Jęknęłam cicho, przeczesując palcami włosy. Ostatnio głowa bolała mnie tak bardzo chyba po studniówce. Tłumiąc ziewnięcie potarłam palcami powieki, chcąc się rozbudzić. Nagle uświadomiłam sobie, co stało się w nocy i zerknęłam na miejsce obok siebie. Nie było tam jednak Mattehew. Usłyszałam krzątanie się po mieszkaniu. Owinęłam się prześcieradłem i wyszłam z sypialni, rozglądając się dookoła.
- Matt? - zawołałam, a chwilę później siatkarz wyszedł z łazienki. Uśmiechnęłam się do niego. - Cześć.
- Nie śpisz już – mruknął, zakrywając koszulką umięśniony tors. Dopiero teraz zauważyłam, że był już niemal całkiem ubrany.
- Wychodzisz? - na moim czole pojawiła się zmarszczka. Wskazówki zegara, który wisiał na ścianie, wskazywały dopiero godzinę dziewiątą.
- A mam zostać? - uniósł brwi, po czym poprawił kaptur założonej przed chwilą kurtki.
- Myślałam, że... - zawahałam się. No właśnie, co ja sobie myślałam?!
- Alex – pokręcił głową, po czym zbliżył się do mnie i pocałował mnie krótko, muskając moje wargi językiem. - Pamiętasz, co ci obiecałem? Że od poniedziałku przestanę cię drażnić.
- Jest niedziela – powiedziałam głupio, przymykając oczy, by nie wypłynęły z nich łzy.
- Mam zostać na kolejną noc? - zaśmiał się. - Sądzę, że nie jest to teraz potrzebne – dodał, a ja nie potrafiłam już tłumić łez słysząc dokładnie te słowa, które jeszcze kilka godzin temu znaczyły dla niego coś zupełnie innego.
- Wynoś się stąd – rzuciłam, popychając go w stronę drzwi. - I nie zbliżaj się do mnie więcej.
- To masz zagwarantowane, kochanie – uśmiechnął się kpiarsko, a ja zatrzasnęłam drzwi. Oparłam się o nie i usiadłam na ziemi, nie potrafiąc już powstrzymać łez, które spłynęły po moich policzkach.
* * *
Poniedziałkowy wieczór nadszedł zbyt szybko, niż bym tego chciała. Chcąc nie chcąc musiałam jednak stawić się na sali. Pech chciał, że już w wejściu wpadłam na Andersona, który rozmawiał z Valerio. Nie chcąc dać Amerykaninowi powodu do drwin, spojrzałam na niego krzywo, na co on uniósł brwi i parsknął śmiechem. Jakimś cudem uniknęłam potknięcia i szybkim krokiem ruszyłam w stronę gabinetu, niemal tratując po drodze Aleknę. Zamknęłam za sobą drzwi dając tym samym do zrozumienia, że nie mam ochoty na rozmowę i przyjmę tylko nagłe przypadki.
Na szczęście, dzisiaj obyło się bez stłuczeń, więc mogłam spokojnie pracować. Po zakończonym treningu z ulgą opuściłam budynek, jeszcze przed zawodnikami. Niemal biegiem pokonałam schody prowadzące na moje piętro. Odetchnęłam dopiero, kiedy zamknęłam za sobą drzwi.
Wiedziałam, że nie mogę się tak zachowywać. To był początek sezonu, a przecież najwięcej pracy jest pod koniec, kiedy wszyscy są skrajnie wyczerpani. Musiałam się nauczyć współpracować z chłopakami, a zwłaszcza z Andersonem. Byłam świadoma, że nie przyjdzie mi to łatwo. Ale też była to dla mnie swego rodzaju kara za pozwolenie sobie na chwilę zapomnienia.
Niemal podskoczyłam, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Wskazówki zegara pokazywały godzinę dwudziestą pierwszą, a ja zdecydowanie nie spodziewałam się gości. Gdy ponownie rozległo się stukanie, odrzuciłam koc na kanapę i wstałam. Jakie było moje zdziwienie, kiedy w progu zobaczyłam Bierieżkę.
- Jurij? Co ty tutaj robisz o tej porze?
- Mogę wejść? Chciałem pogadać – rzucił nieco nerwowo, a ja wpuściłam go do środka.
- Napijesz się czegoś? Pewnie zmarzłeś – zaproponowałam, wskazując mu drogę do salonu.
