Niania Druga

      Otworzyłem drzwi i wszedłem do pokoju synka, który jeszcze spał. Idąc w stronę łóżka nastąpiłem na jedną z zabawek, które zostawił na podłodze. Syknąłem krótko zapamiętując, że muszę z nim porozmawiać o sprzątaniu.
Usiadłem na krawędzi materaca i delikatnie odgarnąłem z twarzy blond włoski. Oliwier zmarszczył czoło, lecz spał dalej.
- Oli, obudź się – uśmiechnąłem się widząc, jak tylko ziewa i obraca się na drugi bok. Wiedziałem, że spojrzał spod przymkniętych powiek czekając na to, co zrobię. - Hm, ciekawe, czy mój synek ma łaskotki – udałem zamyślenie, muskając palcem skórę za jego uchem. Oli pisnął cicho, odwracając się w moją stronę.
- A będą naleśniki? - spojrzał na mnie, pocierając powieki.
- Obawiam się, że nie potrafię – podrapałem się po głowie zakłopotany. - Ale obiecuję, że następnym razem spróbuję. Teraz już wstawaj. Zawiozę cię do przedszkola i potem jadę na trening.
- Odbierzesz mnie? - Oliwier usiadł po turecku na rozkopanej kołdrze.
- Cóż, będziesz musiał zostać na podwieczorku... Nie wiem, czy naprawdę tego chcesz – zaśmiałem się, gdy rzucił mi się na szyję. - Ubierz się i chodź do kuchni. Po południu chcę, żebyś kogoś poznał.
- Znowu twoja dziewczyna, czy kolejna niania? - jęknął niezadowolony, a ja zmierzwiłem mu włosy.
- Oli...
- Tak, wiem. Mam być miły – pokręcił głową, ale wykrzywił wargi w uśmiechu. - Kocham cię, tato.
- Ja ciebie też – uścisnąłem go, po czym wstałem z łóżka i skierowałem się w stronę drzwi. - Do zobaczenia na dole za pięć minut.


                                                * * *

 
      Nerwowo zerkałam na zegarek, jednocześnie przyspieszając kroku. Nie chciałam się spóźnić już na rozmowę kwalifikacyjną, jeśli tak mogłam nazwać to spotkanie. Powoli zaczynałam się cieszyć z takiej możliwości zarobku. Jeszcze przed godziną rozmawiałam z Paulą, która przekonywała mnie o słuszności podjętej decyzji. Określiła Winiarskiego jako człowieka w ciągłym biegu między treningami, a domem, wliczając w to wszystko Oliego. Choć z dumą oznajmiła, że jest przy tym świetnym ojcem, to jednak potrzeba mu pomocy. Oliwier zdawał się być fajnym dzieciakiem, choć na moje pytanie, dlaczego Michał nie zatrudnił do tej pory niani, Paulina tylko uśmiechnęła się niepewnie i zmieniła temat.
      Spojrzałam jeszcze raz na adres zapisany w telefonie i sprawdziłam, czy numer na bramce jest właściwy. Z lekkim wahaniem weszłam do ogrodu, zatrzaskując furtkę za sobą. Szłam żwirową ścieżką aż do werandy, ograniczonej drewnianą balustradą. Zapukałam do drzwi, uciekając wzrokiem na ścianę pokrytą bladożółtym tynkiem. Nim zdążyłam pomyśleć o ucieczce, w progu stanął wysoki mężczyzna, na widok którego bezwiednie wstrzymałam oddech na kilka sekund.
- Michał Winiarski? - zapytałam, patrząc prosto w jego oczy. Zdziwiona i zafascynowana ich niespotykanym kolorem, uniosłam brwi. - Jestem Klara, rozmawialiśmy w sprawie pracy.
- Tak, pamiętam – uśmiechnął się i ręką wskazał wnętrze domu. Przygryzając wargę weszłam do środka.
- Oli jest na górze, zaraz go... - powiedział, ale przerwał mu głośny hałas. U szczytu schodów na piętro stał chłopiec, który trzymał w rękach konsolę. Kierowany przez niego samochodzik leżał na boku, tuż pod moimi stopami.
- Ups – blondynek uśmiechnął się szeroko, a ja westchnęłam, masując palcami skronie. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe spotkanie. Ale przecież nie mogłam się poddawać już na starcie! Wybrałam więc swój najmilszy uśmiech, po czym pomachałam do młodego Winiarskiego.


