył kroku. Gdy tylko znaleźliśmy się na miejscu, podbiegł do jednej z huśtawek.
Obserwowałam go przez kilka minut, a potem podeszłam do niego i go pobujałam. Chłopiec śmiał się i chciał się huśtać coraz wyżej i mocniej. Zgasiłam go jednak nieco, nie chcąc, by upadł, więc gdy tylko zaczął zwalniać, zeskoczył i pobiegł dalej, na zjeżdżalnię. Ja zaś usiadłam na jednej z ławek i odetchnęłam głęboko. Miałam chwilę dla siebie. W myślach kazałam sobie zapamiętać, by częściej zabierać małego do parku. Nie zauważyłam nawet, kiedy ktoś się do mnie dosiadł.
- Widzę, że ciężko pracujesz – słysząc drwiący głos Adriana zerwałam się z miejsca.
- Co ty tutaj robisz? - wykrztusiłam po chwili, zerkając nerwowo na Oliego. Ten jednak bawił się w najlepsze.
- Nie spotkałaś się ze mną wczoraj. Pomyślałem, że coś się stało – uniósł brwi i stanął obok mnie. Odruchowo cofnęłam się o krok.
- Wysłałam przecież smsa – próbowałam się jakoś wytłumaczyć.
- Tak, coś przyszło... Jak to było... „Przepraszam, muszę dłużej pracować, zobaczymy się innym razem”.
- Bo to prawda, Michał miał mecz i... - zaczęłam, ale gwałtownie mi przerwał, podchodząc bliżej. Jęknęłam cicho, gdy chwycił mnie za łokieć.
- Czyją jesteś niańką? Tego gówniarza, czy jego tatusia? - warknął, wzmacniając chwyt.
- Adrian, to boli – powiedziałam cicho, próbując się uwolnić, jednak bezskutecznie.
- Może zaboleć mocniej, jego również, jeśli jeszcze raz cię tknie – odwróciłam głowę w bok, kiedy poczułam jego oddech na policzku. - Ja ci nie wystarczam? Co on ma, czego ja nie mogę ci dać?!
- On jest ludzki i potrafi kochać – odparłam i zaraz tego pożałowałam. Mężczyzna chwycił mnie za ramiona i szarpnął mocno, przyciągając do siebie.
- Sugerujesz, że ja nie potrafię? – syknął mi do ucha.
- On nie wskoczyłby pierwszej lepszej do łóżka – bezmyślnie brnęłam w to dalej.
- To ty zachowujesz się jak dziwka, ty nią jesteś! - nagle zamachnął się i uderzył mnie dłonią w policzek. Odskoczyłam od niego jak oparzona i przyłożyłam palce do piekącego miejsca. Przez chwilę sądziłam, że chce coś jeszcze powiedzieć. On jednak odwrócił się i odszedł szybkim krokiem, chowając ręce w kieszeniach.
Przez chwilę zakręciło mi się w głowie, więc usiadłam na ławce. Najchętniej schowałabym twarz w dłoniach, jednak skóra na policzku i pod okiem wciąż pulsowała bólem. Ledwo walczyłam ze łzami, ale musiałam wytrzymać. Zagryzłam wargę i poprawiłam włosy, chcąc choć częściowo zakryć twarz. Podniosłam głowę, słysząc czyjś głos.
- Klara, idziemy? Nudzi mi się już – Oliwier położył drobną dłoń na moim kolanie i wpatrywał się we mnie błękitnymi oczami. Wymusiłam na sobie uśmiech, po czym wstałam, chwyciłam go za rękę i razem ruszyliśmy w kierunku domu.
Kiedy otwieraliśmy bramkę, na podjazd wjechał samochód Winiarskiego. Oli w momencie pobiegł do taty, kiedy tylko drzwi samochodu otwarły się. Mimowolnie uśmiechnęłam się lekko, słysząc śmiech dziecka i ciepły głos siatkarza. Nerwowo poprawiłam pasek torebki, robiąc kilka kroków w ich stronę. Michał, trzymając synka na rękach, zamknął samochód, a widząc mnie również wykrzywił wargi w uśmiechu.
- Jak wam minął dzień? - zapytał, podchodząc bliżej. Drżącą dłonią poprawiłam pasmo włosów, zakrywając czerwony policzek.
- Byliśmy w parku – odpowiedział za mnie młodszy Winiarski. Ojciec zmierzwił mu włosy.