- Może herbaty – przytaknął, siadając na kanapie.
Korzystając, że woda była jeszcze gorąca po tym, jak kilka chwil wcześniej robiłam napój dla siebie, szybko zalałam torebkę i wróciłam do pokoju. Jurij akurat składał koc w idealną kostkę, po czym odłożył go na bok i usiadł wyprostowany. Coś było nie tak, widać to było po nim gołym okiem.
- Powiesz mi, co...
- Rozstałem się z Olgą.
- Ale... Jak to? Dlaczego? - spojrzałam na niego zaskoczona.
- Po prostu nam nie wyszło – stwierdził krótko.
- Jurek...
- Była zazdrosna – upił łyk z kubka i skrzywił się. - O ciebie.
- Aha – przytaknęłam ze zrozumieniem. Zaraz... O mnie?
- Twierdziła, że spędzamy ze sobą sporo czasu. No i widziała nas w klubie, kiedy tańczyliśmy. Sądziłem, że nie przyjdzie, była umówiona ze znajomymi.
- Próbowałeś jej to wyjaśnić? Przecież między nami nic nie ma.
- Spotkałem się z nią przed treningiem...
- I jak?
- Stwierdziła, że to nie ma sensu i powinniśmy sobie dać trochę czasu, choć chyba oczywiste jest, że i tak zerwiemy.
- Nie rozumiem jej – mruknęłam pod nosem, na co Jurij podniósł głowę i spojrzał na mnie. - Jesteś naprawdę świetnym facetem, a ona ot tak rezygnuje.
- Może ma kogoś? - zapytał cicho.
- To już nie jest ważne. Musisz się otrząsnąć – uścisnęłam jego dużą dłoń.
- Przepraszam, że tak cię nachodzę wieczorem, ale nie wiedziałem, gdzie się podziać – mruknął, patrząc na nasze splecione palce. - Chciałem cię złapać na treningu, ale Valerio powiedział, że znowu mało go nie znokautowałaś i lepiej się nie zbliżać, bo jesteś zła jak osa.
- No tak, Val – westchnęłam. Co ja teraz miałam mu powiedzieć?
- Valerio stał tam z Andersonem – zaczęłam powoli, a Jurij tylko kiwnął głową, jakby rozumiejąc wszystko bez mojego tłumaczenia.
- Pokłóciliście się? Na imprezie sądziłem, że...
- Nie – pokręciłam głową. - Wręcz przeciwnie...
- Ola..? - przyjmujący spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
- Matthew trochę się upił – odparłam, ważąc słowa. Bierieżko ścisnął mocniej moją rękę. - I odprowadził mnie do domu.
- Czy on coś ci zrobił? - zapytał cicho, a ja niespodziewanie poczułam jak wilgotnieją mi oczy.
- Nie zrobił niczego, na co bym nie pozwoliła – odwróciłam głowę, nie chcąc na niego patrzeć. Słyszałam, jak gwałtownie wciągnął powietrze. Czułam jego wzrok na sobie. Nagle przyciągnął mnie do siebie, a ja nie mogłam dłużej powstrzymywać łez.
- Boże, Ola... - objął mnie ramieniem, a ja oparłam mu dłoń na piersi pozwalając, by krople spadające z moich oczu moczyły mu koszulkę.
- Wiesz, co jest najgorsze? - pociągnęłam nosem, wpatrując się w jego brązowe tęczówki. - Że rano znowu był taki. Ignorował mnie, śmiał się.
- Cały Anderson – mruknął pod nosem Jurij, dodając jakieś rosyjskie przekleństwo. Objął moją głowę dłońmi, zmuszając do spojrzenia na siebie. Musnął kciukiem mój policzek, po którym spłynęła ostatnia kropelka. - To nie twoja wina, mała.
- Ale jak ja teraz mam z nim normalnie pracować? Mam wrażenie, że jest jeszcze gorzej, niż było. Ja tak nie potrafię, jaki to ma sens?
- Ola...
- Nie, Jurek, nie mogę tak – zerwałam się z kanapy i podeszłam do okna, pocierając rękoma ramiona.
- Chcesz odejść? - powiedział cicho, stając za mną. Westchnęłam, po czym z wahaniem odwróciłam się do niego przodem i położyłam dłonie na jego barkach.