                                                * * *


      Opierałem się dłońmi o blat kuchenny czekając, aż woda na kawę zagotuje się. Zdziwiło mnie, że dziewczyna nie uciekła od razu po wejściu. Kolejny raz uwierzyłem Oliemu, że będzie grzeczny, a on ponownie postawił sobie za cel pozbycie się nowej niani, która właściwie nawet jeszcze oficjalnie nią nie była.
      Słysząc dźwięk wyłączającego się elektrycznego dzbanka, zalałem kawę i zaniosłem kubki do salonu. Klara siedziała na kanapie, zerkając na mojego syna, który biegał po pokoju za kierowanym przez siebie samochodzikiem.
- Jest pani pewna, że chce tą pracę? - podałem jej cukierniczkę, ale podziękowała.
- Sądziłam, że to pan musi się zastanowić – odparła, upijając łyk. - Dla mnie to czysta przyjemność.
- Oliwier jest bardzo... - zastanowiłem się przez chwilę. - energicznym dzieckiem.
- Jak każdy chłopiec w jego wieku – uśmiechnęła się lekko, a ja już wiedziałem, że ją polubię. Nie narzekała na małego, nie stawiała warunków, choć dał jej ku temu powody.
- Świetnie. Może więc powiem, na czym będzie polegała ta praca – spojrzałem na nią, a ona tylko kiwnęła głową. - Opiekunka potrzebna byłaby rano, kiedy trzeba zaprowadzić Oliego do przedszkola, a także po południu, by go odebrać. Wieczory do ustalenia.
- Zależy, czy tata będzie miał dziewczynę – wtrącił Oliwier, siadając obok. Machając nogami powietrzu, pochłaniał ciastko. Pociągnąłem go lekko za ucho, a ten spojrzał na mnie obrażony.
- W porządku – Klara pokiwała głową ze zrozumieniem. - Sądzę, że szybko się dogadamy.
- Wątpię – mruknął Oli, patrząc gdzieś w bok.
- Wiesz, że też mam taki samochodzik jak ty? - zwróciła się do mojego synka, a ja przyglądałem się tej wymianie zdań z zainteresowaniem. - Ale zielony.
- Ja wolałbym czerwony, ale tamta niania powiedziała, że niebieski pasuje mi do oczu – wykrzywił wargi niezadowolony.
- Przecież kupiliśmy... - zaprotestowałem, ale Klara machnęła do mnie ręką.
- Zawsze możemy go przemalować – zaproponowała, a Oliwier przestał machać nogami i spojrzał na nią z zaciekawieniem.
- I nie nabrudzimy farbami? Niania numer trzy mówiła, że...
- Trudno – dziewczyna wzruszyła ramionami. - A czekając aż wyschnie możemy obejrzeć mecz, zacznie się Liga Mistrzów.
- Real! - zawołał Oli, niemal podskakując.
- Barca! - odparła Klara, opierając dłonie na biodrach.
- I tak wygra Madryt – stwierdził po chwili mój syn, sięgając po kolejne ciastko. Pokręciłem głową, patrząc na tych dwoje z zaskoczeniem. Wyglądało na to, że Oli właśnie zaczynał lubić swoją nową nianię.