- Super – uśmiechnął się do niego, po czym postawił go na ziemi. - Otwórz drzwi i zobacz, co dobrego Klara zrobiła na obiad.
- Naleśniki? - pisnął chłopiec i pobiegł do środka.
- Będzie zawiedziony – mruknęłam, patrząc wszędzie, tylko nie na siatkarza.
- Zjesz z nami? - zaproponował, wyciągając z bagażnika torbę treningową.
- Chyba będzie lepiej, jeśli już pójdę...
- Wszystko w porządku? - podszedł do mnie, a gdy tylko wyciągnął rękę, by założyć mi włosy za ucho, cofnęłam się szybko.
- Tak, po prostu jestem zmęczona. To był długi dzień – próbowałam się uśmiechnąć.
- Faktycznie – mężczyzna odpowiedział tym samym. - To do jutra.
- Cześć – odeszłam szybkim krokiem widząc, że chciał mnie pocałować w policzek. Zamknęłam za sobą bramkę i niemal biegiem ruszyłam w stronę swojego domu. Do oczu znowu napłynęły mi łzy.
* * *
- Byliśmy w parku i było fajnie – uśmiechnąłem się szeroko, wspominając popołudnie. - Zbigniew znalazł sobie dziewczynę. Ciekawe, czy Andrzej jest zazdrosny... Klara rozmawiała ze swoim chłopakiem. Nie lubię go, zbił ją. A tatuś jej nie obronił. Dlaczego, mamuś? Przecież tatuś kocha Klarę! Mnie będzie bronił, prawda? Kiedy urosnę, ja będę się opiekował Klarą. Nikt nie będzie bił mojej nowej mamy!
- Nie obrazisz się, prawda? - dodałem szybko, patrząc z niepokojem na ramkę. Mama jednak nadal się uśmiechała. - Brakuje mi ciebie bardzo, mamuś. A Klara chyba też mnie kocha, tak jak tatusia. Mam nadzieję, że nie odejdzie.
Uspokój się, co ty sobie wyobrażasz!, zganiłem się w myślach, po czym ociągając się wróciłem do lektury gazety, którą kupiłem po wyjściu z przedszkola.
- Oli jeszcze nie wstał? - usłyszałem jej lekko zachrypnięty głos. Zaraz po tym chrząknęła i poruszyła się nerwowo na krześle.
- Miałem trochę czasu, więc go odwiozłem – odparłem, odkładając pismo na bok. Podniosłem się i sprzątnąłem po szybkim śniadaniu. - Trening nieco się przesunął – wyjaśniłem, kiedy spojrzała na mnie pytająco.
- Więc... Muszę go dzisiaj tylko odebrać – mruknęła, jakby się nad czymś zastanawiając. - To do zobaczenia wieczorem! - zerwała się nagle.
- Poczekaj! - wyciągnąłem rękę w jej kierunku, chcąc ją zatrzymać. - Może posiedzisz ze mną chwilę? Wyjeżdżam dopiero za pół godziny.
- No cóż... W sumie, mogę – zawahała się, jednak usiadła z powrotem na miejscu. Między nami znowu zapanowała niezręczna cisza. - To może zacznę przygotowywać obiad. Po południu tylko sobie odgrzejesz.
- W porządku – wzruszyłem ramionami. Kiedy zaczęła się krzątać po kuchni, mogłem się jej spokojnie przyglądać. Nieśmiało nuciła pod nosem jakąś piosenkę, która leciała w radiu. Sprawnie poruszała się po pomieszczeniu, nie tracąc energii na zbędne ruchy. Zdawało się jakby znała cały rozkład na pamięć. Sam czasem nie wiedziałem, gdzie szukać potrzebnych produktów. Ona zdawała się robić wszystko automatycznie. Potrząsnąłem głową, starając się odwrócić uwagę od jej pupy, kiedy stała na palcach, by sięgnąć do jednej z wyższych półek. Parsknęła z irytacji, po czym odwróciła się, by podsunąć taboret.
- Pomogę ci – wstałem szybko i podałem jej potrzebne naczynie.
- Dzięki – odparła, stawiając miskę na blacie. Była tak inna od niej. Łatwo się denerwowała i zniechęcała, denerwował ją fakt, iż jest niewysoka i trudno jej sięgnąć do potrzebnych regałów.
- Dominika była od ciebie znacznie wyższa – wyrwało mi się, a dziewczyna zaprzestała płukania sałaty. Po chwili potrząsnęła głową, zakręciła kurek i odwróciła się do mnie przodem.