- Powiedz mi, jaką mam motywację, żeby zostać? - zapytałam cicho. - Co z tego, że mam kontrakt.
- Nie sądzisz, że to będzie uciekanie od problemu?
- Ja po prostu nie mogę.
- A jeśli... - zawahał się, marszcząc brwi. - Jeśli poproszę, cię żebyś została?
- Chyba właśnie... - odparłam, ale przerwał mi.
- Dla mnie – długo unikał kontaktu wzrokowego, zanim w końcu nie zdecydował się spojrzeć mi prosto w oczy.
- Jurek, ja...
- Lubię, kiedy tak do mnie mówisz – powiedział cicho, a potem po prostu mnie pocałował.
Zaskoczona, otworzyłam szerzej usta, tym samym zachęcając go do pogłębienia pocałunku. Przymknęłam oczy, przytłoczona ilością emocji, które w niego włożył. Pozwalając ponieść się chwili, zarzuciłam mu ręce na szyję, przyciągając go bliżej siebie. Muskałam palcami jego ciepłą skórę na karku, wplatając palce w krótkie włosy. Westchnęłam cicho, gdy jego dłonie przeniosły się z moich bioder na plecy, unosząc lekko koszulkę. Jęknął lekko, gdy przygryzłam mu wargę.
Topiłam w tym pocałunku wszystkie smutki i problemy, które nagromadziły się w ciągu ostatnich dni. Był dla mnie zapomnieniem, ucieczką. Jednocześnie przez głowę przemknęła mi myśl, jak mogłam przeoczyć, że to na Jurku zawsze mogę polegać, że to on zawsze jest obok mnie. A co najważniejsze, że zawsze ostrzegał mnie przed Andersonem. I że to ja byłam powodem, przez który zerwał z Olgą.
Pod oknem nie było parapetu, więc gdy tylko objął moje uda i podniósł mnie, oplotłam go nogami w pasie, a on przycisnął mnie do ściany. Jego usta zsunęły się z moich i delikatnie, ledwie muskając, przesunęły się po moim policzku. Wciągnęłam głośno powietrze, gdy wargami dotknął wrażliwej skóry za moim uchem. Chwilę trwaliśmy w tej pozycji, starając się uspokoić oddech. W końcu postawił mnie na ziemi i pochylił się, opierając czoło o moje.
- Ola, ja... - zaczął, ale położyłam mu palec na wargach. On jednak pokręcił głową. - Przepraszam, to nie powinno się zdarzyć. To teraz gubił się.
- Nic nie mów – wyplątałam się z jego objęć i zaplotłam ręce na piersi.
- Ja... Chyba powinienem już iść – powiedział niepewnie, mierzwiąc włosy palcami.
- Zobaczymy się jutro, tak? - zapytałam, gdy staliśmy w progu.
- Pewnie – uśmiechnął się lekko. Otworzył usta, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale tylko spuścił głowę. - Ola, przepraszam. Wiesz, że...
- Jurek, nie żałuję – ponownie na mnie popatrzył, nieco zdziwiony. - Do zobaczenia.
- Matt? - zawołałam, a chwilę później siatkarz wyszedł z łazienki. Uśmiechnęłam się do niego. - Cześć.
- Nie śpisz już – mruknął, zakrywając koszulką umięśniony tors. Dopiero teraz zauważyłam, że był już niemal całkiem ubrany.
- Wychodzisz? - na moim czole pojawiła się zmarszczka. Wskazówki zegara, który wisiał na ścianie, wskazywały dopiero godzinę dziewiątą.
- A mam zostać? - uniósł brwi, po czym poprawił kaptur założonej przed chwilą kurtki.
- Myślałam, że... - zawahałam się. No właśnie, co ja sobie myślałam?!
- Alex – pokręcił głową, po czym zbliżył się do mnie i pocałował mnie krótko, muskając moje wargi językiem. - Pamiętasz, co ci obiecałem? Że od poniedziałku przestanę cię drażnić.
- Jest niedziela – powiedziałam głupio, przymykając oczy, by nie wypłynęły z nich łzy.
- Mam zostać na kolejną noc? - zaśmiał się. - Sądzę, że nie jest to teraz potrzebne – dodał, a ja nie potrafiłam już tłumić łez słysząc dokładnie te słowa, które jeszcze kilka godzin temu znaczyły dla niego coś zupełnie innego.