                                                * * *


      Od pierwszego spotkania minęły niecałe dwa tygodnie. Byłam więcej, niż zadowolona z pracy u Winiarskiego. Choć zajmowanie się Oliwierem wymagało ode mnie nie lada kreatywności, cierpliwości i ciągłego ruchu, to jednak bardzo go polubiłam, chyba nawet z wzajemnością, co niejednokrotnie zadziwiało jego ojca. Michał był mocno zapracowanym człowiekiem. Zgodnie z umową, przychodziłam jego domu rano i po południu. Przez tych kilkanaście dni obserwowałam, jak Winiarski pędzi między Bełchatowem, a Częstochową, byle zdążyć na umówione spotkanie z synkiem, którego kochał nad życie. Nie mieliśmy wiele okazji do rozmowy, jednak zawsze potrafił mnie rozbawić, czy choćby zapytać o samopoczucie, kiedy się śpieszył. Był świetnym ojcem, tego nie można mu było odmówić.
      Któregoś dnia obiecałam Oliemu, że po przyjściu z przedszkola zjemy na obiad naleśniki. Wychodząc rano z przedszkola zamiast do siebie, skierowałam się z powrotem do domu Winiarskich. Postanowiłam przygotować wszystko wcześniej mając na uwadze to, że gotowanie z blondynem wymaga trzy razy więcej sprzątania, niż samotnie, a do tego bardziej przypomina bitwę na mąkę.
      Dochodziła dwunasta, kiedy smażyłam ostatniego naleśnika. Po przyjściu Oliego wystarczyło tylko posmarować je czekoladą i podgrzać, by wypłynęła z zawiniętego ciasta – tak, jak dzieciak lubił najbardziej. Schowałam placki do lodówki i usiadłam przy stole ze szklanką soku, by choć chwilę odpocząć. Nie zdążyłam jednak upić choćby łyku, gdy w zamku zazgrzytał klucz.
- Ktoś tu jest? - usłyszałam głos Winiarskiego, który najwyraźniej nie spodziewał się mojej obecności.
- Cześć – stanęłam w progu, uśmiechając się do niego niepewnie.
- Co tu robisz? - zmarszczył brwi, odkładając torbę treningową pod ścianę
- Więc... - urwałam, widząc jego zaskoczoną minę. W jego oczach było coś... Nie umiałam tego nazwać. Jakby tęsknota za czymś, albo lekki zawód, gdyż ujrzał nie to, czego się spodziewał, lub co chciał zobaczyć. Pokręciłam głową, chcąc odgonić niepotrzebne myśli.