- Proszę? - zapytała cicho, otwierając lekko usta.
- Moja... żona – zamknąłem oczy, nieznacznie obracając głowę w bok, byle tylko uniknąć jej wzroku. Klara nie powiedziała jednak nic, tylko odwróciła się i przełożyła zielone liście z sitka do miski.
- Musiała być piękną kobietą – rzuciła po chwili, jakby od niechcenia. Zamyśliłem się na chwilę, przywołując w myślach jej obraz. Była kobietą idealną, moją największą miłością, moim powietrzem, moją ostoją... Moją największą tęsknotą.
- Była – uśmiechnąłem się lekko, przypominając sobie jej śmiech, wyraz jej twarzy, kiedy była radosna, a kiedy smutna.
- Jak to się stało... - wiedziałem, o co chce zapytać, więc przerwałem jej. Nie potrafiłem o tym mówić. Minęły trzy lata, a ja nadal unikałem tego tematu jak ognia.
- Umarła. Po prostu – powiedziałem cicho, opierając się o blat obok niej. - Oli miał tylko dwa latka. Nie pamięta jej, ale mimo to tęskni. Wie, że był ktoś taki. Boli go, że nie mógł jej poznać, że nie ma jej przy nim. Że nie pamięta nawet jej twarzy, choć była dla niego najważniejszą osobą na świecie.
- Teraz ty jesteś najważniejszy – niespodziewanie położyła mi rękę na ramieniu. Spojrzałem na nią niepewnie. Jej uśmiech tak różnił się od jej uśmiechu, a mimo to udzielił się mi.
- Dlaczego nie ożeniłeś się ponownie? - zapytała po chwili, dorzucając do sałaty pokrojonego ogórka i pomidora. Następnie zaczęła mieszać w szklance kilka składników. Z wyglądu przypominało mi to sos winegret.
- Myślałem, że Alicja... - zawahałem się, gdyż dopiero teraz dotarło do mnie, jak głupie i złudne były moje nadzieje. - Ale Oliwier nie polubił jej. Z resztą, sama widziałaś. Dla mnie najważniejsze jest jego dobro. Jeśli tylko on jest szczęśliwy, to i ja będę. Nie potrzeba mi nic więcej. Mały jest nieufny wobec kobiet. Dziwię się, że...
- Tak?
- Że tak łatwo zaakceptował ciebie – popatrzyłem na nią ciepło, a ona zarumieniła się leciutko. - Stałaś się dla niego kimś naprawdę ważnym. Nie wiem, jak by zareagował, gdybyś musiała odejść. Czego oczywiście nie chcę, ani trochę. Ja też przyzwyczaiłem się, że jesteś z nami.
- Mam nadzieję, że będę mogła zostać jeszcze trochę – uśmiechnęła się i wstawiła miskę do lodówki. Spojrzałem na zegarek i zakląłem pod nosem. Powinienem był wyjechać kilkanaście minut temu!
- Zaraz się spóźnię – mruknąłem, po czym odstawiłem kubek i talerz do zlewu. Szybko pocałowałem Klarę w policzek i wybiegłem z kuchni. - Do zobaczenia po południu!
* * *
Gdy tylko stanęłam w drzwiach sali, Oliwier podbiegł do mnie i uścisnął serdecznie. Uśmiechnęłam się do niego i zmierzwiłam mu włosy. Chłopiec pożegnał się z opiekunką grupy, po czym podszedł do swojej półki i przebrał buty. Kilka chwil później wychodziliśmy za rękę z przedszkola, a blondynek opowiadał mi, jak spędził dzień.
- Nie idziemy do domu? - urwał nagle, kiedy zamiast skręcić w odpowiednią ulicę, pociągnęłam go w stronę parku.
- Zdawało mi się, że kiedyś obiecałam ci plac zabaw – odparłam, a Winiarski niemal pisnął zadowolony i od razu przyspieszył kroku. Gdy tylko znaleźliśmy się na miejscu, podbiegł do jednej z huśtawek.
Obserwowałam go przez kilka minut, a potem podeszłam do niego i go pobujałam. Chłopiec śmiał się i chciał się huśtać coraz wyżej i mocniej. Zgasiłam go jednak nieco, nie chcąc, by upadł, więc gdy tylko zaczął zwalniać, zeskoczył i pobiegł dalej, na zjeżdżalnię. Ja zaś usiadłam na jednej z ławek i odetchnęłam głęboko. Miałam chwilę dla siebie. W myślach kazałam sobie zapamiętać, by częściej zabierać małego do parku. Nie zauważyłam nawet, kiedy ktoś się do mnie dosiadł.