- Wynoś się stąd – rzuciłam, popychając go w stronę drzwi. - I nie zbliżaj się do mnie więcej.
- To masz zagwarantowane, kochanie – uśmiechnął się kpiarsko, a ja zatrzasnęłam drzwi. Oparłam się o nie i usiadłam na ziemi, nie potrafiąc już powstrzymać łez, które spłynęły po moich policzkach.
* * *
Poniedziałkowy wieczór nadszedł zbyt szybko, niż bym tego chciała. Chcąc nie chcąc musiałam jednak stawić się na sali. Pech chciał, że już w wejściu wpadłam na Andersona, który rozmawiał z Valerio. Nie chcąc dać Amerykaninowi powodu do drwin, spojrzałam na niego krzywo, na co on uniósł brwi i parsknął śmiechem. Jakimś cudem uniknęłam potknięcia i szybkim krokiem ruszyłam w stronę gabinetu, niemal tratując po drodze Aleknę. Zamknęłam za sobą drzwi dając tym samym do zrozumienia, że nie mam ochoty na rozmowę i przyjmę tylko nagłe przypadki.
Na szczęście, dzisiaj obyło się bez stłuczeń, więc mogłam spokojnie pracować. Po zakończonym treningu z ulgą opuściłam budynek, jeszcze przed zawodnikami. Niemal biegiem pokonałam schody prowadzące na moje piętro. Odetchnęłam dopiero, kiedy zamknęłam za sobą drzwi.
Wiedziałam, że nie mogę się tak zachowywać. To był początek sezonu, a przecież najwięcej pracy jest pod koniec, kiedy wszyscy są skrajnie wyczerpani. Musiałam się nauczyć współpracować z chłopakami, a zwłaszcza z Andersonem. Byłam świadoma, że nie przyjdzie mi to łatwo. Ale też była to dla mnie swego rodzaju kara za pozwolenie sobie na chwilę zapomnienia.
Niemal podskoczyłam, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Wskazówki zegara pokazywały godzinę dwudziestą pierwszą, a ja zdecydowanie nie spodziewałam się gości. Gdy ponownie rozległo się stukanie, odrzuciłam koc na kanapę i wstałam. Jakie było moje zdziwienie, kiedy w progu zobaczyłam Bierieżkę.
- Jurij? Co ty tutaj robisz o tej porze?
- Mogę wejść? Chciałem pogadać – rzucił nieco nerwowo, a ja wpuściłam go do środka.
- Napijesz się czegoś? Pewnie zmarzłeś – zaproponowałam, wskazując mu drogę do salonu.
- Może herbaty – przytaknął, siadając na kanapie.
Korzystając, że woda była jeszcze gorąca po tym, jak kilka chwil wcześniej robiłam napój dla siebie, szybko zalałam torebkę i wróciłam do pokoju. Jurij akurat składał koc w idealną kostkę, po czym odłożył go na bok i usiadł wyprostowany. Coś było nie tak, widać to było po nim gołym okiem.
- Powiesz mi, co...
- Rozstałem się z Olgą.
- Ale... Jak to? Dlaczego? - spojrzałam na niego zaskoczona.
- Po prostu nam nie wyszło – stwierdził krótko.
- Jurek...
- Była zazdrosna – upił łyk z kubka i skrzywił się. - O ciebie.
- Aha – przytaknęłam ze zrozumieniem. Zaraz... O mnie?
- Twierdziła, że spędzamy ze sobą sporo czasu. No i widziała nas w klubie, kiedy tańczyliśmy. Sądziłem, że nie przyjdzie, była umówiona ze znajomymi.
- Próbowałeś jej to wyjaśnić? Przecież między nami nic nie ma.
- Spotkałem się z nią przed treningiem...
- I jak?
- Stwierdziła, że to nie ma sensu i powinniśmy sobie dać trochę czasu, choć chyba oczywiste jest, że i tak zerwiemy.
- Nie rozumiem jej – mruknęłam pod nosem, na co Jurij podniósł głowę i spojrzał na mnie. - Jesteś naprawdę świetnym facetem, a ona ot tak rezygnuje.
- Może ma kogoś? - zapytał cicho.
- To już nie jest ważne. Musisz się otrząsnąć – uścisnęłam jego dużą dłoń.