                                                * * *


      Sam nie wiem, czego się spodziewałem, kiedy drzwi otwarły się bez konieczności przekręcania klucza. Nie pomyślałem o tym, że ktoś mógł się włamać, albo że Klara mogła być w środku. Kolejny raz wyobraziłem sobie . Moją żonę. Wiedziałem, że to kompletnie niemożliwe. Przecież zmarła krótko po urodzeniu Oliwiera. Mimo to jednak czasem łapałem się na tym, że wmawiam sobie jej powrót. Widząc w mieszkaniu Klarę poczułem chwilowy zawód. Tak bardzo się od siebie różniły... Sobczyk miała czarne włosy, szare oczy, była raczej drobna. Ona to kompletne przeciwieństwo – wysoka blondynka o orzechowych tęczówkach. Nie mogłem ich pomylić. Może dlatego na widok dziewczyny mój uśmiech nieco zgasł.
- Obiecałam Oliemu naleśniki, więc wróciłam tutaj, by je przygotować – z zamyślenia wyrwał mnie nieco speszony głos dziewczyny. - Myślałam, że zjesz coś w Bełchatowie, inaczej przygotowałabym obiad.
- Zapomniałem drugiej koszulki – odparłem, siadając na krześle przy stole.
- Może chcesz kawy? Albo soku? Musisz być zmęczony – nie czekając na odpowiedź, sięgnęła do szafki po szklanki.
- Poproszę. I może... - zawahałem się, a ona spojrzała na mnie pytająco. - Może mógłbym liczyć na jednego naleśnika? No, może dwa.. Ewentualnie pięć.
- Pewnie – zaśmiała się, po czym wyciągnęła talerz z lodówki, razem ze słoikami z dżemem i Nutellą. Sprawnie nakryła do stołu. Czuła się tutaj wyjątkowo pewnie.
- Nie jesz? - zapytałem, polewając pierwszy placek musem truskawkowym.
- Nie mam ochoty – pokręciła głową, zbierając swoje rzeczy.
- Może zostaniesz jeszcze? - zaproponowałem niepewnie patrząc na jej ruchy. - Do Bełchatowa wracam dopiero za godzinę, dawno nie spędzałem z kimś czasu. No wiesz, w domu...
- Na godzinę mogę – uśmiechnęła się lekko i nalała sobie soku do szklanki.
      Od tego dnia coraz częściej wracałem do domu po pierwszym treningu. Nie zawsze wpadałem na Klarę, ale kiedy już ją zastałem, zawsze mieliśmy o czym rozmawiać. Wypytywałem ją o Oliego, a ona nigdy nie powiedziała ani jednego słowa skargi. Widać było, że przywiązała się do niego. Kiedy wieczorem okrywałem go kołdrą, również zdawał się być zadowolony i niemal nie zamykała mu się buzia, kiedy opowiadał o zabawach samochodzikiem i psem dziewczyny.
- Ma na imię Kruszyna, wiesz? - powiedział, tłumiąc ziewnięcie.
- Bo jest taki drobny? - zapytałem, głaszcząc go po głowie.
- To bernardyn – odparł Oliwier, po czym ziewnął raz jeszcze i zasnął.
- Bernardyn... - pokręciłem głową rozbawiony. Ucałowałem jego czoło i wyszedłem z pokoju. Klara nie przestawała mnie zaskakiwać.


                                               * * *


      Kiedy kolejnego dnia przyszłam do domu Winiarskich, od razu poczułam nieco nerwową atmosferę. Michał biegał po całym domu, pakując do torby strój i buty, jednocześnie kłócąc się o coś z synem.
- Nie widziałeś mojej opaski? Mam nadzieję, że nie zrobiłeś z niej procy, jak ostatnio! - wołał, grzebiąc w jednej z szuflad w łazience.
- Gdybyś się w końcu obciął, nie byłoby problemu – odgryzł się Oliwier, siedząc na schodach. Widząc mnie, uśmiechnął się lekko. - Cześć, Klara.
- Hej – odwzajemniłam uśmiech i zamknęłam za sobą drzwi. Ledwo weszłam do przedpokoju, a prawie zostałam staranowana przez bruneta. Siatkarz pomógł mi utrzymać równowagę, trzymając mnie za ramiona, ale chwilę później znowu biegł na piętro, sprawnie mijając synka.
- Nie mam czasu na fryzjera – zawołał, wchodząc do sypialni.
- Jak Ronaldo uwielbiam, przyjdę w nocy i mu je obetnę – mruknął blondyn, wstając ze schodów. - Podasz mi mleko? Tata znowu odłożył je na najwyższą półkę.
- Chodź – pociągnęłam go za rękę w stronę kuchni. Przygotowałam mu miskę i karton, by zrobił sobie śniadanie. Nie lubił, gdy mu się za dużo pomagało.
- Klara! - zawołał Michał, pojawiając się nagle w pomieszczeniu. Sięgnął po kubek i niemal duszkiem wypił jego zawartość. - Nie idę na popołudniowy trening. Wieczorem będziemy mieli gościa, więc zgarnę małego z przedszkola i skoczę po zakupy. Jesteś wolna.
- Ja mogę to zrobić. I ugotować coś, jeśli chcesz. Założę się, że w tym biegu spalisz nawet jajecznicę – zaproponowałam, zaplatając ręce na piersi.
- Mogłabyś? Naprawdę? - ucieszył się i spojrzał na zegarek. Widząc godzinę, szybko pocałował mnie w policzek, zmierzwił włosy synkowi i niemal wyleciał do pokoju obok. Zgarnął torbę i ruszył w stronę drzwi. - Alicja będzie tutaj o dziewiętnastej. Odbierz Oliego o czternastej, zgarnę was spod przedszkola i pojedziemy na zakupy. Pa!
      Niewiele zrozumiałam z tego natłoku informacji, wciąż wstrzymując oddech z zaskoczenia po buziaku siatkarza. Spojrzałam na Oliwiera, który ze znudzeniem odłożył łyżkę do miski.
- Alicja, jego nowa dziewczyna – skrzywił się, po czym westchnął. - Przez nią kolejny raz omija mnie podwieczorek.
- Aha – mruknęłam, odkładając naczynie do zmywaka. - Ubieraj się i wychodzimy.