- Widzę, że ciężko pracujesz – słysząc drwiący głos Adriana zerwałam się z miejsca.
- Co ty tutaj robisz? - wykrztusiłam po chwili, zerkając nerwowo na Oliego. Ten jednak bawił się w najlepsze.
- Nie spotkałaś się ze mną wczoraj. Pomyślałem, że coś się stało – uniósł brwi i stanął obok mnie. Odruchowo cofnęłam się o krok.
- Wysłałam przecież smsa – próbowałam się jakoś wytłumaczyć.
- Tak, coś przyszło... Jak to było... „Przepraszam, muszę dłużej pracować, zobaczymy się innym razem”.
- Bo to prawda, Michał miał mecz i... - zaczęłam, ale gwałtownie mi przerwał, podchodząc bliżej. Jęknęłam cicho, gdy chwycił mnie za łokieć.
- Czyją jesteś niańką? Tego gówniarza, czy jego tatusia? - warknął, wzmacniając chwyt.
- Adrian, to boli – powiedziałam cicho, próbując się uwolnić, jednak bezskutecznie.
- Może zaboleć mocniej, jego również, jeśli jeszcze raz cię tknie – odwróciłam głowę w bok, kiedy poczułam jego oddech na policzku. - Ja ci nie wystarczam? Co on ma, czego ja nie mogę ci dać?!
- On jest ludzki i potrafi kochać – odparłam i zaraz tego pożałowałam. Mężczyzna chwycił mnie za ramiona i szarpnął mocno, przyciągając do siebie.
- Sugerujesz, że ja nie potrafię? – syknął mi do ucha.
- On nie wskoczyłby pierwszej lepszej do łóżka – bezmyślnie brnęłam w to dalej.
- To ty zachowujesz się jak dziwka, ty nią jesteś! - nagle zamachnął się i uderzył mnie dłonią w policzek. Odskoczyłam od niego jak oparzona i przyłożyłam palce do piekącego miejsca. Przez chwilę sądziłam, że chce coś jeszcze powiedzieć. On jednak odwrócił się i odszedł szybkim krokiem, chowając ręce w kieszeniach.
Przez chwilę zakręciło mi się w głowie, więc usiadłam na ławce. Najchętniej schowałabym twarz w dłoniach, jednak skóra na policzku i pod okiem wciąż pulsowała bólem. Ledwo walczyłam ze łzami, ale musiałam wytrzymać. Zagryzłam wargę i poprawiłam włosy, chcąc choć częściowo zakryć twarz. Podniosłam głowę, słysząc czyjś głos.
- Klara, idziemy? Nudzi mi się już – Oliwier położył drobną dłoń na moim kolanie i wpatrywał się we mnie błękitnymi oczami. Wymusiłam na sobie uśmiech, po czym wstałam, chwyciłam go za rękę i razem ruszyliśmy w kierunku domu.
Kiedy otwieraliśmy bramkę, na podjazd wjechał samochód Winiarskiego. Oli w momencie pobiegł do taty, kiedy tylko drzwi samochodu otwarły się. Mimowolnie uśmiechnęłam się lekko, słysząc śmiech dziecka i ciepły głos siatkarza. Nerwowo poprawiłam pasek torebki, robiąc kilka kroków w ich stronę. Michał, trzymając synka na rękach, zamknął samochód, a widząc mnie również wykrzywił wargi w uśmiechu.
- Jak wam minął dzień? - zapytał, podchodząc bliżej. Drżącą dłonią poprawiłam pasmo włosów, zakrywając czerwony policzek.
- Byliśmy w parku – odpowiedział za mnie młodszy Winiarski. Ojciec zmierzwił mu włosy.
- Super – uśmiechnął się do niego, po czym postawił go na ziemi. - Otwórz drzwi i zobacz, co dobrego Klara zrobiła na obiad.
- Naleśniki? - pisnął chłopiec i pobiegł do środka.
- Będzie zawiedziony – mruknęłam, patrząc wszędzie, tylko nie na siatkarza.
- Zjesz z nami? - zaproponował, wyciągając z bagażnika torbę treningową.
- Chyba będzie lepiej, jeśli już pójdę...