- Przepraszam, że tak cię nachodzę wieczorem, ale nie wiedziałem, gdzie się podziać – mruknął, patrząc na nasze splecione palce. - Chciałem cię złapać na treningu, ale Valerio powiedział, że znowu mało go nie znokautowałaś i lepiej się nie zbliżać, bo jesteś zła jak osa.
- No tak, Val – westchnęłam. Co ja teraz miałam mu powiedzieć?
- Valerio stał tam z Andersonem – zaczęłam powoli, a Jurij tylko kiwnął głową, jakby rozumiejąc wszystko bez mojego tłumaczenia.
- Pokłóciliście się? Na imprezie sądziłem, że...
- Nie – pokręciłam głową. - Wręcz przeciwnie...
- Ola..? - przyjmujący spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
- Matthew trochę się upił – odparłam, ważąc słowa. Bierieżko ścisnął mocniej moją rękę. - I odprowadził mnie do domu.
- Czy on coś ci zrobił? - zapytał cicho, a ja niespodziewanie poczułam jak wilgotnieją mi oczy.
- Nie zrobił niczego, na co bym nie pozwoliła – odwróciłam głowę, nie chcąc na niego patrzeć. Słyszałam, jak gwałtownie wciągnął powietrze. Czułam jego wzrok na sobie. Nagle przyciągnął mnie do siebie, a ja nie mogłam dłużej powstrzymywać łez.
- Boże, Ola... - objął mnie ramieniem, a ja oparłam mu dłoń na piersi pozwalając, by krople spadające z moich oczu moczyły mu koszulkę.
- Wiesz, co jest najgorsze? - pociągnęłam nosem, wpatrując się w jego brązowe tęczówki. - Że rano znowu był taki. Ignorował mnie, śmiał się.
- Cały Anderson – mruknął pod nosem Jurij, dodając jakieś rosyjskie przekleństwo. Objął moją głowę dłońmi, zmuszając do spojrzenia na siebie. Musnął kciukiem mój policzek, po którym spłynęła ostatnia kropelka. - To nie twoja wina, mała.
- Ale jak ja teraz mam z nim normalnie pracować? Mam wrażenie, że jest jeszcze gorzej, niż było. Ja tak nie potrafię, jaki to ma sens?
- Ola...
- Nie, Jurek, nie mogę tak – zerwałam się z kanapy i podeszłam do okna, pocierając rękoma ramiona.
- Chcesz odejść? - powiedział cicho, stając za mną. Westchnęłam, po czym z wahaniem odwróciłam się do niego przodem i położyłam dłonie na jego barkach.
- Powiedz mi, jaką mam motywację, żeby zostać? - zapytałam cicho. - Co z tego, że mam kontrakt.
- Nie sądzisz, że to będzie uciekanie od problemu?
- Ja po prostu nie mogę.
- A jeśli... - zawahał się, marszcząc brwi. - Jeśli poproszę, cię żebyś została?
- Chyba właśnie... - odparłam, ale przerwał mi.
- Dla mnie – długo unikał kontaktu wzrokowego, zanim w końcu nie zdecydował się spojrzeć mi prosto w oczy.
- Jurek, ja...
- Lubię, kiedy tak do mnie mówisz – powiedział cicho, a potem po prostu mnie pocałował.
Zaskoczona, otworzyłam szerzej usta, tym samym zachęcając go do pogłębienia pocałunku. Przymknęłam oczy, przytłoczona ilością emocji, które w niego włożył. Pozwalając ponieść się chwili, zarzuciłam mu ręce na szyję, przyciągając go bliżej siebie. Muskałam palcami jego ciepłą skórę na karku, wplatając palce w krótkie włosy. Westchnęłam cicho, gdy jego dłonie przeniosły się z moich bioder na plecy, unosząc lekko koszulkę. Jęknął lekko, gdy przygryzłam mu wargę.
Topiłam w tym pocałunku wszystkie smutki i problemy, które nagromadziły się w ciągu ostatnich dni. Był dla mnie zapomnieniem, ucieczką. Jednocześnie przez głowę przemknęła mi myśl, jak mogłam przeoczyć, że to na Jurku zawsze mogę polegać, że to on zawsze jest obok mnie. A co najważniejsze, że zawsze ostrzegał mnie przed Andersonem. I że to ja byłam powodem, przez który zerwał z Olgą.