                                                * * *


- Chyba już wszystko mamy? - zapytałem, zamykając bagażnik. Klara i Oliwier siedzieli już w samochodzie.
- Jest jeszcze jedna sprawa – dziewczyna spojrzała na mnie, wcześniej puszczając oczko do mojego syna. Zdziwiony zapiąłem pas i włączyłem silnik. - Zobaczysz. Jedź na Jasnogórską.
- Co wy kombinujecie? - zaśmiałem się, jednak żadne z nich nie odpowiedziało.
- Zatrzymaj się tutaj. Wysiadamy.
- Co do... - urwałem zaskoczony, kiedy Oli niemal wskoczył mi na plecy. Objął mnie mocno nogami w pasie, a oczy zakrył rączkami. Sekundę później poczułem na dłoni ciepłe palce Klary, która pociągnęła mnie do przodu.
- Dzisiaj masz czas – mruknął Oliwier, kiedy weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Pachniało tam kosmetykami, a gdzieś za ścianą szumiała suszarka. Dopiero gdy zamknęły się za nami drzwi, syn sprawnie zeskoczył na ziemię i pchnął w kierunku rudowłosej kobiety.
- Tatę trzeba obciąć. Proszę nie słuchać jego sprzeciwów – powiedział do niej, a ona tylko zaśmiała się i kiwnęła głową, wskazując mi jeden z foteli.
Kilkanaście minut później było po wszystkim. Kiedy odwróciłem się w stronę dwójki, ci pokiwali głowami. Oliwier wyciągnął z plecaka skarbonkę. Chwilę w niej pogrzebał, po czym wyciągnął banknot dwudziestozłotowy.
- Oli, przecież sam mogę za siebie zapłacić – zaprotestowałem, na co on tylko pokręcił głową.
- Przynajmniej wyglądasz jak człowiek – mruknął, podając kobiecie pieniądze, po czym odwrócił się, złapał za rękę Klarę i mnie, i pociągnął w stronę drzwi.