- Wszystko w porządku? - podszedł do mnie, a gdy tylko wyciągnął rękę, by założyć mi włosy za ucho, cofnęłam się szybko.
- Tak, po prostu jestem zmęczona. To był długi dzień – próbowałam się uśmiechnąć.
- Faktycznie – mężczyzna odpowiedział tym samym. - To do jutra.
- Cześć – odeszłam szybkim krokiem widząc, że chciał mnie pocałować w policzek. Zamknęłam za sobą bramkę i niemal biegiem ruszyłam w stronę swojego domu. Do oczu znowu napłynęły mi łzy.
* * *
- Byliśmy w parku i było fajnie – uśmiechnąłem się szeroko, wspominając popołudnie. - Zbigniew znalazł sobie dziewczynę. Ciekawe, czy Andrzej jest zazdrosny... Klara rozmawiała ze swoim chłopakiem. Nie lubię go, zbił ją. A tatuś jej nie obronił. Dlaczego, mamuś? Przecież tatuś kocha Klarę! Mnie będzie bronił, prawda? Kiedy urosnę, ja będę się opiekował Klarą. Nikt nie będzie bił mojej nowej mamy!
- Nie obrazisz się, prawda? - dodałem szybko, patrząc z niepokojem na ramkę. Mama jednak nadal się uśmiechała. - Brakuje mi ciebie bardzo, mamuś. A Klara chyba też mnie kocha, tak jak tatusia. Mam nadzieję, że nie odejdzie.
I mamy przełomową czwórkę. Ten rozdział, a raczej fragment w parku, pisało mi się dość ciężko. Może dlatego, że mam to szczęście i nigdy nie doświadczyłam przemocy ze strony nikogo. Wiem jednak, że jest to dość spory problem i nie każdy jest tego świadomy, a już tym bardziej ofiara.
Został nam jeszcze tylko jeden odcinek. Jakoś nie mogę się przyzwyczaić do tej myśli. Uwielbiam tych bohaterów.
Do zobaczenia za tydzień!
Pozdrawiam serdecznie,
Wasza Anna.
Tylko jeden?? Jak mi przykro!!
OdpowiedzUsuńChłoptaś pokazał prawdziwą twarz, ale to dobrze, bo gorzej by było jakby to zrobił po ślubie albo po narodzinach pierwszego dziecka. Wtedy ciężej odejść, bo kobiety niepotrzebnie wmawiają sobie, że dziecko potzrebuje ojca i pełnej rodziny. Dzieci widzą więcej niż nam się wydaje i potrafią znienawidzić nie tylko oprawę ale i osobę, która pozwala się tak traktować!
#oprawcę miało być:)
UsuńJa też chcę więcej, więcej, więcej :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę, mogłabyś napisać coś jeszcze :D na przykład kontynuację z wątkiem związku Zbigniewa i dziewczyny :D albo Andrzeja :D to szalenie ważne, a ty tu tak w półsłówkach ;p
A jednak Oliwier wszystko widział. Mógł coś nie coś podszepnąć ojcu, zawsze taki rozgadany, no. Biedna nasza Klara :( to od Adriana powinna uciekać, nie od Michała! Po tej sytuacji w parku, mam nadzieję, że to koniec związku!
Oczywiście, że Klara kocha Michała i Oliwiera razem :) Mały jest tak przeuroczy, że nie da się go nie lubić :)
Aż mi się przypomniała Anka i Jędrzej z tym bohaterskim ochranianiem :D Nie mogło tu być podobnie?
Pozdrawiam
Adrian ty dupku!!! Mam nadzieję że Klara w końcu zrozumiała że nie może być z takim mężczyzna. Szkoda mi jej. Tak samo szkoda że kończysz już to opowiadanie za tydzień :-(
OdpowiedzUsuńMatko! Adrian taki męski bokser! Coś mi się zdaję, że te czajenie się w krzakach, które miało miejsce w poprzednim odcinku to właśnie Adrianek prowadził swoje własne "śledztwo". Klara musi się jak najszybciej od niego uwolnić i wiem, że Michał z pewnością jej w tym pomoże innego wyjścia nie ma. Oli musi mu powiedzieć co się stało w parku, a Winiarski już na pewno odpowiednio zareaguje. Już prawie koniec? Też nie chcę o tym myśleć, za bardzo zżyłam się z Klarą, Michałem i Olim. Pozdrawiam kochana :*
OdpowiedzUsuń