Pod oknem nie było parapetu, więc gdy tylko objął moje uda i podniósł mnie, oplotłam go nogami w pasie, a on przycisnął mnie do ściany. Jego usta zsunęły się z moich i delikatnie, ledwie muskając, przesunęły się po moim policzku. Wciągnęłam głośno powietrze, gdy wargami dotknął wrażliwej skóry za moim uchem. Chwilę trwaliśmy w tej pozycji, starając się uspokoić oddech. W końcu postawił mnie na ziemi i pochylił się, opierając czoło o moje.
- Ola, ja... - zaczął, ale położyłam mu palec na wargach. On jednak pokręcił głową. - Przepraszam, to nie powinno się zdarzyć. To teraz gubił się.
- Nic nie mów – wyplątałam się z jego objęć i zaplotłam ręce na piersi.
- Ja... Chyba powinienem już iść – powiedział niepewnie, mierzwiąc włosy palcami.
- Zobaczymy się jutro, tak? - zapytałam, gdy staliśmy w progu.
- Pewnie – uśmiechnął się lekko. Otworzył usta, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale tylko spuścił głowę. - Ola, przepraszam. Wiesz, że...
- Jurek, nie żałuję – ponownie na mnie popatrzył, nieco zdziwiony. - Do zobaczenia.
No i mamy przedostatni rozdział. Jak wrażenia? Zaskoczone? Uwielbiam Matta, ale tym razem to Jurij gra pierwsze skrzypce. Skromnie powiem, że jego speszenie, troska i czułość w rozmowie z Olką mnie rozwalają, ilekroć to czytam ;)
Naszym chłopakom wybitnie nie idzie ostatnimi czasy. Z meczu na mecz jest lepiej i nadal w nich wierzę i mocno trzymam kciuki. Byle nie obudzili się za późno.
Ostatni będzie nieco wcześniej, w piątek, ponieważ wieczorem wyjeżdżam. A na kolejny Part trzeba będzie poczekać ok. 2-3 tygodnie. Zakładkę "Bohaterowie" uaktualnię jednak już w przyszłym tygodniu :)
Pozdrawiam ciepło, Anna.
A to Matt zachował się jak dupek, nie no faceci czasem mają nierówno pod sufitem, myślą tylko o jednym... dobrze, że chociaż Jurij jest prawdziwym przyjacielem, a może i czymś więcej kto wie? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOooo co za &*(^*&^%*& z tego Matta... ale to nie zmienia faktu, że go uwielbiam :D Nooo Nooo :D Jurek to nieźle sobie poczyna :D takie słodkie to i nierozgarnięte, zawstydzone takie :D mmmmm, kurczę, mam do tego słabość^^ Ale, ale ;D słodkie i nierozgarnięte, ale wie jak zabrać się do rzeczy :D oj wiee :D Pozdrawiam;*
OdpowiedzUsuńMatko z ojcem i z córką jak to przedostatnia część?! Tak dawno mnie tutaj nie było, bo moja sesja mnie po prostu w tym roku pokonała z każdej możliwej strony i nie mam czasu na nic, nadrabiam zaległości, a tu taka wiadomość na koniec tego rozdziału :( Ale wiesz, że Cię uwielbiam, prawda? Więc mam nadzieję, że jeszcze nie raz nie dwa o Tobie usłyszę moja Droga. A co do samego rozdziału - o Matt, mój Panie tak to się nie pogrywa! Z jednej strony Matt - dupek, z drugiej Jurij - Anioł Stróż. Coś mi się zdaję, że nas Rosjanin pod przykrywką przyjaciela skrywa zupełnie inne uczucia. Pozdrawiam kochana :*
OdpowiedzUsuńMatt. Dlaczego ja wiedziałam, że tak się zachowa? Chciał wyjść zanim się Ola obudzi. Tchórz, kasanova.
OdpowiedzUsuńAle od czego mamy Jurka? Pocieszyciel na smutki :) Aż w końcu sam przyszedł z problemem. Akurat wcześniejsze podejrzenia jego dziewczyny były niesłuszne, za to teraz już się coś zdarzyło. I ja myślę, że żadne z nich nie żałuje :)
Po prostu. Niesamowite. Mi się podobało, byłam oczarowana twoimi opisami. Szło to przeżyć razem z nimi, ach...
Uspokaja mnie myśl, że masz inne historie w zanadrzu :)
Pozdrawiam