                                                * * *


- Chyba powinnam już iść – powiedziałam, sięgając po sweter. Alicja, wysoka, zadbana i elegancko ubrana kobieta przyszła kilka minut temu i właśnie próbowała nawiązać rozmowę z Oliwierem.
- Zostań – chłopiec pociągnął mnie za rękę. Spojrzałam na Michała, a ten po chwili zastanowienia uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.
- Ale tylko na chwilę. Zjedz szybko kolację, to ci poczytam – puściłam oczko młodemu Winiarskiemu.
- Może jeszcze sałatki? - zaproponował Oli uroczym głosem. Przed przyjściem Alicji odbył długą rozmowę z ojcem. Widząc, że kobieta jest ważna dla ojca, postanowił być miły jak tylko się da. Alicja, słysząc propozycję chłopca pokręciła głowę. Ten jednak uparcie nałożył jej łyżkę. - Zrobiłem specjalnie dla pani, prawda Klara?
- Oczywiście – uśmiechnęłam się, biorąc od niego półmisek. Co prawda przesadził nieco z przyprawami, ale nie chciałam robić mu przykrości. Michał spojrzał na mnie z wdzięcznością. Sam też wmusił w siebie łyżkę „specjału” synka.
- Więc, Oliwierze, chodzisz do przedszkola? - blondynka chciała zwrócić na siebie uwagę chłopca, jednak było to tylko chwilowe.
-Tak. Klara mnie zaprowadza – odparł, unosząc głowę. Jego uśmiech był jednak skierowany w moją stronę. - Bo ona jest super. Spędzamy razem tyyyle czasu! I z tatusiem też!
- Wspaniale – mruknęła pod nosem, zgarniając widelcem sałatkę na bok talerza.
- Może jeszcze soku? - zapytał Winiarski kobiety, a ta kiwnęła głową.
- Ja! Ja naleję! - zawołał Oliwier z entuzjazmem, po czym sięgnął po dzbanek. Zaaferowany nie zauważył, kiedy szklanka napełniła się i oblał kobietę, która krzyknęła zaskoczona. - Przepraszam! Ja nie...
- Oczywiście, że nie chciałeś – warknęła, starając się zetrzeć plamę serwetką.
- Ja naprawdę... - zająknął się Oli, a w jego oczach ujrzałam łzy. Szybko wstałam z krzesła, podeszłam do niego i pociągnęłam za rękę, zmuszając do wstania.
- Chodź, pójdziemy się pobawić – szepnęłam mu do ucha.
- Ja nie chciałem – chlipnął, pocierając oczy rączką. - Byłem miły, widziałaś!
- Nic się nie stało, kochanie. Nie martw się, tatuś porozmawia z panią Alicją, na pewno to zrozumie.
- Nie lubię jej – mruknął, kiedy pomogłam mu ubrać piżamkę. Siedział obok mnie na łóżku i kurczowo ściskał pluszowego misia.
- Wiem, że jest ci ciężko, ale...
- Staram się, przecież widzisz. Ale ona jest zbyt... nudna. Wszystko musi być super, inaczej się wścieka. Założę się, że nawet mnie nie lubi.
- Ciebie nie można nie lubić – uśmiechnęłam się do niego ciepło, głaszcząc go po głowie. Niespodziewanie, usiadł mi na kolanach i przytulił się mocno, chowając twarz w moich włosach.
- Myślisz, że tatuś będzie zły? Znowu wystraszyłem mu dziewczynę.
- Tatuś cię kocha – muskałam dłonią jego plecy, starając się go uspokoić. - I wie, że nie zrobiłeś tego specjalnie.
- Tak myślisz? - odsunął się nieco i spojrzał na mnie błyszczącymi od łez oczami. Na szczęście przestał płakać.
- Oczywiście – pocałowałam go w czoło i położyłam do łóżka. Nie zamierzałam wtrącać się w życie siatkarza, ale ktoś musiał mu powiedzieć, że Alicja nie jest odpowiednią kobietą na stanowisko nowej mamy Oliego.


                                                * * *


- Naprawdę nie wiem, co jeszcze mogę zrobić – rzuciła Alicja, nadal czyszcząc bluzkę. Spojrzałem na nią bezradnie. - Staram się, jestem miła, zagaduję go.
- Trudno mu zaufać nowym ludziom – próbowałem jakoś tłumaczyć zachowanie synka. - Nie zrobił tego specjalnie.
- Jest kompletnie niewychowany. Publiczne przedszkole mu nie pomoże! Za wszelką cenę robi wszystkim na złość, mnie w szczególności!
- Chyba trochę przesadzasz – podniosłem nieco głos. - To tylko dziecko. Tęskni za matką, nie potrafię mu jej zastąpić. Najwyraźniej ty też nie.
- Nawet nie próbuję! - zawołała, a ja zaniemówiłem zaskoczony.
- Więc dlaczego chcesz ze mną być, jeśli wiesz, że nie zaakceptujesz małego?!
- Są prywatne placówki... - zaczęła, ale przerwałem jej, wstając gwałtownie od stołu.
- Mam go wysłać do szkoły z internatem tylko dlatego, by z tobą być? - zaśmiałem się z ironią. - Nigdy nie będziesz dla mnie ważniejsza, niż on. Nigdy.
- Więc może zwiąż się z tą całą Klarą? - zadrwiła, rzucając serwetkę na stół. - Ją najwyraźniej ubóstwia. I ty chyba też!
- Dość – powstrzymałem się od uderzenia w stół, ale najwyraźniej blondynka zrozumiała, że przesadziła.
- Współczuję następnej kobiecie. Będzie musiała być bardzo zdesperowana, żeby się z tobą związać – rzuciła mi prosto w twarz, po czym zgarnęła torebkę z oparcia krzesła i wyszła z domu, trzaskając drzwiami.
      Westchnąłem, siadając na swoim miejscu. Oparłem głowę na rękach w geście bezradności. Straciłem kolejną kobietę. Nie bolało to jednak tak bardzo, gdy tylko przypomniałem sobie, jak potraktowała mojego synka i poniekąd Klarę. Zdawałem sobie sprawę, że mogłem być lepszym ojcem, poświęcać mu więcej czasu. Alicja obnażyła moje wady całkiem słusznie. Problem polegał chyba na tym, że nie chciałem wysyłać Oliwiera do szkoły nie wiadomo gdzie tylko dlatego, by móc się z kimś związać. To, że synek nie pamiętał matki nie było powodem, dla którego miałem mu wmawiać, że ktoś inny nią jest. Wierzyłem, że w końcu trafię na kobietę, którą pokocham, a on zaakceptuje.
      Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Podniosłem się, widząc obok siebie Klarę. Usiadła obok mnie i niepewnie chwyciła moją rękę. Spojrzałem to na nią, to na nasze splecione palce. Byłem jej wdzięczny, że nic nie powiedziała, nie skomentowała, choć pewnie doskonale słyszała moją kłótnię z Alicją.
- Zasnął – powiedziała po chwili cicho. - Bardzo się przejął tym wszystkim.
- To nie jego wina – westchnąłem, kręcąc głową.
- Michał – spojrzałem na dziewczynę, która speszona na chwilę odwróciła wzrok. - Nie chcę się wtrącać, ale... Nie... To głupie.
- Powiedz – uścisnąłem jej dłoń, powstrzymując ją tym samym od odejścia. Stała teraz obok mnie. Spojrzałem na nią, unosząc głowę.
- Mam nadzieję, że spotkasz taką kobietę, która da szczęście tobie i Oliemu – odparła cicho.
- Dziękuję – zamrugałem szybciej, by się nie rozpłakać. Czułem się zagubiony, osamotniony w swoich problemach. Klara podarowała mi chwilę pewności, że jest przy mnie. Niepewnie przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem, opierając głowę o jej brzuch. Zdawała się być zaskoczona moim gestem równie mocno, co ja, jednak po kilku sekundach poczułem jej palce, przeczesujące moje włosy. Zamknąłem oczy, chcąc zapamiętać tą chwilę. Poczułem dziwny ucisk w klatce piersiowej, jednak zignorowałem go.


                                                * * *


- Cześć, mamo - uśmiechnąłem się do trzymanego zdjęcia, oddychając szybko. Musiałem się pośpieszyć, żeby tata z Klarą nie zobaczyli, że siedzę na schodach i ich podsłuchuję. - Dzisiaj odeszła Alicja. Cieszę się, bo jej nie lubię. Klara też nie, wiem to. Tatuś chyba tak naprawdę jej nie kochał. On cały czas kocha ciebie i tęskni. Ja też tęsknię, wiesz, mamuś? - przytuliłem mocno ramkę, pociągając lekko noskiem.
- Ale tatuś chyba zaczyna lubić Klarę – powiedziałem po chwili zastanawiając się, czy to nie urazi mamy. - Nie martw się, na pewno nie zajmie twojego miejsca. Chociaż lubię ją, naprawdę. I ona lubi zwierzątka! Ma super psa, Kruszynę, który wcale nie jest malutki, wiesz? Chciałem jej dać Andrzeja, ale uciekł po tym, jak czwarta niania nim rzucała. Więc dałem jej do torebki Zbigniewa. I wiesz, wcale nie była zła, ani troszkę! - pokręciłem głową z radością. - Tylko powiedziała, że nie może go zatrzymać, bo jeszcze Kruszyna go podepta. Więc zanieśliśmy go do stawu. Myślisz, że będzie tęsknił?
- Nie bądź zła na tatusia – mruknąłem, ziewając głośno. - Bo tatuś ma duże serduszko. I może kochać naszą trójkę, wiesz? A Klara tylko go od ciebie pożyczy, dopóki nie wrócisz, dobrze? Kocham cię bardzo, mamuś – ucałowałem zdjęcie i odłożyłem je na półkę. Po schodach szedł tatuś, trzeba iść spać.




To jeden z moich ulubionych rozdziałów. Choć mam świadomość, że tak popędziłam z fabułą, że na jego podstawie można by napisać kilka innych. Pisanie ostatniego akapitu sprawiło mi dużo przyjemności, nie wiem dlaczego.
Co do żony Michała - na potrzeby opowiadania zdecydowałam się ją uśmiercić. Jest tylko wspominana. Jeśli padnie jej imię, to raczej w zmienionej formie.
W Argentynie działy się dziwne rzeczy w ciągu tygodnia. Mimo to jednak nie było sensacji - Kanada nie przeszła dalej.
W Polsce burza mózgów na temat Wlazłego i Zagumnego. Sądzę, że powinni im dać szansę, choć zarówno atak jak i rozegranie ma wyrównany skład. Szkoda tylko, że te kłótnie dzielą kibiców. Wiecie, że jedna z gazet zrobiła sondaż na temat tego, kto powinien być w kadrze, Wlazly czy Anastasi? Nie doszłam do wyników, byłam zbyt zdenerwowana.

Do następnego!
Wasza Anna.

3 komentarze:

  1. Piękne! Ja uwielbiam dzieci i rozczulają mnie momenty z Olim. Dziecko mimo, że swojej matki nie znało też cierpi i mam nadzieję, że Michał podejmie dobrą decyzję przy wyborze przyszłej partnerki życiowej. Michał pewnego dnia spojrzy na Klarę jak na kobietę i mam nadzieję, że zdarzy się to szybciej niż później:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko jaki piękny odcinek, jak czytałam końcówkę to nie mogłam powstrzymać łez. Biedny Oli bardzo tęskni za mamą i jak widać nie tylko on. A Alicja to jedna, wielka kretynka! Jest tak jak mówiła Klara - Oliego przecież nie da się nie lubić, więc widać, że cała Alicja była hipokrytką, której z pewnością zależało jedynie na sławie i pieniądzach Winiarskiego. A widać, że Michał i Klara coraz lepiej się dogadują, a nawet i milczenie nie jest dla nich niewygodne. Mam nadzieję, że z czasem zaczną być dla siebie kimś więcej, widać, że już mają błogosławieństwo Winiara Juniora ;)

    Wspaniała historia kochana, przewspaniała! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. I don't care, I love it :D
    Te ostatnie fragmenty są przeurocze, wiesz? :)
    Obu panom Winiarskim brakuje czułości, kobiecego towarzystwa i miłości. Nie ma co się wstydzić uczuć. Klara okazuje im wsparcie, czują się przy niej wyśmienicie, nikogo nie muszą udawać.
    Alicja, to by chciała się pozbyć małego i tyle, zupełnie nie była rodzinnym typem kobiety, a dla Michała Olivier to cały świat. Mimo lat, dalej tęsknią za mamą i żoną.
    Tak poruszające opisy uczuć piszesz, zwłaszcza Michała. I ta scenka w kuchni, przytulaniec, no prawie się popłakałam :) Myślę, że zdecydowanie Klara może stać się kimś więcej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Lady Spark